Najpierw Włochy, potem m.in. Polska. Szef Lancii o wielkim powrocie i szansach na sukces w naszym kraju
Lancia to marka o wielkiej historii i takim też potencjale – ciągle niewykorzystanym. Według nowego planu koncernu Stellantis ma się to w końcu zmienić. Nowy szef wyjaśnił mi, co stanie się z Lancią w ciągu następnych 10 lat i dlaczego tym razem plan się uda – szczególnie w Polsce.
15.12.2021 | aktual.: 14.03.2023 14:00
Mateusz Żuchowski, Autokult: Uwaga, to będzie test. Jaki jest pana ulubiony model Lancii i dlaczego?
Luca Napolitano, szef Lancii: To Aurelia B24 Spider z roku 1954. Ten model tkwi w pamięci wielu Włochów za sprawą występu w kultowym dla nas filmie "Il Sorpasso" z lat 60. We Włoszech była to era Dolce Vita i Lancia odgrywała w niej ważną rolę. Autami tej marki jeździły gwiazdy filmowe i prezydent Republiki. Model Flaminia przez wiele lat był i nadal jest oficjalnym samochodem włoskiej głowy państwa. Na jego pokładzie pojawiali się również JFK Kennedy i królowa Elżbieta II. Według mnie Aurelia B24 Spider w najpiękniejszy sposób ucieleśnia najlepsze czasy nie tylko dla Lancii, ale i dla całych Włoch.
M.Ż.: A teraz to pan jest szefem Lancii. Przychodzi pan do tej marki w wyjątkowym momencie. W tej chwili Lancia jest właściwie martwa: produkuje tylko jeden, już wiekowy model. Stoi więc przed panem zadanie, o którym marzy chyba każdy ambitny menedżer: zbudować markę od nowa.
L.N.: To równie duży przywilej, co wyzwanie. Lancia ma 115 lat. Mało która inna marka na rynku może się z nią równać pod względem historii, siły samej nazwy. Ale bogata historia może być pułapką. Z historią wiąże się od razu określona spuścizna i zobowiązanie wobec niej. Tymczasem świat się zmienia, nie ogląda się na przeszłość.
Czym powinna być w takim świecie Lancia? Tym, czym zawsze była, tylko w formie dopasowanej do obecnych realiów. Co wychodziło Lancii w przeszłości? Reprezentacyjne modele flagowe (Aurelia w latach 50., Gamma w latach 70., Thema w 80.), kompakty (Delta) i auta miejskie (Ypsilon). W tych 3 segmentach Lancia radziła sobie najlepiej, dlatego od nich zaczniemy nasz powrót.
Opracowaliśmy już konkretny plan na najbliższe 10 lat. Analogicznie do mnie taki plan opracował szef Alfy Romeo Jean-Philippe Imparato. Obydwa zostały zaakceptowane przez zarząd koncernu Stellantis na początku września i teraz robimy we dwójkę tour po europejskich krajach, gdzie prezentujemy go miejscowym dealerom i mediom. Ten plan jest już realizowany. Zostały na niego zabezpieczone środki finansowe i już go ogłaszamy.
M.Ż.: Proszę mi zatem przedstawić ten plan.
L.N.: Pierwszy będzie nowy Ypsilon w roku 2024. Nie będzie to bezpośredni następca obecnego modelu: jego pozycjonowanie rynkowe będzie trochę zmienione. Najpierw zadebiutuje we Włoszech, później w pozostałych krajach Europy. Następnie, po 2 latach, dołączy nasz model flagowy o roboczej nazwie Aurelia: reprezentacyjny CUV o długości 4,6 m. W ostatnim kroku, po kolejnych 2 latach, gamę uzupełni Delta. To również póki co tylko nasza wewnętrzna, robocza nazwa, która wskazuje, na jakim efekcie końcowym nam zależy. Tak w roku 2028 dojdziemy do racjonalnej, wydajnej gamy, która zagwarantuje nam obecność na 50 proc. rynku.
