Luksusowe samochody z urzędu skarbowego. Odbędą się interesujące licytacje
Marzysz o sportowym wozie lub limuzynie? Choć to mało oczywiste rozwiązanie, takie auto korzystnie można kupić na licytacjach organizowanych przez urzędy skarbowe. Oszczędności mogą iść w dziesiątki tysięcy złotych.
10.08.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:38
Pierwszy Urząd Skarbowy w Częstochowie 13 i 14 sierpnia 2020 r. przeprowadzi dwie licytacje, w których pod młotek pójdą niezwykle interesujące samochody. O sprawie pisał serwis dolnoslaskie.naszemiasto.pl. Co ciekawe, 23 pojazdy należą do jednej spółki. Teraz jednak mają znaleźć nowych właścicieli ze względu na zaległości podatkowe, jakie miała firma. Wśród aut, które zostaną zlicytowane można znaleźć prawdziwe rodzynki i - przynajmniej w teorii - kupić je taniej niż na wolnym rynku.
Okazje spod młotka
Gwiazdą licytacji bez wątpienia będzie ferrari f430 z 2005 r. Samochód, którego wartość określono na 225,3 tys. zł, będzie licytowany od ceny 169 tys. zł. Przyszły właściciel włoskiego supersamochodu będzie cieszył się dźwiękiem ośmiocylindrowego silnika o pojemności 4,3 l i przyspieszeniem do 100 km/h w 4 s. Takie parametry z połączeniu z napędem na tylną oś są gwarancją niecodziennych wrażeń.
Spore zainteresowanie mogą wzbudzić dwa modele spod znaku Aston Martina: v8 vantage z 2007 r. oraz db9 z 2008 r.. Pierwszy z nich - wyceniony na 191,6 tys. zł - trafi pod młotek z ceną wywoławczą wynoszącą143,7 tys. zł, licytacja drugiego rozpocznie się od kwoty 111,7 tys. zł. Miłośnicy sportowych emocji zwrócą też uwagę na dwie inne licytacje. Nowych właścicieli ma znaleźć jaguar f-type z 2015 r. (wartość 124,3 tys. zł, cena wywoławcza 93,2 tys. zł) oraz nissan gt-r z 2012 r. (wartość 122,6 tys. zł, cena wywoławcza 91,9 tys. zł).
Na aukcjach, które organizuje częstochowska skarbówka, będzie można wylicytować również luksusowe auta, które niekoniecznie mają sportową duszę. Pod młotek pójdzie m.in. lexus ls z 2007 r. (wartość 31 tys. zł i cena wywoławcza 23,3 tys. zł), bmw x5 z 2014 r. (128,3 tys. zł i 96,2 tys. zł), maserati quattroporte z 2008 r. (49,7 tys. zł i 37,3 tys. zł), volvo xc90 z 2015 r. (112,5 tys. zł i 84 ,4 tys. zł) czy mercedes cls 63 amg (84,2 tys. zł i 63,2 tys. zł).
Obydwie licytacje – zarówno ta, która odbędzie się 13 sierpnia, jak i 14 sierpnia – będą pierwszymi próbami sprzedaży samochodów. Jeśli pojazdy nie znajdą nowych nabywców, odbędzie się druga licytacja, w której auta zostaną wystawione z ceną wywoławczą wynoszącą połowę ich wartości. Mogłoby się wydawać, że to doskonała okazja. Jest jednak i haczyk.
Nie tylko plusy
Po pierwsze, częstochowski urząd skarbowy zastrzega, że nie ponosi odpowiedzialności za ukryte wady aut. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że wozy można oglądać jedynie przez godzinę, od 9 do 10 rano, w przeddzień licytacji. Na stronie urzędu co prawda podano numery VIN poszczególnych aut, ale brak dat pierwszej rejestracji w kraju i numerów rejestracyjnych sprawia, że nie można sprawdzić ich w rządowej usłudze "Historia Pojazdu". Nie wiadomo nic o przeszłości licytowanych aut czy o ich wyposażeniu. Do momentu oględzin są to więc przysłowiowe koty w worku.
Osoby biorące udział w licytacji będą musiały również wnieść wadium wynoszące 10 proc. kwoty wartości pojazdu. Nie oznacza to jednak, że do licytacji w ogóle dojdzie. Urząd może w każdej chwili odwołać postępowanie bez podania przyczyny. Dzieje się tak wówczas, gdy dłużnik, będący właścicielem pojazdu, postanowi w ostatniej chwili uregulować zaległości podatkowe.
Wreszcie trzeba liczyć się z tym, że nie będziemy jedynymi zainteresowanymi. Ogłoszenia o licytacjach są publiczne, więc mogą przyciągnąć wiele osób – w tym zawodowców, którzy od lat pozyskują samochody w licytacjach. Wygrana może więc nie być łatwa. Jeśli się jednak uda, można wiele zyskać.