Najlepsze SUV‑y za 25 tys. zł. Sprawdź, które warto kupić [cz. 2]
Samochody typu SUV zalewają rynek wtórny po wielkim bumie jaki miał miejsce ok. 10 lat temu. Teraz takie auta zyskują na popularności wśród osób, których nie stać na nowe pojazdy. Oceniamy te, które najłatwiej kupić i sprawdzamy, który model jest najlepszym wyborem.
08.11.2018 | aktual.: 30.03.2023 09:54
Do dziesiątki najlepszych SUV-ów zakwalifikowałem modele, które można kupić za 25 tys. zł i są jeszcze względnie młode. To i tak będą auta około 10-letnie, ale za takie pieniądze trudno o coś młodszego. Są jednak wyjątki. Oto lista kandydatów do umownego tytułu najlepszego SUV-a za 25 tys. zł:
- []Dacia Duster[]Hyundai Tucson/ Kia Sportage II[]Hyundai Santa Fe II[]Toyota RAV4 III[]Suzuki Grand Vitara II[]Mitsubishi Outlander II[]Renault Koleos[]Chevrolet Captiva/Opel Antara Jeep Compass
Chevrolet Captiva/Opel Antara – tak przeciętny, że aż wart uwagi
To jeden z trzech samochodów o tak dużych rozmiarach w naszym zestawieniu i jedyny amerykański (choć pochodzenie ma bardziej wschodnie niż zachodnie). Jest dokładnie tym, czym były niemal wszystkie chevrolety oferowane na naszym rynku niedługo przed wycofaniem się marki. Autem w rozsądnej cenie z bogatym wyposażeniem i nudnym, kiepsko wykonanym, ale przestronnym wnętrzem. Samochodem, który jeździ co prawda przeciętnie (nawet można go nazwać nieco przestarzałym), ale zapewnia wysoki komfort resorowania, co w praktyce okazuje się najważniejszą cechą w codziennym użytkowaniu. Ponadto Captiva może być siedmiomiejscowa, a do bagażnika włożycie naprawdę dużo pakunków.
Captiva, w przeciwieństwie do niektórych chevroletów, współdzieliła wszystkie części mechaniczne z Oplem. Konkretnie z Antarą, której na rynku wtórnym też nie brakuje. Co to oznacza? Że Chevroleta Captivę bez problemu możecie ciągle serwisować w Polsce i kupicie bez trudu do niego części. Co więcej, możecie nawet oddać auto do autoryzowanego serwisu Opla i pracownicy sobie z nim poradzą. To ważne, bo nie dotyczy wszystkich chevroletów na rynku. Choć problemy tego auta dotyczą głównie elektryki i zawieszenia. O silniki Diesla przygotowane przez VM nie trzeba się specjalnie bać – są proste i trwałe. Wersję benzynową polecam jedynie osobom chcącym jeździć na gazie.
Chevrolet Captiva i Opel Antara to pod prawie każdym względem przeciętne samochody. Nie są ani wyjątkowo awaryjne, ani też szczególnie niezawodne. Jeżdżą przeciętnie i koszt ich utrzymania też nie wybiega w żadną stronę, choć niektóre naprawy mogą być drogie. Dlaczego więc warto się zainteresować tym autem? Choćby dlatego, że kosztuje niewiele jak na swoje gabaryty i łatwo znaleźć egzemplarz kupiony w polskim salonie i odpowiednio serwisowany. Często samochody były kupowane jako substytut minivana, więc mogą mieć spore przebiegi, ale są w dobrej kondycji technicznej. Użytkowane przez dłuższy czas w jednej rodzinie.