M.Ż.: Czym jest CUV? Pierwsza Aurelia była tradycyjną limuzyną.
L.N.: To typ nadwozia, który jeszcze trudno zobrazować obecnie funkcjonującą terminologią. Ta jeszcze nie przewiduje form samochodów, które będą obecne na rynku w roku 2026. Może tę bryłę zdefiniowałbym jako czterodrzwiowy sportback-crossover. Nie jest to ani tradycyjna limuzyna, ani SUV.
M.Ż.: Mówi pan o 3 modelach. To wszystko, co Lancia zaprezentuje przez najbliższe 10 lat?
L.N.: Tak, i to dla nas już naprawdę dużo. Jeśli chcemy się solidnie przygotować do każdej z tych premier - nie tylko pod względem produktowym, ale i z punktu widzenia zbudowania nowych kanałów dystrybucji - to przed nami naprawdę ogrom roboty.
Nieprzypadkowo odwiedzam Polskę razem z szefem Alfy Romeo. Nasze plany się wzajemnie uzupełniają. Widzimy pole do współpracy w zakresie budowania wspólnej sieci dealerskiej. Jeśli połączyć nasze plany, to wspólni dealerzy Alfy Romeo i Lancii już od przyszłego roku będą mieli po jednej zupełnej nowości modelowej przez kolejne 8 lat. To oznacza również dużo pracy dla dealerów, ale i możliwość znacznego zwiększenia wyników sprzedaży.
M.Ż.: Możliwość budowania od podstaw nowych kanałów dystrybucji daje panu dużo większą wolność w ich kształtowaniu. To szansa na postawienie na bardziej futurystyczne i wydajniejsze pod względem kosztowym metody sprzedaży, na przykład przez internet. To coś, czego musi panu zazdrościć wielu szefów firm, bo im bardzo rozwinięte i drogie sieci dealerskie zaczynają ciążyć.
L.N.: Nie wierzę, by którakolwiek marka samochodów premium mogła przejść wyłącznie na sprzedaż online. Nie oznacza to jednak, że nie możemy budować nowej sieci dealerskiej w innowacyjny, nowoczesny sposób, nie w oparciu o tradycyjne franczyzy, a bardziej elastyczne modele.
Nie będziemy potrzebowali wielu dealerów. Nawet będzie nam zależało na tym, by było ich niewielu - tak, by nie doprowadzić do ryzyka konkurencji pomiędzy nimi. Nie potrzebujemy też, by te, które będą, były duże i by były to obiekty samodzielne. Nie mówię przez to, że lancie będą sprzedawane w kącie u innej marki, ale możemy na przykład wykorzystywać obiekty wspólnie z Alfą Romeo. Jeśli nie z Alfą Romeo, to z DS-em. Jeśli w danym mieście najlepsze referencje będzie miał salon Peugeota, Fiata bądź Jeepa, to będziemy współpracować właśnie z nim, to jest ok.
Potrzebujemy tylko, by obiekty Lancii były wysokiej jakości, by dawały wyraz wspaniałej włoskiej elegancji od pierwszego kontaktu. Nasz plan zakłada zbudowanie około 100 salonów w 60 europejskich krajach. Już na tę chwilę dostajemy znacznie więcej zapytań, więc mamy ten luksus, że możemy bez presji zbudować dobrą sieć w oparciu o wyselekcjonowanych partnerów. I będziemy z nimi blisko współpracować. Stu dealerów to nadal liczba takiej wielkości, że z każdym z nich mogę się znać osobiście i personalnie utrzymywać kontakt.
Takie znajomości już teraz nawiązuję właśnie w Polsce. Tu zainteresowanie Lancią jest szczególnie duże. Znajomość marki jest przez cały czas ponadprzeciętnie wysoka, jako że odnosiła tu ona duże sukcesy jeszcze stosunkowo niedawno. W Polsce czuję dużą sympatię do Lancii, więc wierzę w jej sukces w tym kraju.
