Mike Manley na czele FCA. Kim jest następca Marchionne?
To koniec pewnej ery. Ekscentryczny Sergio Marchionne zmarł w wieku 66 lat. Miejsce jednej z najbardziej z charyzmatycznych postaci w światku motoryzacyjnym zajął Mike Manley. Co dalej z koncernem Fiat Chrysler Automobiles?
25.07.2018 | aktual.: 14.10.2022 14:49
Można było go krytykować za praktyczne zlikwidowanie Lancii, ograniczenie roli Fiata czy ciągle opóźniany start rozwoju Maserati. Trzeba jednak docenić działania Sergio, dzięki którym do gry wróciła Alfa Romeo, a cała spółka zaczęła w końcu zmniejszać swoje zadłużenie. Jeszcze w marcu 2018 roku słuchałem Marchionne – ubranego w charakterystycznym czarnym sweter – na salonie w Genewie, który snuł plany dotyczące przyszłości całej spółki.
Niestety wskutek powikłań po operacji Marchionne, stery FCA objął Mike Manley. To on na tym samym show prezentował nowego Wranglera i odświeżonego Cherokee. To on przedstawił ambitne plany rozwoju marki, którą kierował od 2009. Nadchodzą czasy SUV-ów, a dotychczasowa komórka Manleya ma szerokie portfolio takich aut. Dodatkowo – co chyba ważniejsze – jej historia to taplanie się w błocie i pokonywanie przeszkód.
Teraz Mike Manley bierze na siebie odpowiedzialność za Fiaty, Jeepy, półciężarówki RAM, Chryslera, Dodge’a, Alfę Romeo i kilka innych tracących na znaczeniu marek. Trudno o lepszą osobę na to stanowisko. Rozwinął przecież biznes FCA na terenie Azji i Pacyfiku, wszedł z Jeepem do Chin, zwiększył jego sprzedaż z 320 tys. egzemplarzy (w 2009 r.) do 1,23 mln (w 2015 r.). Nie tylko zasiadał w sterylnych biurach, ale i sam brał modele Jeepa do testów przedpremierowych. Dlatego kierownica jest w nich taka gruba i dobrze leży w dłoniach.
Osoby, które miały okazję z nim współpracować, powtarzają jedno: pracoholik. Cechą charakterystyczną są czerwone oczy czy niechęć do pogawędek. Manley jest skoncentrowany na celu i tego samego wymaga od podwładnych. Mike zaczynał przecież pracę w salonach Renault i Vauxhalla. Dziś stoi na czele jednego z największych konglomeratów motoryzacyjnych w historii.
Można przywołać jedno ze zdarzeń, które miało miejsce w San Francisco kilka lat temu. Manley otrzymał ponad 50-stronnicowy raport, który przejrzał w ciągu kilku minut. Od razu zauważył nieścisłość w jednej z tabel. Co więcej, wiedział, że cały dokument jest tak spreparowany, by szef był zadowolony z wyników firmy.
Manley wydaje się więc jeszcze większym pracoholikiem niż Sergio. Właśnie tego potrzebuje teraz FCA, pozostające w tyle za Volkswagenem, Koreańczykami, czy naciskający na rynek koncern Renault-Nissan. FCA musi zwiększyć swoją obecność na Dalekim Wschodzie, stawić czoło elektryfikacji (FCA jest na końcu stawki), jak i poradzić sobie z niestabilną sytuacją w USA. Marchionne był przecież blisko związany z Białym Domem.
Zmieniła się również sytuacja w Ferrari. Radę będzie reprezentował John Elkann, a dyrektorem zarządzającym mianowano Louisa Camilleriego. Na razie marka ubóstwiana przez Marchionne trzyma się całkiem nieźle, ale firma doszła do takiego etapu tylko dzięki uparciu Sergio. Teraz przed nią stworzenie pierwszego w historii SUV-a, elektryfikacja oraz hybrydy. Nie można zapominać też – ponownie – o cłach w Stanach Zjednoczonych. Louisa Camilleriego czeka więc spora przeprawa przez teren zajmowany przez McLareny czy Aston Martiny. Dotychczas zasiadał w zarządzie Ferrari, w latach 2008-2013 był szefem zarządzającym firmą tytoniową Phillip Morris.