Stellantis staje się faktem. Zyskają na tym polskie fabryki

Polskie fabryki będą miały swój udział w przyszłości Stellantisa
Polskie fabryki będą miały swój udział w przyszłości Stellantisa
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Mateusz Lubczański

04.01.2021 11:56, aktual.: 16.03.2023 15:02

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na naszych oczach powstaje gigantyczny motoryzacyjny konglomerat, który może stawić czoło takim gigantom jak Grupa Volkswagena czy Toyota. Stellantis – powstały z połączenia marek francuskich, włoskich czy amerykańskich - będzie budował również auta w Polsce. Prawdopodobnie spotkamy się też z ostrymi cięciami.

Koncern Fiat Chrysler w ostatnich godzinach 2020 roku ogłosił, że polska fabryka w Tychach przejmie produkcję 3 nowych modeli, w tym, po raz pierwszy w historii, aut Jeepa i Alfy Romeo. Teraz polskie zakłady stają się elementem znacznie większej układanki, a razem z fabryką Opla w Gliwicach, śląski przemysł motoryzacyjny będzie w dużej mierze działał pod dyktando Stellantis.

Stellantis to konglomerat składający się z takich marek jak Fiat, Alfa Romeo, Lancia, Maserati, Abarth, Citroen, Peugeot, DS, Opel, Dodge, Jeep czy RAM. Dzięki ich połączeniu mówimy o gigantycznej firmie, która przejmie 21 proc. europejskiego rynku aut i chce operować na całym świecie. Niestety, czym więcej marek, tym więcej problemów.

Co dalej z Alfą Romeo?

Bezpieczna wydaje się przyszłość Jeepa, którego dynamika sprzedaży zaskoczyła nawet samych jego szefów. Francuska gałąź Peugeota i Citroëna również nie ma powodów do narzekań. Na pewno nie pożegnamy się z Fiatem, który choć sprzedaje ponad 700 tys. aut rocznie, stoi przed wieloma problemami. Ma starą rodzinę modelu 500, którego najmniejsi członkowie mają już ponad 10 lat. Fiat próbował grać w segmencie małych aut, gdzie marża jest niska, a rozwój – coraz droższy. Włosi "przespali" sprawę i teraz muszą się pospieszyć, by nie zostać w tyle.

Alfa Romeo Gulia nie sprzedaje się tak dobrze, jak zakładano.
Alfa Romeo Gulia nie sprzedaje się tak dobrze, jak zakładano.© fot. Maciej Rowiński

Niepewna jest przyszłość Alfy Romeo, której Giulia i Stelvio miały walczyć z modelami Audi czy Mercedesa. Na razie jednak, od stycznia do września 2020 roku sprzedano zaledwie 41 tys. egzemplarzy (!) na całym świecie. Mówiono o małym SUV-ie, Tonale i jeszcze mniejszym, nienazwanym modelu. Skoro ma być produkowany w Polsce, Alfę czeka walka o swoje miejsce na rynku.

Worek problemów do rozwiązania jest jeszcze głębszy – Lancia istnieje jedynie we Włoszech i sprzedaje tylko antycznego, choć produkowanego w Polsce, Ypsilona. Już wcześniej nie widziano dla niej przyszłości. Maserati musi przejść ideologiczną rewolucję i trafić do młodego klienta, którego nie interesują wyszukane skóry na fotelach czy drewniane dekory. To sprzedająca najmniej część całego Stellantisu. Nowych właścicieli w okresie styczeń - wrzesień znalazło zaledwie 11 tys. aut tej marki.

Francuski DS, który miał konkurować w segmencie premium, sprzedaje mniej aut niż Alfa Romeo, lecz według przedstawicieli jest dochodowy. Tutaj potrzebne będą inwestycje. Opel z kolei nie może konkurować wewnątrz firmy ze swoim odwiecznym rywalem, Peugeotem, a Dodge może stracić kartę przetargową w postaci ultramocnych silników, które staną się nieekologiczne, nawet dla Stanów Zjednoczonych.

Odbudować trzeba też zaufanie w Chinach. Największy rynek motoryzacyjny świata odwrócił się od francuskiej grupy PSA, która musiała rozwiązać spółkę z Changan, z kolei ta nawiązana z Dongfengiem straciła 300 mln euro w 2019 roku. Jeszcze w 2014 roku sprzedano tam ponad 700 tys. aut z grupy PSA, ale ostatnio trudno przebić się na poziom przekraczający 100 tys. sztuk.

Fiat w rękach Carlosa Tavaresa

Powstanie Stellantis to kolejny z punktów na liście Carlosa Tavaresa, któremu marzy się globalny podbój. Chyba nikt w ostatnich latach nie rozdawał tylu kart na europejskim rynku motoryzacyjnym. Tavares wygląda na skromnego i spokojnego, ale to mistrz cięć i optymalizacji. W ciągu kilku lat zamienił grupę PSA z konającego producenta w giganta, z którym musi liczyć się Volkswagen. Zwolniono ludzi, zamknięto fabrykę, zredukowano liczbę modeli. Tavares oszczędzał nawet na liczbie drukarek i telefonów w głównej siedzibie. Później to samo zrobił w Oplu. Teraz chce wyjść z Europy, skąd przychodziło 75 proc. obrotu PSA. Utrzymać się tu, a co dopiero zarobić, jest coraz trudniej.

Carlos Tavares nie ukrywał swoich ambicji. Wcześniej pracował w Renault
Carlos Tavares nie ukrywał swoich ambicji. Wcześniej pracował w Renault© fot. Mateusz Lubczański

Mistrz cięcia i optymalizacji zdradzał w wywiadach, że nie chce zamykać żadnej z marek, ale Fiat już miał problem z niewykorzystanymi fabrykami (Kragujevac w Serbii czy włoskie Cassino), które mogłyby produkować nawet 6 mln aut więcej. Tu ratunkiem może być… Brexit, bo produkcja opli/vauxhalli w Ellesmere Port i Luton może przestać się opłacać.

Pierwsze efekty unifikacji już widać – z polskiej fabryki będą wyjeżdżać jeepy, fiaty i alfy romeo właśnie na francuskiej platformie CMP.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (13)
Zobacz także