BYD e6 – nowe pojęcie chińszczyzny [pierwsza jazda autokult.pl]
Chińczycy wejdą na rynek, tylko jeszcze nie wiadomo przez które drzwi. Grand Tiger, którego testowałem zimą, moim zdaniem ma sens, ale to, co zobaczyłem kilka dni temu, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Być może już wiem, które to drzwi.
16.07.2012 | aktual.: 28.03.2023 16:22
BYD e6 - test
Gdy dostałem e-mail od naczelnego, że jadę na prezentację BYD e6, nie bardzo załapałem, o co chodzi. Jakiś komputer czy kolejny robot Hondy? Po wpisaniu nazwy w Google'a odetchnąłem z ulgą – samochód. Ale jaki brzydki, i do tego elektryczny. Do diabła, jeszcze chiński!
No cóż, świetnie że padło na mnie – człowieka, który uważa samochody elektryczne za bezsens. W ogóle się na nich nie znam i nie chcę się znać, ale za to mam już za sobą obronę chińskich samochodów na naszym forum.
Prezentacja odbyła się w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie na krótkim torze, który spokojnie mógłby służyć do testowania sportowych samochodów. Właśnie tam, bo auto, którym jeździłem, nie miało homologacji ani ubezpieczenia i choć w Chinach jeździ już kilkaset takich pojazdów, w Europie nie jest tak łatwo. Przebrnięcie przez wszystkie przepisy UE może potrwać do końca roku, ale nie spodziewajmy się BYD wcześniej niż w przyszłym.
W czasie prezentacji na ustach uczestników były dwa tematy:
- Do czego podobny jest BYD e6?
- Jak innowacyjna i doświadczona w produkcji urządzeń elektronicznych jest firma BYD?
Pierwszy poruszali dziennikarze, drugi rzecz jasna przedstawiciele BYD. Mnie po głowie chodziła jedna myśl. Dlaczego zawsze toczą się dyskusje w stylu „przód jest podobny do…, a tył do…” tylko w odniesieniu do aut z Chin? Dlatego, że Chińczycy robią podróbki? A europejskie samochody są naprawdę aż tak oryginalne?
Pierwszy kontakt
Samochód jest brzydki, a żeby nie być wyjątkiem, znalazłem podobieństwo do najpopularniejszej sugestii – Fiata Stilo 5d. No dobra, niech będzie brzydki, ale po samochodzie elektrycznym zwykle spodziewamy się dwuosobowego wozidełka, które może posłużyć co najwyżej jako alternatywa dla roweru. A przede mną stoi może niezbyt wyrafinowany stylistycznie, ale za to bardzo praktyczny samochód. 5-osobowy, z nie najgorszym bagażnikiem i normalnym wyglądem.
To, co z zewnątrz wygląda na Fiata Stilo, wewnątrz przypomina Renault Avantime. I to nie tylko pod względem stylistyki. Wnętrze aspiruje wyraźnie do klasy Premium i gdyby nie marna jakość wykończenia w niektórych miejscach, Renault Avantime mógłby się schować. Z drugiej strony znaczna większość materiałów była znakomita i zupełnie nie pasowała do „chińszczyzny”.
Samochód wygląda na przestronny i taki jest. Szkoda, że nie można było się pobawić funkcjami (nieznajomość chińskiego). Właściwie wszystko jak w każdym innym samochodzie tej klasy. Na razie zbytnio nie czuć, że to: a) samochód chiński, b) samochód elektryczny.
Wyposażenie właściwie kompletne. Nie wiem, czy jest coś, co chciałbym mieć, a czego nie było w BYD e6. Pełna elektryka w samochodzie elektrycznym - to brzmi śmiesznie. Fotele, szyby, lusterka itd. Dodam więc systemy bezpieczeństwa jazdy i nagłośnienie Infinity z nawigacją.
Jak się okazało później, w aucie cały czas pracował silnik. Może lepiej pasuje w tym przypadku stwierdzenie, że auto było włączone. Faktycznie coś tam szumiało, ale myślałem, że to jakiś wentylator. Podobno tak szumiał od 8 rano, a jazdę, jako któryś z kolei, miałem ok. godz. 13 i nie był ładowany. Ruszam.
Sam nie wiedziałem, czy mam się zastanawiać nad jego elektrycznością, czy po prostu ocenić jak każde inne auto. Na szczęście miałem 3 okrążenia, więc…
Elektryk
Nie znam się na napędach elektrycznych, ale wiem, że zwykle łączy się źródło napędu z dużym momentem obrotowym (w tym przypadku 450 Nm) z jednobiegową przekładnią. Dokładnie to było czuć. No cóż, jeden bieg nie wystarczy do szybkiego ruszania i szybkiej jazdy, dlatego start odbywa się w tempie raczej średnim. Z drugiej strony prędkość maksymalna wynosi 140 km/h. Uważam więc, że przełożenie jest dobrane optymalnie. Moc 102 KM to niewiele, a samochód waży 2360 kg. Szału nie byłoby nawet z silnikiem Diesla o podobnych parametrach i normalną skrzynią biegów.