M.Ż.: Jaką firmą będzie Lancia za 10 lat? Jaka będzie jej wielkość, jakie pozycjonowanie na rynku? Które z obecnie funkcjonujących marek można by przyjąć za punkt odniesienia?
L.N.: Chciałbym powiedzieć, że będziemy operować w segmencie premium. To pięknie brzmiąca deklaracja, ale i bardzo odważne słowa. W strategii na najbliższą dekadę koncern Stellantis umieścił nas w grupie marek premium, wraz z Alfą Romeo i DS-em. Pierwszego dnia świętowaliśmy: Lancia wraca, jest częścią wielkiego planu i ma w nim szczególną pozycję. Drugiego dnia już musieliśmy zabrać się do roboty. Teraz jesteśmy na tym etapie.
Jeśli chodzi o odniesienie do obecnie funkcjonujących marek, to na myśl przychodzi mi Mercedes, Audi, ale i Tesla… Absolutnie nie mówię, że za 10 lat Lancia będzie firmą o takiej wielkości, czy że tak będą wyglądały jej produkty. Nie wzorujemy się na tych markach, tylko bierzemy pod uwagę ich działania. Musimy pracować tak, jak oni pracują. Musimy w końcu tak odpowiadać na potrzeby klientów premium, jak im się to udaje. Nie mamy możliwości, by w przeciągu 10 lat stać się ich równoprawnym rywalem. Póki co musimy skupić się na małych rzeczach, czyli wyjść poza Ypsilona, wyjść poza Włochy. Ale krok po kroku będziemy budować naszą jakość, konkurencyjność i osiągniemy satysfakcjonującą pozycję.
Będziemy przy tym podkreślać naszą włoskość. Nie jesteśmy marką z Niemiec, USA czy nawet Francji, tak jak wiele firm w naszym koncernie. I z tego możemy czerpać siłę, bo włoski design, włoska jakość i historia są bardzo pożądane w wielu krajach. Niemcy chętniej kupują luksusowe meble z Włoch niż z Niemiec. Tam włoskie firmy eksportują ich nawet więcej, niż sprzedają na rynku rodzimym. Mało który kraj na świecie może pochwalić się wynikami eksportu produktów premium w tak wielu branżach co Włochy. W tym upatruję sukcesu Lancii, bo sprzedaży na naszym rynku rodzimym jesteśmy pewni.
Zobacz także
M.Ż.: Ta reaktywacja Lancii przychodzi według mnie w najlepszym możliwym momencie, jako że cały rynek samochodowy jest obecnie na etapie, który można by nazwać "nowe rozdanie". Przez tę głęboką transformację, która obejmuje nie tylko nowe napędy, ale i nowe modele finansowania samochodów oraz nowe metody korzystania z nich, nawet te najsilniejsze marki, jak Audi czy Mercedes, w dużej mierze zaczynają od czystej kartki papieru. To daje większe szanse na sukces powracającej Lancii, ale i nowym graczom, takim jak amerykańska Tesla, szwedzki Polestar czy chińskie Nio. Tylko czy marka tak głęboko osadzona w historii jak Lancia może dołączyć do tych radykalnie futurystycznych, wschodzących tygrysów?
L.N.: To jest kierunek, w którym już teraz podążamy. Obecnie cała nasza gama napędowa składa się z hybryd [miękka hybryda z niewielkim wsparciem napędu elektrycznego - przyp. red.]. Lancia ma bogatą historię, ale z drugiej strony w tej chwili jest w punkcie, w którym nie będzie musiała nikogo przekonywać do napędów elektrycznych, tłumaczyć ich obecności w nowych modelach. Są marki na rynku, które zbudowały swój wizerunek wokół głośnych silników spalinowych, tylnych napędów albo innych cech charakteru, które nie kojarzą się z ich nowymi autami elektrycznymi.