- Ogromne wnętrze
- Wysoko komfort jazdy
- Spory wybór aut w dobrej cenie i roczniku
- Dość słabe silniki
- Może być drogi w naprawach
Zobacz także
Dacia Duster – najmłodszy, ale najmniej atrakcyjny
Rocznik 2010-2012 jest w zasięgu osoby, która ma do wydania 25 tys. zł. Atrakcyjna oferta, bo żaden z konkurentów przedstawionych w tym artykule nie kosztuje tak mało w tym wieku. Jednak ta cena z czegoś wynika. Dacia Duster jest w tym gronie najuboższym i najgorzej wykonanym autem. Wnętrze może wprost odstraszyć potencjalnych kupujących, zwłaszcza tych, którzy nigdy w tym aucie nie siedzieli. Ogromna różnica jest pomiędzy najbogatszymi wersjami, w tym specjalnymi, a tymi najuboższymi. Uwaga, w niektórych autach nie ma nawet klimatyzacji. Pozycja za kierownicą jest wymuszona, a i zapach nie przypomina segmentu premium.
Jednak Dacia Duster ma mocne atuty. Jest niezawodna i tania w utrzymaniu. Cała gama silników jest dobra, z dieslem 1.5 dCi włącznie. To właściwie najatrakcyjniejsza jednostka, choć obarczona techniczną wadą polegającą na przedwczesnym zużyciu panewek. Koszt ich profilaktycznej wymiany nie przekroczy 2000 zł. Warto to zrobić, zanim się zatrą. Naprawy układu wtryskowego czy doładowania też nie zrujnują. Jeżeli jednak boicie się diesli, warto wybrać sprawdzony motor benzynowy 1.6, który chętnie pracuje na LPG.
Podsumowując, jeżeli zobaczysz, przejedziesz się dusterem i powiesz "OK", to jeszcze zapytaj żony. Jeśli ona potwierdzi, że samochód jest w porządku, młodszego i tańszego w tym gronie nie kupisz. Owszem, duster nie jest tak przestronny i komfortowy jak hyundai santa fe czy honda CR-V, ale zdecydowanie młodszy i jak się okazuje, poza drobnymi usterkami elektryki, wyjątkowo niezawodny. Warto zainteresować się wersją z napędem na cztery koła, bo akurat ten SUV dobrze sobie radzi na bezdrożach, a podczas zapomnianej już zimy z zaspami, jest nie do zatrzymania.
- Najmłodsze roczniki
- Dobre właściwości terenowe
- Wysoka niezawodnosć
- Trudne do przełknięcia wnętrze
- Marna funkcjonalność
- Obraz taniej marki
Honda CR-V II – najstarsza, ale godna uwagi
W zasadzie według pierwotnych założeń CR-V drugiej generacji nawet nie kwalifikuje się do tego zestawienia ze względu na wiek. Auta z ostatniego rocznika produkcji (2006) można kupić za 24-25 tys. zł. Nowszej generacji nie kupicie za podobne pieniądze. Jednak Honda CR-V nie bez powodu jest tak droga. Zyskała sobie miano najbardziej niezawodnego SUV-a w swojej klasie, gdzie nawet Toyota RAV4 nie dorasta jej do pięt. Gdyby wymieniać typowe usterki, to w zasadzie trzeba by odpuścić. Chyba tylko można wspomnieć awarie silników benzynowych zasilanych gazem, choć to wynika wyłącznie z zaniedbań. Prawdziwą bolączką jest korozja, więc warto dokładnie obejrzeć samochód przed zakupem.
Hondę CR-V wyposażono w bardzo solidne jednostki napędowe, z czego szczególnie polecam motor 2.4 konfigurowany z automatem w wersji na rynek amerykański. Nie jest bardziej dynamiczna niż 2-litrowa benzyna, ale przyjemniej jeździ się takim autem. Wielbicie diesli mogą mieć dylemat. Z jednej strony najlepszy motor w tamtych latach – 2.2 CTDi – jest chwalony za niezawodność i trwałość, z drugiej jednak w 12-letnich autach może być on już dość mocno wyeksploatowany. Z reguły pierwsze 300, a nawet 400 tys. km przejeżdża bez problemów, a serwis już się tak rozwinął, że nie jest wybitnie drogi.
