"Nie oddamy aut". Krakowianie protestują przeciwko strefie czystego transportu
Krakowscy kierowcy protestują w internecie przeciwko mającej powstać w tym mieście strefie czystego transportu. "Propozycji tak radykalnej i tak absurdalnej jeszcze nie było" - grzmią organizatorzy protestu. Postanowiłem sprawdzić, czy słusznie.
04.11.2022 | aktual.: 19.12.2022 08:25
Władze Krakowa są bliskie ostatecznego ustanowienia strefy czystego transportu według zasad, jakie daje samorządom znowelizowana Ustawa o elektromobilności. Rozwiązanie zakłada wprowadzenie od 2024 r. ograniczeń na terenie całego miasta, ale tylko dla najstarszych pojazdów i z licznymi wyłączeniami. Projekt, który, jak na swojej stronie internetowej informują zwolennicy pozostawienia spraw po staremu, "obnaża, jak bardzo niebezpieczne są pomysły fanatycznych eko-aktywistów", może zostać przyjęty uchwałą rady miejskiej 9 listopada.
Na stronie zachęcającej do protestu odmalowano czarny scenariusz, apelując jednak głównie do emocji, a nie przedstawiając fakty. Co więcej, autorzy protestu w ogóle nie informują, jakie zasady mają obowiązywać w Krakowie. Zamiast tego wspominają o zakazie sprzedaży nowych aut spalinowych od 2035 r., jakby plany władz UE miały cokolwiek wspólnego z krakowską strefą. Zapewne chodziło o to, by mniej uważnych czytelników przekonać, że władze Krakowa chcą zakazać wszystkich pojazdów spalinowych. Jak jest naprawdę?
Zgodnie z założeniem strefą czystego transportu ma być całe miasto Kraków. Jak widać, w pierwszym etapie - od 1 lipca 2024 r. - do miasta będą mogły wjechać zarejestrowane przed 1 stycznia 2023 r. auta benzynowe liczące sobie 31 lat lub mniej (spełniające przynajmniej normę Euro 1). Ile kosztuje takie auto? Peugeota 406 z silnikiem o pojemności 1,8 l można kupić za ok. 2 tys. zł, a i tak tego modelu zakaz nie obejmie.
Auta z silnikiem Diesla będą musiały spełniać normę Euro 2 (rok produkcji od 1996). Spełniające te wymagania BMW serii 5 kosztuje ok. 5 tys. zł, ale tańszego fiata mareę kupić można już za niespełna 4 tys. zł. Zatem w przypadku kupionych aut przed wejściem proponowanego prawa naprawdę wiekowe konstrukcje będą mogły bez problemu poruszać się po Krakowie.
Dla aut rejestrowanych po 1 stycznia 2023 r. lepszą decyzją będzie kupienie wersji benzynowej. Tu minimalny wymóg to Euro 3 (rok produkcji przynajmniej 2000). Ile trzeba będzie wydać? Renault megane z 2003 r. można kupić za niespełna 4 tys. zł. Toyota corolla z 2002 r. może kosztować ok. 6,5 tys. zł, a ford mondeo z 2001 r. ok. 5 tys. zł.
Jak będzie wyglądała sytuacja w drugim etapie zmian, czyli od 1 lipca 2026 r.? W przypadku aut benzynowych limitem dalej będzie norma Euro 3, czyli przynajmniej 2000 r. produkcji. Kilka tysięcy złotych wystarczy więc na samochód, który te normy spełni. W przypadku diesli poprzeczka będzie zawieszona wyżej. Minimum to norma Euro 5, czyli przynajmniej 2010 r. produkcji. Będą to wówczas samochody mające 16 lat. Dziś w takim wieku można kupić na przykład: forda fusion za 8,5 tys. zł, saaba 9-3 za 14 tys. zł, audi a3 za taką samą kwotę czy renault scenica za 10 tys. zł.
Jest to z pewnością kwota wyższa niż w przypadku poprzednich etapów wymogów. Jak na dłoni widać jednak, że mające wprowadzić popłoch wśród krakowian hasło "samochody tylko dla bogatych", którym posługują się pomysłodawcy protestu, jest dalekie od rzeczywistości. Tym bardziej, że by spełnić wymogi, można wybrać starsze i tańsze auto benzynowe. Warto dodać, że z rygoru strefy wyłączone będą pojazdy należące do osób mających co najmniej 70 lat oraz pojazdy historyczne.
Na koniec warto wytłumaczyć, dlaczego władze Krakowa chcą ustanowić odmienne ograniczenia dla aut benzynowych i wysokoprężnych. Jak pokazały niezależne badania, te drugie w o wiele większym stopniu emitują groźne dla zdrowia substancje, takie jak cząstki stałe i tlenki azotu. Globalnie wyniki lepsze niż diesle spełniające normę Euro 6 (od 2015 do 2019 r.) osiągają auta benzynowe spełniające normę Euro 3 (od 2001 do 2006 r.).
Wiele wskazuje na to, że Kraków wprowadzi strefę czystego transportu. Wielu osobom zapewne się to nie spodoba. Czasami jednak dla dobra ogółu trzeba zgodzić się na pewne niedogodności. Taką samą rolę pełnią zakazy wjazdu do niektórych stref czy ograniczenia prędkości. Bez tych ostatnich kierowcom zapewne żyłoby się lepiej. Ale i krócej.
Zaskoczeniem może być również to, kto stoi za akcją. Jak drobnym druczkiem zaznaczono na poświęconej protestowi stronie internetowej, "Administratorem danych osobowych jest Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi", a więc organizacja raczej słabo łączona ze światem motoryzacji.