Poradniki i mechanika2 tys. zł za proste naprawy? Czytelnik aż zadzwonił zapytać, czy go nie oszukują

2 tys. zł za proste naprawy? Czytelnik aż zadzwonił zapytać, czy go nie oszukują

Skontaktował się z nami czytelnik, pytając z niedowierzaniem, czy serwis jego prostego auta może być aż tak drogi, jak proponują mu w warsztacie? Chciał się upewnić, czy ktoś go nie oszukuje. Okazuje się, że nie.

W warsztacie samochodowym zwykle zostawiamy kilkaset złotych, ale gdy trzeba zrobić większy serwis auta, rachunek może opiewać na kilka tysięcy.
W warsztacie samochodowym zwykle zostawiamy kilkaset złotych, ale gdy trzeba zrobić większy serwis auta, rachunek może opiewać na kilka tysięcy.
Źródło zdjęć: © fot. Darek Redos/Reporter/East News
Marcin Łobodziński

20.03.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:32

Pan Piotr był pierwszym czytelnikiem, który zgłosił się do nas przez formularz WP Pomaga. Zaproponowałem mu zakup Volkswagena Golfa Plus. Takie auto nabył.

Egzemplarz z 2006 roku zakupiony za 23 tys. zł miał już instalację gazową i był w bardzo dobrym stanie wizualnym oraz technicznym. Sam system LPG był też po drobnych naprawach.

Jednak przyszedł czas na pierwszą usterkę – hałasowały hamulce z tyłu. Pan Piotr udał się do lokalnego serwisu niezależnego, aby dowiedzieć się, na czym polega problem. Mechanicy sprawdzili przy okazji ogólny stan pojazdu i za ich namową nasz czytelnik stwierdził, że czas zrobić większy przegląd niż tylko naprawę – jak się okazało – zacisku hamulcowego.

Po dokładnym zweryfikowaniu stanu technicznego okazało się, że zarówno tarcze hamulcowe, jak i klocki na obu osiach są do wymiany. Płyn hamulcowy też już nie trzymał parametrów. W ramach wiosennego przygotowania pan Piotr zdecydował się także na serwis klimatyzacji, wymianę oleju silnikowego oraz filtrów – oleju, powietrza, kabinowego i paliwa.

Wstępnie usługę wyceniono na ok. 2 tys. zł w zależności od tego, w jakim stanie jest zacisk hamulcowy. Czy wystarczy go zregenerować, czy trzeba wymienić na nowy. W tym momencie pan Piotr zwątpił.

Zadzwonił do mnie z pytaniem, czy go nie oszukują, bo to strasznie drogo. Rzeczywiście lista czynności nie jest długa i nie są to poważne naprawy, lecz wymiana części i materiałów eksploatacyjnych. W pierwszym momencie pomyślałem, że faktycznie drogo, ale gdy wziąłem w rękę kalkulator i szacunkowo policzyłem wszystko, wyszło mi 2,2 tys. zł.

  • Koszty napraw bywają bardzo zróżnicowane. W przypadku tych większych i niespodziewanych nieufni klienci oczywiście się zdarzają - komentuje Grzegorz Tomala z serwisu GT Klima Tomala, należącego do sieci ProfiAuto.
  • W moim odczuciu jest to jednak niewielki procent. Zdenerwowanie może potęgować nieodpowiednia komunikacja. Dlatego w warsztacie powinien być dostępny cennik świadczonych usług z aktualnymi kwotami i stawką roboczogodziny. Klienci bywają zaskoczeni także dlatego, że niektóre awarie czy zużyte elementy widać dopiero po wjechaniu na podnośnik. Mechanik powinien więc skontaktować się z właścicielem pojazdu i poświęcić chwilę na wyjaśnienie charakteru awarii i jej konsekwencji. Wtedy opór ze strony klienta zwykle znika - dodaje.