Jeżeli rocznik nie jest dla ciebie kwestią priorytetową i zależy ci na komforcie jazdy i przestronności, a przede wszystkim na niezawodności, to Honda CR-V będzie najlepszym wyborem. Wersja z silnikiem diesla daje znakomitą dynamikę i niskie spalanie. Choć większość aut na rynku ma napęd na cztery koła, to wersje amerykańskie bez tego rozwiązania też polecam. Akurat ten system w CR-V sprawdza się dość kiepsko. Nie działa tak sprawnie jak u konkurentów, a i sam samochód nie zachęca do pokonywania bezdroży. Jest po prostu czymś pomiędzy kombi a minivanem.
- Bardzo wysoka niezawodność
- Wzorowy dostęp do części zamiennych
- Udany diesel
- Roczniki najwyżej 2006
- Spore problemy z korozją
Hyundai Santa Fe II – więcej za mniej
Tej wielkości SUV za 25 tys. zł to prawdziwa okazja. Santa Fe mierzy prawie 4,7 m długości i ma obszerne wnętrze oraz potężny bagażnik. To jedyny prawdziwy konkurent Chevroleta Captivy i Mitsubishi Outlandera w tym zestawieniu. Są nawet wersje 7-osobowe, choć wiadomo, że w trzecim rzędzie nie jest tak wygodnie jak w minivanie. Jedyne co psuje obraz auta luksusowego to wykonanie wnętrza i średnio wygodne fotele. Ale umówmy się, że za 25 tys. zł nie można wymagać zbyt wiele, a najważniejsze, że przestrzeni nikomu nie zabraknie.
Ważne jest to, że eksploatacja Santa Fe nie jest ani trudna, ani tez droga. Wszystkie silniki można uznać za udane, choć na rynku dominują diesle. Mają swoje bolączki typowe dla takich motorów, ale są stosunkowo tanie do usunięcia. Najważniejsze, że charakteryzują się wysoką trwałością, więc zakup auta z przebiegiem 250 tys. km nie powinien być określony mianem ryzykownego. Warto zastanowić się nad wersją z automatyczną skrzynia biegów, bo koła dwumasowe w tych silnikach nie należą do trwałych. Dobrym rozwiązaniem jest też benzyna 2.7 V6. Paliwożerna, ale dynamiczna i w zasadzie bezawaryjna. Chętnie współpracuje z instalacją LPG.
Jeżeli zależy wam na wielkości, to Hyundai Santa Fe jest równie dobrym rozwiązaniem co Chevrolet Captiva. Auto może jest mniej popularne, trudniej je kupić w dobrej cenie, ale wystarczająco znane i sprawdzone, by nie obawiać się o serwis. Przy zakupie jedną z najmniej istotnych cech tego modelu powinien być dla was napęd na cztery koła. Dlaczego? Ponieważ jego naprawy (przekładnia kątowa, wał napędowy) są drogie, a i tak raczej nie będziecie jeździć tym samochodem po bezdrożach. Wersji siedmioosobowej też szukajcie tylko wtedy, kiedy naprawdę jest wam taka potrzebna. Przed zakupem sprawdź wieczorem, czy niebieskie podświetlenie instrumentów nie będzie dla ciebie zbyt drażniące.
- Dobre silniki
- Przestronne wnętrze
- Wysoko komfort jazdy
- Dość ograniczony wybór samochodów na rynku
Hyundai Tucson/ Kia Sportage II - koreańskie optimum?
Szukając auta w tym segmencie za ok. 25 tys. zł nie ma siły, by nie natknąć się na te dwa koreańskie modele. To najpopularniejsze SUV-y na rynku wtórnym i jak się okazuje, bardzo wysoko cenione przez użytkowników za dobry komfort podróżowania, niezłą dynamikę i przede wszystkim niskie koszty utrzymania. Tucson i siostrzana Sorento mają tylko jedną dużą wadę – mały bagażnik. Jest na tyle rozczarowujący, że warto tam zajrzeć zanim podpiszecie umowę sprzedaży. Dobrze, że pakunki zmieszczą się również ponad roletą. Natomiast sama kabina jest przestronna.
