System Car‑2-X może znacznie obniżyć liczbę wypadków, ale do tego potrzebne jest porozumienie
Ostrzeże przed stojącym za zakrętem samochodem, powiadomi o możliwych korkach i robotach drogowych. To tylko niektóre z głównych założeń systemu Car-2-X (C2X), który - co prawda - już nie raczkuje, ale do sprintu jeszcze mu daleko. Jak działa sam system i dlaczego jego uniwersalność stoi pod znakiem zapytania?
12.03.2020 | aktual.: 22.03.2023 12:18
Car-2-X to stosunkowo nowy system, który ma realne szanse nie tylko przyczynić się do zmniejszenia liczby wypadków, ale także ułatwić życie codzienne i upłynnić ruch na drogach. W skrócie - jest to system komunikacji samochodu z innymi autami oraz otaczającą infrastrukturą. Choć u nas nie jest jeszcze powszechnie znany, w Ameryce Północnej już od kilku lat kierowcy korzystają z systemów wprowadzonych m.in. przez Toyotę czy Audi. O chęci popularyzacji komunikacji między samochodami świadczy jednak fakt, że Volkswagen - wraz z nową generacją Golfa - oferuje system C2X już w podstawowym wyposażeniu.
Jak działa system Car-2-X
Większość systemów C2X opartych jest na bezprzewodowej sieci WLAN. Zamontowany w samochodzie panel sterujący niewielkich rozmiarów z odbiornikiem i nadajnikiem, na bieżąco wymienia zgromadzone informacje, z innymi obiektami w obrębie kilkuset metrów. Oczywiście, żeby doszło do komunikacji, samochód czy sygnalizator z którym "konwersujemy", również musi być wyposażony w wymienione urządzenia.
Załóżmy taką sytuację: jedziemy w gęstej mgle autostradą, nagle dochodzi do wypadku. Nadjeżdżające ze znaczną prędkością samochody mogą w porę nie dostrzec stojących aut, przez co istnieje duże ryzyko karambolu. W takiej sytuacji samochód stojący w korku wyśle informację o zatorze do nadjeżdżających z tyłu pojazdów. Gdy te znajdą się w zasięgu odbioru sygnału, kierowca zostanie ostrzeżony o rodzaju zagrożenia i jego odległości - zarówno bodźcem dźwiękowym, jak i odpowiednią infografiką. Dzięki temu będzie mógł wcześniej zredukować prędkość.
Czy system C2X jest skuteczny?
Niemiecki ADAC przeprowadził badania dotyczące skuteczności działania systemu w zależności od sytuacji i warunków. Do testów wykorzystał nowego VW Golfa i swoje pojazdy doposażone w odpowiednie urządzenia. W sumie specjaliści zasymulowali 11 różnych incydentów, m.in. uszkodzony samochód stojący na krawędzi jezdni, jadące na sygnale służby uprzywilejowane, zwężenie jezdni spowodowane pracami drogowymi, gwałtowne hamowanie samochodu znajdującego się kilka pojazdów przed nami czy niesprawne auto za zabudowanym zakrętem.
We wszystkich przypadkach system zareagował prawidłowo, informując kierowcę z odpowiednim wyprzedzeniem o przeszkodach i ewentualnych zagrożeniach. ADAC zaznacza jednak, że system - w przypadku odbioru sygnału o stojącym na krawędzi jezdni samochodzie - ostrzegał kierowcę dopiero przy prędkości powyżej 90 km/h, z powodu możliwej niższej skuteczności działania systemu awaryjnego hamowania.
ADAC zamierza w przyszłości wspomagać swoimi pojazdami samochody, którym przytrafiła się usterka, a nie są wyposażone w odpowiednie systemy. Co więcej, austriacki operator autostrad ASFINAG, wyposażył swoje pojazdy w system C2X, by ostrzegać podróżujących o zwężeniach i przebudowach.
Rozwiązanie idealnie? Tak, ale trzeba ustalić jedną wersję
Wydawałoby się, że system Car-2-X powinien być obowiązkowo montowany w każdym samochodzie, prawda? Być może niebawem doczekamy się odpowiednich przepisów, choć powinniśmy być oczywiście przygotowani na to, że ceny samochodów (znowu) będą nieco wyższe. Powstaje jednak problem, który wynika z normalizacji.
Podczas gdy m.in. Renault, Toyota i Volkswagen skupili się na rozwoju systemu C2X, działającego w oparciu na sieci WLAN, inne koncerny - w tym PSA, Ford czy BMW - zamierzają wprowadzić swoje rozwiązania w oparciu o sieć 5G (Cellular V2X – C-V2X). Problem można porównać do próby dogadania się dwóch kucharzy, pochodzących z różnych krajów. Choć wykonują to samo, to rozmawiają w obcych sobie językach, a gdy wejdą sobie w drogę, ostatecznie klient nie dostanie swojej potrawy.
Tak samo jest w tym przypadku — mimo że oba systemy korzystają z tych samych protokołów przesyłania wiadomości, wykorzystują inny system komunikacji (inny język), dlatego nie są w stanie między sobą wymieniać danych. Co więcej, gdy sygnały obu systemów natrafią na siebie, może dojść do nałożenia na siebie fal, co spowoduje znaczące zakłócenia w przekazywaniu informacji.
Spór, która z technologii powinna być wiodąca, trwa więc w najlepsze. Choć system C-V2X oparty na 5G, w porównaniu do tego opartego sieci WLAN, charakteryzuje się szerszym zasięgiem przesyłania informacji, określa je w bardziej precyzyjny sposób, a także ma większy potencjał rozwojowy i możliwość łączenia go z innymi serwisami, to nie jest jeszcze gotowy. Ford planuje wprowadzić go w swoich autach za 2 lata, ale na początku tylko w Chinach, gdzie sieć 5G rozwinie się najprężniej. U nas na debiut trzeba poczekać jeszcze dłużej. Tu leży też największa przewaga systemu opartego na WLAN – jest dopracowany i jak widać, gotowy do działania.
Ford podjął jednak już odpowiednie kroki i wysłał do Federalnej Komisji Łączności (FCC) pismo, w którym zamieścił wyniki swoich badań i sugeruje konieczność przeniesienia obu systemów na inne pasma. W przeciwnym razie samochody mogą nie odbierać w czasie rzeczywistym przesyłanych dla kierowcy informacji. Z kolei w zeszłym roku, największe niemieckie przedsiębiorstwo telekomunikacyjne Deutsche Telekom wraz z BMW zaapelowały do niemieckiego rządu o poparcie w Radzie Unii Europejskiej technologii C-V2X jako standardu komunikacji między samochodami.
Wiele osób uważa, że systemy bezpieczeństwa, zamiast pomagać, powodują spadek uwagi i koncentracji u kierowców, ponieważ ci uważają, że sztuczna inteligencja zrobi wszystko za nich. Już za 2 lata w skład obowiązkowego wyposażenia każdego samochodu na terenie Unii Europejskiej będą wchodzić kolejne systemy, których celem będzie obniżenie liczby wypadków. Kiedy doczekamy się tego samego z Car-2-X? Trudno powiedzieć, jednak obecnie ważniejszą kwestią wydaje się nie to, kiedy system zostanie wprowadzony, ale to czy zostanie on w rozsądny sposób znormalizowany. O efekcie zmian będziemy mogli jednak powiedzieć dopiero za kilka lat, ale miejmy nadzieję, że będzie pozytywny.