Auta sprzeczne z wizerunkiem marki [cz. 2]
Producenci aut często eksperymentują, wprowadzając do swojej oferty coraz bardziej ekscentryczne i nietypowe modele, które wyraźnie odbiegają od wizerunku marki. Czy auta figurujące w tym zestawieniu można zaliczyć do tej grupy? Oceńcie sami.
06.03.2012 | aktual.: 12.10.2022 13:06
Volkswagen Phaeton
Volkswagen z założenia miał być autem dostępnym dla wszystkich, przynajmniej w teorii. Pierwszy wyprodukowany pod koniec lat 30. XX wieku na zlecenie Adolfa Hitlera model Typ 1, potocznie zwany Garbusem, miał zmotoryzować Niemcy. Z biegiem lat koncern wprowadzał na rynek coraz nowsze konstrukcje, budując swoją pozycję. Wraz ze wzrostem prestiżu marki rosły też ceny aut ze znaczkiem VW.
Ze względu na wysoką sprzedaż i dobry wizerunek marki na początku XXI wieku stratedzy z Wolfsburga wpadli na pomysł wprowadzenia na rynek limuzyny klasy F, mającej konkurować z takimi weteranami segmentu, jak Mercedes Klasy S czy BMW Serii 7. Samochód trafił do salonów w 2002 roku. Pomimo szerokiej palety jednostek napędowych (m.in. wysokoprężny V10 czy benzynowy motor W12), bogatego wyposażenia i wysokiej jakości wykonania nie odniósł sukcesu rynkowego. Mimo marginalnej sprzedaży auto po modernizacji przeprowadzonej w 2010 oferowane jest nadal, ale już nie w naszym kraju.
Aston Martin Rapide
W pierwszej części naszego zestawienia aut niepasujących do wizerunku marki pojawił się Aston Martin Cygnet. Auto różni się od reszty modeli osiągami i ceną. Mimo starań producenta nie oferuje wysokiego prestiżu. Oprócz modelu typowo miejskiego Brytyjczycy mają w swojej ofercie też inne auto, które nieco odbiega od tego, do czego zdążyły nas przyzwyczaić samochody z ostatnich lat.
Mowa oczywiście o 4-miejscowej limuzynie Rapide, której pomimo zjawiskowego designu, doskonałych osiągów i aksamitnie brzmiącej V12 nie można uznać za typowy model Aston Martina. Dlaczego? Bo prawdziwe sportowe auto nie może mieć 4 drzwi. Nie chodzi o sam fakt ich zastosowania, ale o względy praktyczne.
Kolejna para drzwi i kolejny rząd siedzeń wiążą się z koniecznością wydłużenia auta, a duże limuzyny nigdy nie będą się prowadzić tak doskonale jak krótkie i zwinne coupé. Z drugiej strony ze względu na twardo zestrojone zawieszenie Rapide nie może też odgrywać roli luksusowej limuzyny, której podstawową cechą jest komfort. Aston Martin Rapide jest więc swego rodzaju kompromisem, który nigdy w pełnym stopniu nie spełni funkcji ani sportowego auta typu GT, ani limuzyny.
BMW M550d
Do tego, że BMW robi doskonałe silniki Diesla, chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Chcąc więc kupić prestiżową limuzynę o przyzwoitych osiągach, ale zużywającą niewielkie ilości paliwa, wielu biznesmenów decyduje się na wersję 535d - i trudno im się dziwić. Z drugiej strony jeśli kupuje się auto za około 500 000 zł, nieco większe wydatki na paliwo nie stanowią chyba problemu.
Inżynierowie BMW nie poprzestali na wersji 535d i poszli o krok dalej, tworząc 375-konną odmianę M550d. Kłóci się to z ideą oszczędzania. Wszystko byłoby do zaakceptowania, gdyby nie litera M w nazwie. Niestety, mimo doskonałych osiągów (0 do 100 km/h w 4,7 s), systemu trzech turbosprężarek zwiększających zakres dostępu mocy i maksymalnego momentu obrotowego o wartości 740 Nm M550d nigdy nie będzie prawdziwą M. Mizerny dźwięk i standardowo montowany napęd na 4 koła xDrive wyraźnie kłócą się z pierwotnymi założeniami tej serii.
Ferrari FF
Ferrari produkuje auta sportowe od końca lat 40. XX wieku. Od zawsze wozy z wierzgającym koniem na masce budziły emocje, przez lata były też synonimem luksusu, sportowych tradycji i bezkompromisowego szaleństwa. Pod maskami modeli Ferrari gościły silniki V8 i V12. W niektórych autach montowano je centralnie (np. w Ferrari F40), w innych przed kabiną pasażerską (np. w modelu 550 Maranello).
Jednak bez względu na umieszczenie jednostki napędowej napęd we wszystkich modelach Ferrari (czy to biorących udział w wyścigach, czy w wozach cywilnych) zawsze przekazywany był wyłącznie na koła osi tylnej. Tak było aż do 2011 roku, kiedy na rynku pojawiło się kolejne Ferrari oznaczone symbolem FF.
Pod jego maską znajduje się silnik V12 o mocy 660 KM, pozwalający osiągnąć pierwszą setkę w 3,7 s i cieszyć się prędkością maksymalną rzędu 335 km/h. Niestety, wbrew tradycji model FF został wyposażony w elektronicznie dołączany napęd na 4 koła. System załącza napęd na 4 koła przy wyższych prędkościach, aby zapewnić wyższe bezpieczeństwo. Tylko kogo obchodzi bezpieczeństwo w takim aucie. Liczy się przede wszystkim dreszczyk emocji. Inność potęguje także możliwość komfortowej podróży w cztery osoby.