Samochody miały lifting w 2008 roku, ale jeśli tylko się da, kupicie egzemplarz z rocznika minimum 2007. Dużą wartością tych roczników jest bowiem wał napędowy, tańszy w serwisie ze względu na wymienną podporę. O silniki martwić się nie trzeba, bo praktycznie każdy z nich do dobra konstrukcja z benzynowym V6 na czele. Świetnie znosi zasilanie gazowe, daje niezłą dynamikę i komfort podróżowania w parze z automatem. Szkoda, że czterobiegowym. W zasadzie wybór używanego egzemplarza nie musi być specjalnie poprzedzony sprawdzeniem informacji o silnikach Diesla, czyli tych najbardziej popularnych. Czasami bywają kapryśne, ale są ogólnie niezawodne. Szybko zużywają się koła dwumasowe.
Moim zdaniem Hyundai Tucson i Kia Sportage to takie optimum pod niemal każdym względem. W każdej kategorii poza bagażnikiem są to dobre samochody, rzadko katowane, choć nierzadko ze sporymi przebiegami. Ich popularność przekłada się na dobry dostęp do części zamiennych, w tym także używanych. Użytkownicy przekonali się do koreańskich samochodów m.in. dzięki tym SUV-om. Są to propozycje dla tych, którzy chcieli by mieć coś wyższego, coś uterenowionego, zamiast kolejnej osobówki. Przeciętny? Jak najbardziej. Ale czy to wada?
- Solidna mechanika
- Ogromny wybór samochodów
- Mały bagażnik
Zobacz także
Jeep Compass – cena jest po jego stronie, ale nie wygląd
Zupełnie nieprzeciętny jest natomiast Jeep Compass, ale tylko z wyglądu. Moim zdaniem prezencja tego samochodu jest karykaturą Wranglera i próbą na siłę stworzenie jeepa dla ludu. Wyszło to tak bardzo źle, jak dobrze wyszło z późniejszym Renegadem. Praktycznie autu trudno dużo zarzucić. Jest SUV-em z dość obszernym wnętrzem i nie najgorszym bagażnikiem. Jeżdżącym jak trzeba, choć bez żadnych aspiracji terenowych. To typowe auto szosowe. Niestety mało popularne, co może niekiedy sprawiać kłopoty w serwisowaniu.
Jeep Compass ma dwie duże wady. Pierwszą jest silnik Diesla zapożyczony od Volkswagena. Motor 2.0 TDI, oznaczony tu jako CRD, zasłynął z awaryjności, choć w praktyce nie jest aż tak zły jak w Passacie. Jeżeli jest starannie serwisowany i kupicie samochód z pewnego źródła, ze sprawdzoną historią lub po prostu z założeniem, że trzeba będzie ten motor naprawić, będziecie zadowoleni z jego osiągów. Druga wada to silnik benzynowy 2.4 od Chryslera, który nie jest ani dynamiczny, ani też ekonomiczny, ale chociaż sprawdza się we współpracy z LPG. Uwaga na automat – to przekładnia CVT. I to koniec dużych wad i jednocześnie koniec skromnej gamy silnikowej.
Jak przystało na jeepa, każdy compass był oferowany z napędem na cztery koła. Dopiero model po liftingu (2011) dostał napęd przedni. Samochód trudno komuś polecić. Jego zaletą jest stosunkowo młody rocznik w dobrej cenie. Za 20 tys. zł można kupić auto z roku 2008, co warto docenić. Jeżeli więc znajdziecie compassa w nienagannym stanie lub z niedużym, udokumentowanym przebiegiem, za rozsądne pieniądze, to warto się nim zainteresować. Nie jest to bowiem złe auto. Wygląda jak wygląda, przynajmniej będziecie przyciągać spojrzenia.