Według mnie Lancia jest jedną z niewielu marek na rynku, która jest w stanie przyciągnąć cenną grupę klientów. To postępowe osoby o ważnej pozycji w swoich środowiskach. Mówiąc po ludzku: to osoby, które żyją w dużych miastach i chcą nadawać ton zmianom w społeczeństwie. Osoby, które nie akceptują status quo i chcą być o krok przed innymi. Które czują odpowiedzialność wobec środowiska i przyszłych pokoleń.
M.Ż.: …i dlatego Lancia stanie się, podobnie jak Volvo, marką aut elektrycznych.
L.N.: Przy takim punkcie wyjścia napędy elektryczne stanowią naturalny wybór. Nowy Ypsilon będzie hybrydą lub autem w 100 proc. elektrycznym. Każdy kolejny model będzie już wyłącznie elektryczny. Ale to dla nas nie koniec, a dopiero początek. Wyznaczyłem nam cel, by Lancia stała się w koncernie Stellantis marką z najwyższym stopniem wykorzystania materiałów z recyklingu. Przyjęliśmy agresywny plan, by jak najlepiej zareagować na nowe trendy i zbudować na nich swoją przewagę.
Ta decyzja ma wymiar również pragmatyczny. Lancia była i będzie marką dla klientów z dużych miast, a w nich obserwujemy już teraz restrykcje związane z poruszaniem się samochodami spalinowymi. Za kilka lat tych ograniczeń w ruchu i parkowaniu oraz dodatkowych opłat będzie coraz więcej. W praktyce decyzja o wyborze napędów elektrycznych została więc podjęta za nas. To już obecny trend na rynku i akurat Lancia będzie mogła się w niego idealnie wpasować.
M.Ż.: Czyli lancie będą elektryczne. Czego jeszcze możemy się spodziewać po tych 3 nowych modelach? Jaki będzie ich charakter? Bardziej sportowy czy luksusowy? Jak będą wyglądały?
L.N.: W naszej pracy mamy tę przewagę, że mamy dostęp do wszystkich płyt podłogowych i innowacji technicznych koncernu Stellantis. Napędy elektryczne, systemy autonomicznego prowadzenia, pokładowe multimedia: to wszystko będziemy mieć. I to na najwyższym poziomie.
Strategia koncernu jest taka, by możliwie najpełniej korzystać z synergii, ale jednocześnie możliwie najbardziej odróżniać poszczególne marki od siebie. Lancia, Alfa Romeo i DS będą się wyraźnie różniły - tak jeśli chodzi o wygląd ich produktów, jak i charakter czy ich wizerunek. Wspomniane technologie będą jednakowo wykorzystywane w autach wszystkich 3 marek, ale z ich pomocą zbudujemy różne charaktery. Mogę się spodziewać, że DS będzie silniej akcentował nowoczesne technologie i ich wykorzystanie w podróży, Alfa Romeo jeszcze silniej rozwinie swoje sportowe oblicze, a Lancia skupi się na elegancji.
M.Ż.: Elegancja to coś, co też kojarzy mi się z ambicjami DS-a.
L.N.: To jest cel, który będziemy do pewnego stopnia z DS-em dzielić. DS jest symbolem elegancji we francuskim wydaniu, a więc bogato zdobionej, z większą liczbą detali. To też piękna i wyrafinowana forma elegancji. Włoski styl jest na jej tle bardziej dyskretny. Linii jest mniej, są prostsze, bardziej delikatne. To kierunek, w którym podążamy obecnie przy projektowaniu nadwozi i wnętrz nowych modeli Lancii.