Mini Countryman
Pierwotnym założeniem marki Mini, która w 2000 roku została wykupiona przez BMW, było stworzenie małego miejskiego i zarazem luksusowego auta nawiązującego stylistycznie do Morrisa Mini produkowanego kilkadziesiąt lat wcześniej, który z założenia był pojazdem dla mas. Jednak w związku z panującą modą na wskrzeszanie motoryzacyjnych legend rozpoczęto produkcję nowego modelu One, który bardzo szybko podbił serca nie tylko Brytyjczyków, ale i mieszkańców innych części Europy.
Za sprawą dużego sukcesu rynkowego marka Mini postanowiła systematycznie wprowadzać na rynek kolejne modele. W następnych latach w salonach brytyjskiej marki pojawiły się wersje kabriolet oraz Clubman, czyli niewielkie kombi, które również miało swojego odpowiednika w jednaj z odmian starszego Mini. W 2010 roku szefostwo Mini wpadło na pomysł wyprodukowania nieco odbiegającego od standardów marki małego SUV-a - Countrymana.
De Tomaso SLC
Od 1959 roku aż do początku lat 90. włoska marka De Tomaso założona przez Argentyńczyka Alejandro de Tomaso produkowała przepiękne sportowe auta. Wśród jej najbardziej rozpoznawalnych modeli warto wymienić między innymi Vallelungę, Mangustę czy chyba najpopularniejszą Panterę. Z roku na rok marka się rozwijała, stosując coraz większe i wydajniejsze silniki.
Model Vallelunga był napędzany przez 1,5-litrowy silniczek o mocy zaledwie 105 KM, a w Manguście i Panterze zastosowano znacznie większe jednostki napędowe o pojemnościach 4,7 i 5,8 l o mocy około 300 KM. W ofercie De Tomaso dostępny był również piekielnie szybki sportowy sedan Deauville.
Niestety w latach 90. marka nieodwracalnie zniknęła z rynku. Na szczęście w 2011 roku podjęto próbę jej wskrzeszenia, prezentując nowy model SLC. Niestety, auto w ogóle nie przypominało tego, czym było De Tomaso w latach swojej świetności. Ze względu na brak sportowego charakteru luksusowy, 300-konny crossover zawiódł fanów tej włoskiej marki - i to na całej linii. Z pewnością nie oczekiwali oni modnego i wygodnego kanapowozu, ale bezkompromisowego GT.
Skoda Superb
Skoda od czasu zakończenia II wojny światowej była kojarzona przede wszystkim z tanimi autami, takimi jak modele 100, 120 L czy Favorit, które jednak w czasach PRL-u nie były dostępne dla wszystkich. Po upadku ZSRR wiosną 1991 roku Skoda została wykupiona przez koncern VW AG i pod jego skrzydłami systematycznie restrukturyzowana i modernizowana.
Nowe modele czeskiej marki, takie jak Felicia czy Octavia, miały już coraz mniej wspólnego z dawnymi konstrukcjami, a coraz więcej z autami ze znaczkiem VW. Ze względu na duże zainteresowania modelami marki, które stały się w praktyce tańszymi odpowiednikami Volkswagenów, Czesi postanowili wprowadzić na rynek luksusową limuzynę - Superba.
Pomimo wątpliwego prestiżu i sceptycznego podejścia dziennikarzy samochód sprzedawał się rewelacyjnie i w związku z tym po latach wprowadzono do produkcji kolejną odmianę Superba, tym razem również w wersji kombi. Pewnie nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale tak naprawdę pierwsza generacja Superba była produkowana jeszcze przed II wojną światową. Trzeba jednak pamiętać, że przed II wojną światową Skoda była marką zupełnie inaczej postrzeganą niż po jej zakończeniu.
Porsche Panamera S Hybrid
O tym, że Porsche lubi łamać konwenanse, wiemy od 2002 roku, kiedy rozpoczęto produkcję modelu Cayenne, mającego być maszynką do zarabiania pieniędzy. Auto właściwie nie miało nic wspólnego z dotychczas produkowanymi sportowymi maszynami. Inżynierowie Porsche postanowili jednak pójść o krok dalej i w 2009 roku zaprezentowali 4-drzwiową limuzynę przypominającą nieco rozciągniętą 911.
Rok temu do oferty silnikowej Panamery trafiły dwie jednostki napędowe, które tak naprawdę nie powinny nigdy znaleźć się w aucie ze znaczkiem Porsche. Pierwsza z nich to 3-litrowy diesel, druga to połączenie silnika benzynowego z elektrycznym, znanym jako napęd hybrydowy. Dlaczego takie motory nie powinny być dostępne dla Panamery? Diesel kojarzy się z oszczędzaniem, a decydując się na luksus, musimy się liczyć z rezygnacją z oszczędzania.
Ponadto jego charakterystyka nie pasuje do prestiżowego auta sportowego. Z kolei hybryda została przynajmniej teoretycznie stworzona po to, żeby zmniejszyć wpływ szkodliwych spalin na środowisko. A czy głównym zamysłem Porsche przy konstruowaniu aut jest dbanie o środowisko? Na pewno nie. Dowodem na to jest choćby slogan reklamowy promujący jeden z jej modeli: „Porsche, szybko zabija muchy”.