- Usterkowy silnik Diesla
- Potencjalnie drogi serwis
- Korzystny stosunek ceny do wieku
Zobacz także
Mitsubishi Outlander II – solidny, ale drogi japończyk
To popularny w Polsce SUV, który znalazł wielu zwolenników. Trudno go nie docenić, bo przestronność jaką oferuje oraz olbrzymi bagażnik mogą przekonać do siebie. Outlander występuje także w wersji siedmiomiejscowej. Choć nie wygląda na tak potężnego jak Hyundai Santa Fe czy Chevrolet Captiva, nie oferuje też mniej. Nawet właściwości terenowe ma niezłe, a na szosie sprawdza się jako pojazd na długie wyjazdy. Co więcej, jest też bardzo niezawodny, choć w przeciwieństwie do Hondy CR-V nie jest to model, który można tanio serwisować.
W praktyce bowiem kupując Outlandera II za ok. 25 tys. zł jesteście skazani wyłącznie na diesle. Można co prawda znaleźć wersję 3.0, ale jest paliwożerna i droga w utrzymaniu. Lepiej już zdać się na… niemiecką technikę TDI. Bo właśnie tym jest silnik 2.0 DI-D oferowany przed liftingiem i tylko taki kupicie dysponując ograniczonym budżetem. Z jednej strony silnik wysokiego ryzyka, ale z drugiej nie tak zły w autach mitsubishi. Okazał się mniej kłopotliwy niż w passatach i audi, jakby bardziej dopracowany. Nie broniłbym się przed nim tak bardzo, choć z tyłu głowy trzeba mieć świadomość tego, co ma się pod maską.
Poza silnikiem Outlander II może borykać się z korozją i głównie na tym należy się skupić oglądając samochód. Pozostałe mechanizmy są trwałe i niestety drogie w wymianach. ASO pozostaje zawsze ostatnią deską ratunku, jeżeli nie znajdziecie części używanych. Jednak ogólnie ten SUV jest bardzo ceniony i potrafi bezproblemowo przejechać wiele kilometrów. W przeciwieństwie do Santa Fe czy Captivy prowadzi się bardzo pewnie i poradzi sobie w terenie. Trudno znaleźć solidny argument, którym można by zniechęcić do jego zakupu.
- Bardzo przestronne i wygodne wnętrze
- Dobre właściwości jezdne w każdych warunkach
- Dobre osiągi diesla 2.0 DI-D
- Silnik Diesla wysokiego ryzyka
- Za takie pieniądze nie da się kupić wersji benzynowej
- Wysokie koszty napraw
Renault Koleos – zaprzecza stereotypom o francuskich samochodach
Bo Renault Koleos to w zasadzie japończyk z francuskimi silnikami. Technicznie bazuje na Nissanie X-Trail, z tą tylko różnicą, że ze względu na markę i być może wygląd, jest od swojego japońskiego brata znacznie tańszy. Za 25 tys. zł kupicie samochód z 2008, a nawet z 2010 roku i to z silnikiem Diesla. Co więcej z bardzo dobrym, solidnym motorem 2.0 dCi, który co prawda też miewa problemy z panewkami, ale jeżeli się dba o wymianę oleju, to nie ma się co tym przejmować. Nadwozie jest przestronne, bagażnik najwyżej przeciętny, ale nie mały. Koleos prowadzi się dobrze i ma napęd na cztery koła.
O serwis przejmować się nie trzeba, bo elementy mechaniczne są wymienne z Nissanem X-Trail. Cała płyta podłogowa i układ przeniesienia napędu pochodzi z tego modelu. Nie ma tu dużych zastrzeżeń co do trwałości, choć odradzam eksploatację w terenie, ze względu na elektromagnetyczne sprzęgło dołączające napęd. Jest szybkie, ale ma tendencję do przegrzewania się. Elektronika wbrew pozorom też nie jest do końca francuska, bo auto składano w Korei Południowej, w fabryce Samsunga. Więc jest to francuz, którego geny pochodzą z Azji. Jego niezawodność potwierdzają użytkownicy.