Przy projekcie kabin projektanci bardziej niż konkurencyjnymi samochodami inspirują się teraz na przykład włoskim designem meblarskim. Wnętrza modeli Lancii będą ciepłe, przytulne, okalające osoby w środku. Pracujemy nad materiałami, technikami oświetlenia czy nawet dźwiękami i zapachami, które wprowadzą do tych przestrzeni pożądaną przez kierowcę atmosferę. To będą wnętrza wyposażone w najnowocześniejsze technologie, ale podane w dyskretny, przystępny sposób.
M.Ż.: Przypominam o DS-ie, bo problem bardzo podobnego charakteru tej marki do Lancii i podobnych ambicji pod względem pozycjonowania rynkowego dostrzegłem już w momencie ogłoszenia fuzji koncernów PSA i FCA w Stellantis. Według mnie ryzyko kanibalizacji pomiędzy tymi dwoma markami jest duże. I nie wiem, która z nich wyjdzie z tej sytuacji zwycięsko. Sergio Marchionne już raz kilka lat temu praktycznie uśmiercił Lancię.
L.N.: Mogę podzielić się tylko własną refleksją, która jest następująca: byliśmy już w FCA, wcześniej FGA, teraz połączyliśmy się z PSA. Zmieniały się czasy i zmieniali się udziałowcy. Widziałem to wszystko na własne oczy, bo pracuję w koncernie Fiata już od 21 lat. Jedyne, co się przez ten czas nie zmieniło, to nasze marki. Lancia funkcjonuje od 115 lat, Alfa Romeo od 111 lat, Peugeot od 211 lat. To pokazuje, jak silne wartości stoją za tymi markami. Więc fakt, że Stellantis ma w swoim portfolio aż 14 takich marek, to ogromna przewaga dla całego koncernu, a nie zagrożenie dla którejkolwiek z firm, które go tworzą.
M.Ż.: Skoro pracuje pan w Fiacie już od 21 lat, to sporo pan widział i wiele słyszał. Ja też słyszałem już wielokrotnie o planach powrotu wielkich włoskich marek na szczyt i przełamania dominacji niemieckiego trio w segmencie premium. Od kilku dekad nic z tego nie wyszło. Naprawdę wierzy pan, że tym razem jest inaczej?
L.N.: Oj tak, tym razem jest inaczej. Mówimy to jak najbardziej serio. Nowy Ypsilon jest już praktycznie gotowy, przygotowania do produkcji są już właściwie ukończone. Po to zajmujemy czas dealerom w całej Europie, a teraz w Polsce, by im pokazać, że od przyszłego roku Alfa Romeo i Lancia przystępują do mocnej i długoletniej ofensywy modelowej.
M.Ż.: Dużo już mówiliśmy o historycznie mocnych stronach Lancii, ale nie poruszyliśmy być może największego jej osiągnięcia: sukcesu w rajdach. To statystycznie najlepszy producent w historii Rajdowych Mistrzostw Świata; zdobył aż 15 tytułów. Czy w jakiś sposób da się połączyć to skupienie na elegancji z powrotem do rajdów?
Rzeczywiście, fani nadal pamiętają o naszych sukcesach, mimo że minęło już od nich około 20 lat. Czy to oznacza, że wrócimy do rajdów? Nie. Mówię to jasno. Nie wrócimy do rajdów podczas całego pierwszego etapu wyznaczonej przez nas strategii, czyli do końca tej dekady. Musimy skupić się na ważniejszych celach i realizować je jeden po drugim. W Stellantis zasady gry są bardzo proste: rozwijasz się dalej wtedy, gdy zarabiasz pieniądze.
Program motorsportowy nie wpisuje się w ten plan, więc musi poczekać na kolejny etap rozwoju Lancii. Jeśli cel na pierwsze 10 lat uda się zrealizować z powodzeniem, to na pewno będziemy chcieli iść do naszych przełożonych i powiedzieć im: "Hej, zrealizowaliśmy cel, teraz dajcie nam szansę stworzyć nowe coupe Fulvia, pozwólcie nam wrócić do rajdów i robić inne fajne rzeczy". Tylko najpierw musimy zacząć zarabiać.