Później jest nieco lepiej, ale nie ma mowy o dobrych osiągach. Napęd wydaje z siebie dźwięki rodem z tramwaju, a ponadto słaba jakość montażu odzywa się na nierównościach.
Najdziwniejsze dźwięki i uczucia towarzyszą kierowcy podczas odzyskiwania energii, czyli hamowania. Coś chrobocze, ale dzięki temu napęd sam się ładuje. 800-kilogramowe baterie wystarczą przeciętnie na 300 km, a w trasie na ok. 250 km. Im bardziej nieekonomiczna dla konwencjonalnego napędu jazda, tym bardziej ekonomiczna dla elektryka z odzyskiem energii, który to nie ładuje się tylko poniżej 30 km/h. Czyli w mieście i na torze zasięg będzie większy niż w trasie ze stałą prędkością.
Baterie można doładować na kilka różnych sposobów. Stacje szybkiego ładowania zrobią to w 40 minut do godziny. Mając do dyspozycji dystrybutor prądu, który też mogliśmy sobie obejrzeć, naładujesz BYD w ok. 6 godzin. Podłączając samochód do gniazdka w domu poprzez będącą w standardowym wyposażeniu przejściówkę, potrzebujesz ok. 20 godzin na tankowanie.
Samochód
Auto jest ciężkie i bardzo to czuć. Ale przynajmniej czuć, że większość masy ulokowana jest bardzo nisko. Nawet lepiej, bo pomiędzy osiami, ale nie mogłem sprawdzić, jak samochód jest wyważony. Wiem natomiast, że komfortowe zawieszenie jest bardzo miękkie. Miękkości dodają ogromne, baloniaste opony rodem z Fiata Freemont.
Nie tylko zawieszenie daje słabe czucie, ale też układ kierowniczy, który jest bardzo sztuczny. Wracając do hamowania i odzysku energii - nie mogłem dobrze wyczuć hamulca. Hamując, najpierw nic nie czujesz, później hamulce biorą dość mocno, a za chwile czujesz, jakby coś się dołączało. Jakby ktoś nagle coś przyczepił do kół. Domyślam się, że to odzysk energii.
Więc jak?
Czy samochód ma sens? Popatrzcie na dane techniczne większości samochodów napędzanych tylko prądem (np. Nissan LEAF). Wychodzi na to, że BYD e6 jest świetny. Ma duży zasięg, całkiem sporą moc i jest przede wszystkim bardzo praktyczny. Nieporywająca sylwetka może być atutem. Nie każdy chce mieć auto elektryczne o wyglądzie mówiącym: „zobaczcie, jestem elektryczny, i do tego japoński!”.
Producent będzie sprzedawał również „dystrybutor prądu”, więc przy tej inwestycji ładowanie będzie trwało mniej więcej tyle czasu, ile przeciętnie śpimy. Do w miarę normalnego czasu ładowania potrzebujemy stacji szybkiego ładowania, których w naszym kraju jak na lekarstwo.
Moim zdaniem
Samochód jest prawie normalny. Poza kontrastem występującym pomiędzy tanią i słabą stylistyką a wypasionym wnętrzem wszystko jest w porządku. Nie da się nim szybko jeździć, więc ogromna masa nie powinna sprawiać problemów, zwłaszcza że na pokładzie czuwa ESP. 300-kilometrowy zasięg robi wrażenie. Mało? A jaki jest przeciętny zasięg samochodu na LPG?
O żywotność akumulatorów nie trzeba się martwić, bo w bardzo długodystansowych testach dowiedziono, że wytrzymają dłużej niż samochód – dokładnie na 2000 cykli ładowania. Są bardzo wytrzymałe na uszkodzenia mechaniczne, termiczne i jakie Wam tylko przyjdą do głowy. Chińszczyzna? A wiecie, że większość baterii w rożnego rodzaju urządzeniach elektronicznych dostarcza BYD?
Widzę to auto jako taksówkę czy samochód służbowy do jazdy po mieście. Nie bardzo sprawdzi się jako auto rodzinne, chyba że rodzina dysponuje normalnym wozem na dalsze wycieczki. 300 km to jednak tylko 150 km w dwie strony. Czy mnie przekonał? Nie. Musi minąć mnóstwo czasu, żeby przekonał mnie jakikolwiek samochód elektryczny, ale porzucając własne widzimisię, z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że BYD e6 ma sens.
Czy przeszkadza mi jego chińszczyzna? Absolutnie nie. A jeśli dostajemy takie wyposażenie jak w BYD e6, to tym bardziej. Od teraz chińszczyzna nie będzie mi się kojarzyć z czymś tanim, niepotrzebnym, zepsutym czy rakotwórczym. Będzie mi przypominać rozsądny i praktyczny samochód, który ma sens. Już drugi.Przejdź do danych technicznych