W efekcie kupujecie konkurenta dla CR-V czy Outlandera, ale za znacznie mniejsze pieniądze. Jest równie przestronny, równie dobrze jeździ i dorównuje im solidnością. Ma tylko mniejszy bagażnik i może niezbyt atrakcyjny wygląd. Jeżeli oprzecie się stereotypom, z pewnością będziecie zadowoleni. Choć można kupić rzadko spotykaną wersję benzynową, to i tak polecam motor 2.0 dCi. Jedyny naprawdę spory wydatek to koło dwumasowe, dlatego warto zastanowić się nad automatyczną skrzynią biegów.
- Młode roczniki za rozsądne pieniądze
- Nowoczesna mechanika
- Bardzo dobre osiągi diesla
- Wysoki komfort jazdy
- Niezawodność
- Jak na tę wielkość może trochę za mały bagażnik
Suzuki Grand Vitara – prawie terenówka i to ze sporym potencjałem
Bardzo popularne suzuki w tym gronie wyróżnia się charakterem. Choć z jednej strony jest pełnoprawnym konkurentem Hyundaia Tucsona, Hondy CR-V, Mitsubishi Outlandera czy Renault Koleosa, to z drugiej jest też co do zasady samochodem terenowym. O ile konkurenci potrafią sobie z bezdrożami poradzić, ale raczej nie zaleca się takiej jazdy, o tyle Grand Vitara jest do niej przygotowana. Ma odpowiedni układ napędowy z klasycznym reduktorem i centralnym dyferencjałem – jedyne takie rozwiązanie w tym towarzystwie. Ma też solidne nadwozie i zawieszenie. Ma też coś jeszcze - potencjał. Grand Vitarę można tuningować i zrobić z niej prawdziwy samochód terenowy.
Jednak dla większości klientów nie jest to aż tak istotne. Ważniejsza jest codzienna eksploatacja. Plusem suzuki jest stały napęd na cztery koła, dobre prowadzenie, spora przestronność i ogromny bagażnik, a eksploatacja nie jest nadmiernie droga. Silniki Diesla to niestety francuskie 1.9 dCi. Z jednej strony dość awaryjne, ale z drugiej naprawić je można łatwo i stosunkowo tanio. Wymienić także. Lepiej jednak wybrać auto benzynowe, choć w tym przypadku bez wyjątku wszystkie są paliwożerne, a dynamiczny jest dopiero silnik 2.7 V6. W miarę ekonomiczny jest motor 1.6, ale oferowany tylko w wersji trzydrzwiowej. I tylko w takiej ma sens.
Suzuki Grand Vitara to auto trwałe, jeżeli jest używane na szosie, a sporadyczne wypady w teren nie nadwyrężą jego konstrukcji tak, jak konkurentów. Poza tym wygląda nieźle, jest niezawodne i stosunkowo tanie w utrzymaniu. Rośnie rynek akcesoriów, więc można to auto modyfikować. Niestety dobrze utrzymane egzemplarze są dość drogie. Nie ma gwarancji, że za 25 tys. zł kupicie dobrą sztukę z 2008 roku. Jednak suzuki nie starzeje się tak szybko, podobnie jak Honda CR-V, więc wybór starszego auta nie musi być błędem.
- Najlepsze właściwości terenowe
- Duży potencjał do modyfikacji terenowych
- Wysoka niezawodność i dobra dynamika mocniejszych benzyniaków
- Duży bagażnik
- Niektóre naprawy mogą być drogie
- Stosunkowo wysokie ceny aut
- Ryzyko korozji
- Ryzykowny diesel 1.9 dCi
Toyota RAV4 III – klasyk, ale za drogi
Toyota RAV4 to prawdziwy klasyk w segmencie SUV, a jednocześnie jeden z najwyżej cenionych samochodów. Trzecią generację można kupić za 25 tys. zł, choć od razu podkreślę, że będą to raczej roczniki 2006-2007. Dlaczego samochód jest drogi? Ponieważ legenda o niezawodności toyot przeniosła się także na ten model, a w rzeczywistości nie ma to aż takiego odzwierciedlenia. RAV4 nie jest wybitnie niezawodna, za to jest dość kosztowana w serwisowaniu, a trzecią generację całkiem chętnie wybierają złodzieje.