Poprosiłem o wycenę takiego zakresu usług w innym warsztacie, w którym sam serwisuję auto, i otrzymałem propozycję na 2,4 tys. zł! Zapytanie wysłałem też do ogólnokrajowej, dużej sieci ProfiAuto Serwis, gdzie wyceniono wszystko na kwotę 2537 zł.

Tanie auto i drogi serwis - skąd się bierze cena?

Pan Piotr ostatecznie otrzymał rachunek na kwotę 1950 zł, ale nie wymieniono mu czynnika układu klimatyzacji, bo uznano to za zbędne. W omawianym przypadku mamy do czynienia z kilkoma usługami dotyczącymi różnych obszarów: hamulce przednie, hamulce tylne, układ klimatyzacji, silnik. Do każdego robocizna liczy się oddzielnie i stąd też tylko za nią trzeba było zapłacić 620 zł.

Stawka roboczogodziny w tym warsztacie to 80 zł. Dla porównania, w dużej sieci ProfiAuto Serwis - 120 zł (stawka uśredniona). Reszta to części i materiały eksploatacyjne stosunkowo dobrej jakości. Biorąc pod uwagę, że jest ich kilka, nazbierała się kwota sporo ponad 1000 zł.

Wbrew pozorom serwis tego samochodu nie był drogi. Z uwagi na popularność modelu i zamienne części z wieloma innymi autami, niektóre z nich są wręcz bardzo tanie.

Czy da się to zrobić taniej?

Porównując wycenę serwisu, który naprawił auto panu Piotrowi oraz sieci ProfiAuto, widać wyraźne różnice w cenie roboczogodziny - 40 zł. Jednak nie należy przyglądać się wyłącznie temu przy prostych naprawach.

Jeśli usterka nie wymaga długotrwałego poszukiwania problemu lub jest to wymiana materiałów eksploatacyjnych, cena roboczogodziny nie jest aż tak istotna. Ważniejszym może się okazać dobór części zamiennych i ich ceny.

Przykład - w warsztacie wyceniono panu Piotrowi wymianę płynu hamulcowego na 120 zł (usługa plus płyn). W serwisie ProfiAuto jest to 87 zł przy znacznie wyższej stawce za roboczogodzinę. To właśnie w tym obszarze warsztat może "odrabiać" sobie straty wynikające z nisko wycenionej pracy.

Pokazałem rachunek zaprzyjaźnionemu mechanikowi, który naprawia i serwisuje auta po godzinach pracy we własnym garażu. Nie prowadzi działalności gospodarczej, oficjalnie nie ma warsztatu, nie zatrudnia pracowników. Zapytałem, ile taniej pan Piotr zapłaciłby u niego.

  • Widzę, że jak na duży profesjonalny serwis, ceny robocizny i części są tu dość niskie. Gdybym ja to robił, rachunek byłby niższy może o 100-200 zł, ale tylko dlatego, że pewnie podjąłbym się regeneracji zacisku, co kosztowałoby ok. 150-200 zł, a nie ponad 300. Serwis wymienił go na nowy, dość drogi, ale przynajmniej wysokiej klasy - mówi mechanik. - Cena całości jest naprawdę rozsądna. Taniej można to zrobić tylko we własnym zakresie - dodaje.
  • Rozumiem na czym polega "problem". Wielu klientów robi pojedyncze rzeczy, za co płacą 200-400 zł jednorazowo, jak za zakupy w supermarkecie. Tak byłoby w przypadku naprawy samego hamulca z tyłu, nawet z wymianą tarcz i klocków. Nie jest to duży wydatek. Jednak gdy mamy do czynienia z większym zakresem prac, jak w tym przypadku, pojawiają się już kwoty czterocyfrowe. Dla niektórych to więcej niż połowa wypłaty i jako jednorazowy wydatek może przerazić. Na fakturze z ASO na pewno pojawiła by się "trójka" z przodu, jeśli to pocieszy waszego czytelnika. Takich klientów cenię, bo przyjadą raz na kilka lat, zrobi się całość i jest spokój - podsumowuje mechanik.
Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (45)