W Fordzie piekło zamarzło. Nie będzie Focusa RS, a Mustang będzie hybrydą 4x4

Fani Forda zostaną wystawieni na ciężką próbę. Przed amerykańskim koncernem rysuje się perspektywa trudnej przyszłości nie tylko przez komplikacje wynikające z pandemii koronawirusa, ale i pozostających w mocy norm emisji spalin. Te drugie będą nas kosztować utratę wielbionych modeli w formie, jaką znamy dzisiaj.

Ford Focus RS (2019) (fot. Marcin Łobodziński)
Ford Focus RS (2019) (fot. Marcin Łobodziński)
Mateusz Żuchowski

21.04.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:51

Ford musi mierzyć się z coraz większymi wyzwaniami. Choć w skali globalnej koncern mógł zaliczyć poprzedni rok do udanych (utrzymano poziom zysków z roku 2018), działalność poza Ameryką Północną przyniosła 800 milionów dolarów strat, a produkcja spadła o 10 procent.

Amerykanie muszą więc decydować się na coraz bardziej radykalne oszczędności. Pierwsze sygnały zapowiadające trudne decyzje pojawiły się już jesienią zeszłego roku, gdy zapowiedziano zamknięcie sześciu z 24 fabryk koncernu w Europie. Od początku tego roku importerzy marki na naszym kontynencie w zaczęli ogłaszać plany wygaszania części umów dealerskich.

Efekty tych zmian będzie widać szczególnie w Wielkiej Brytanii, gdzie przez najbliższe pięć lat ma zostać zamknięta blisko połowa salonów Forda. To wszystko jeszcze w momencie, gdy nikt z zarządu nie przewidywał skali wyzwania związanego z zamrożeniem rynku przez pandemię koronawirusa.

Koniec Focusa RS, Mustang z hybrydą

Problemy urosły do takiej skali, że Ford wycofuje się z prac nad modelami, które nie są kluczowe dla przetrwania koncernu. Jak się okazuje, obok C-Maxa i Ka+, do takich modeli można zaliczyć niestety Focusa RS. Produkcja tego bardzo cenionego w gronach entuzjastów hot-hatcha zawsze motywowana była bardziej ambicjami części pracowników koncernu niż rachunkiem ekonomicznym. Każda z trzech dotychczasowych generacji wyposażona była w unikalne, kapitałochłonne rozwiązania techniczne (takie jak sprzęgło Twinster w ostatnim projekcie). Ograniczona sprzedaż tak specjalistycznych modeli ledwo rekompensowała poniesione duże nakłady.

Prace nad kolejnym, czwartym Focusem RS także wymagały od Forda specjalnego traktowania. Tym razem na drodze stanęły obowiązujące już normy emisji spalin w Unii Europejskiej i kilku innych częściach świata, w ramach których średni poziom wyniku CO2 na przestrzeni całej gamy modelowej producenta nie może przekroczyć około 95 g/km.

Schodząca z rynku generacja dysponuje wynikiem dalekim od tego celu: 175 g. Jasne więc było, że dla utrzymania co najmniej takiego samego poziomu osiągów nowy model potrzebował innego napędu. Kilka miesięcy temu pojawiały się doniesienia, że trwają już całkiem zaawansowane prace nad adaptacją do tego celu układu hybrydowego plug-in bazującego na 2,5-litrowej jednostce benzynowej. W nowej generacji modelu Kuga system ten generuje 225 KM, a w Focusie RS docelowo miał osiągnąć nawet 400 KM. W takiej formie nowy hot-hatch miał zadebiutować w 2022 lub 2023 roku.

Ford Focus RS (2019) (fot. Marcin Łobodziński)
Ford Focus RS (2019) (fot. Marcin Łobodziński)

Jak się jednak okazuje, do tej premiery nie dojdzie. W ramach dalszych oszczędności Ford zaprzestał dalszych prac nad tym modelem. Tak zakończyła się trwająca (z przerwami) 18 lat historia jednego z najbardziej cenionych hot-hatchów na świecie. Fanom pozostała słabsza, przednionapędowa odmiana ST oraz pozostałe sportowe modele z gamy, takie jak Mustang.

…z tym że też nie do końca. Według już nieoficjalnych informacji surowe normy emisji WLTP dotkną także tę amerykańską ikonę, przynajmniej na naszym rynku. Wprowadzenie Mustanga na europejski rynek w 2015 roku okazało się wielkim sukcesem. Do tej pory dostarczono na nasz kontynent już 55 tysięcy sztuk bieżącej generacji. Ford naturalnie chce więc utrzymać ten dobry trend, ale by to zrobić, musi znów sięgnąć po radykalne rozwiązania.

Ford Mustang Mach-E (2020) (fot. Michał Zieliński)
Ford Mustang Mach-E (2020) (fot. Michał Zieliński)

Takim ma być hybrydyzacja napędu. Najbardziej prawdopodobnym kandydatem do tej roli wydaje się układ plug-in z trzylitrowym silnikiem V6 o łącznej mocy 457 KM, który uzyskał już unijną homologację w dostępnym także w Polsce, flagowym SUV-ie Explorer. Gdyby zastosować go w nowym Mustangu oznaczałoby to, że nowa generacja będzie nie tylko pierwszą z napędem hybrydowym, ale i pierwszą napędzaną na cztery koła. W podstawowym trybie jazdy nowy amerykański muscle car poruszałby się wyłącznie z pomocą silnika elektrycznego przekazującego moc na oś przednią.

Teorię tę zdaje się potwierdzać inna nadal nieoficjalna informacja, że Mustang będzie dzielił z nowym modelem Explorer nie tylko silnik, ale i całą płytę podłogową CD6, która ma pozostać jedyną platformą w koncernie Forda zdolną pomieścić taki układ napędowy. Ograniczenie liczby płyt podłogowych na przestrzeni gamy ma być kolejnym sposobem na poszukiwanie dalszych oszczędności.

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)