Największym problemem RAV4 III są diesle. Niestety ani trwałością, ani niezawodnością ani też kosztami napraw nie dorównują tym z hondy, hyundaia czy reanult. Co więcej, nierzadko ich usterki są poważne i kończy się na wymianie jednostki napędowej. Są na tyle ryzykowne, że po prostu je odradzam. Lepszym wyborem jest któryś z benzyniaków i… doskonale wiedzą o tym użytkownicy. Dlatego nie mając minimum 30 tys. zł takiego nie znajdziecie. Dlatego mając taką kwotę jesteście praktycznie skazani na diesla.
Czy zatem warto kupić Toyotę RAV4 za 25 tys. zł? Tak, ale drugą generację. Trzecia zupełnie odpada i jest tu jedynym samochodem, którego przekreślam już w tym miejscu. Oczywiście nie brakuje zadowolonych użytkowników, którzy cenią sobie dobre właściwości jezdne i jeszcze lepsze osiągi diesli. Jednak moim zdaniem ryzyko jest tu zbyt duże. Nie kupuje się tanich toyot i ta zasada doskonale sprawdza się w przypadku tego modelu. Natomiast druga generacja to już zupełnie inne auto. Najdroższe egzemplarze kosztują 25 tys. zł.
- Przestronne wnętrze
- Dobre właściwości jezdne
- Świetne osiągi diesli
- Wysoka niezawodność samochodu
- Wysoka awaryjność diesli
- Wysokie ceny aut
Którego SUV-a za 25 tys. zł kupić?
Bez przeciągania tematu, bezwzględnym zwycięzcą jest tu Renault Koleos. Samochód przestronny, dobrze wykonany, jeżdżący właściwie, mający dobre osiągi i porządny silnik Diesla, a także sprawnie działający napęd na cztery koła. Jego ogromną wartością są stosunkowo niskie ceny względem młodych roczników. Co prawda wybór tych aut nie jest tak duży jak niektórych konkurentów, ale tylko to i nieco zbyt mały bagażnik są jego wadami. To najlepsza propozycja, pozostaje tylko kwestia zaakceptowania moim zdaniem niezbyt atrakcyjnego wyglądu. Jednak to nie podlega już ocenie.
Renault jest tu najlepszym kompromisem pomiędzy wszystkimi parametrami. Jeżeli wygląd wam się nie podoba, a cchcielibyście kupić diesla i w miarę młode auto, stawiałbym na Hyundaia Tucsona lub Kię Sportage, ale jeśli bagażnik jest zbyt mały, to celowałbym w Hyundaia Santa Fe. Benzyniaki też są dobre, ale w takim przypadku proponuję rozważyć zakup Grand Vitary. Suzuki powinno być na szczycie listy, jeżeli myślicie o jeździe w terenie innym niż szutrowa droga. Jeśli natomiast priorytetem są koszty utrzymania, ale nie zależy wam na aucie nowoczesnym i jak najmłodszym, to niezależnie od wyboru silnika celujcie w Hondę CR-V.
Dacia Duster to samochód dla osób, które po prostu chcą ją mieć lub chcą jak najmłodsze auto. Jest dobra technicznie, sprawna w terenie, ale naprawdę wymaga sporo wyrzeczeń. To samo dotyczy Jeepa Compassa. Oba modele można kupić stosunkowo młode i za dobre pieniądze. Toyotę RAV4 z opisanych wyżej powodów bym zupełnie odpuścił, a i nad Mitsubishi Outlanderem zastanowiłbym się dopiero mając około 40 tys. zł. A co z Chevroletem Captivą i Oplem Antarą? Jeśli wam się ten samochód podoba, znajdziecie ładny egzemplarz, to nic nie stoi na przeszkodzie. Tak jak wspomniałem wcześniej, jest tak przeciętny, że aż dobry. A jednocześnie tak nijaki, że łatwo go przeoczyć.