Ford Ka+ Active: świetne auto schowane pod kostiumem crossovera
Najtańszego modelu Forda próżno szukać w rankingach sprzedaży, co jest sporym zaskoczeniem. Rok po premierze Ka+ przeszedł lifting, dzięki czemu stosunek ceny do jakości jest jeszcze lepszy. Czy to wystarczy, by przekonać do niego Polaków?
Mógłbym tu przepisać listę 30 najpopularniejszych samochodów wybieranych przez klientów indywidualnych w Polsce, ale przecież widzicie, co jeździ po ulicach. A raczej – co po nich nie jeździ. Mam na myśli wprowadzonego w zeszłym roku Forda Ka+, czyli budżetowy model, który zastępuje bazową Fiestę.
Już wtedy zasłużył na tytuł "wzorca budżetowego samochodu segmentu B", lecz z jakiegoś powodu nie przekonał do siebie kierowców. Być może chodziło o indyjski rodowód auta, może to kwestia nazwy nawiązującej do malutkiego Ka sprzed lat, trudno powiedzieć. Wiem natomiast, że Ford niedawno odświeżył Ka+, dzięki czemu model stał się jeszcze lepszą propozycją.
Co się zmieniło?
Na pierwszy rzut oka – niewiele. Nowszego Ka+ można rozpoznać po zmienionych reflektorach oraz nowych pasach przednim i tylnym. Pojawiły się też nowe wersje stylistyczne White oraz Black, a także uterenowiona odmiana Active, którą przyszło mi testować.
W gamie silników pojawiła się jednostka Diesla 1,5 TDCi o mocy 95 KM. Benzynowy motor ma teraz trzy cylindry, ale taką samą pojemność 1,2 litra i jest dostępny w identycznych wariantach mocy: 70 i 85 KM. Fordowi udało się jednak zwiększyć o 10 proc. moment obrotowy w zakresie 1000-3000 obr./min.
Producent wprowadził też nowe elementy wyposażenia opcjonalnego. Klienci mogą teraz wybrać automatyczne wycieraczki i światła oraz podgrzewaną przednią szybę. Wisienką na torcie jest świetny system multimedialny Sync3 oferujący możliwość podpięcia smartfona za pomocą Apple CarPlay czy Android Auto.
Jak się żyje z nowym Fordem Ka+?
Zaskakująco dobrze. Po pierwsze, Ka+ jest trochę jak Tardis z serialu "Doctor Who": mały na zewnątrz, ale przestronny w środku. Na pokładzie wygodnie mogą podróżować cztery dorosłe osoby, a miejsca z tyłu jest nawet więcej niż w nowej Fieście. Do tego małe wymiary pozwalają na sprawne przeciskanie się przez miasto. Pozycja za kierownicą jest bardzo dobra, podobnie jak z ergonomią wnętrza.
Po drugie, mój egzemplarz oferował rozwiązania, których nie spodziewałbym się w aucie tej klasy. Jednym z nich była klimatyzacja automatyczna, drugim wspomniany już system Sync3. Podłączając kablem telefon, miałem dostęp do muzyki ze Spotify i nawigacji Google Maps, czyli wszystkiego, czego potrzebuję w samochodzie. Obie opcje są dostępne jako pakiet Cool&Sound do wersji Trend Plus i Active za 2500 zł, co jest ceną wyjątkowo atrakcyjną. Brałbym bez zastanowienia.
Po trzecie, autem po prostu jeździ się przyjemnie. Ka+ prowadzi się bardzo dobrze (w końcu niebieski owal zobowiązuje), a zawieszenie jest idealnie zestrojone na miejskie nierówności. Testowana wersja z mocniejszym silnikiem benzynowym średnio zużywała w okolicy 8 l/100 km i gwarantuje wystarczającą dynamikę, o ile trzymamy się z dala od dróg szybkiego ruchu. Gdy wskazówka prędkościomierza przekroczy 100 km/h, Ka+ męczy się jak turyści w klapkach wspinający się na Śnieżkę.
Aha, czyli jednak ma jakieś wady!
Oczywiście, że ma. Gdybyśmy nie rozmawiali o samochodzie budżetowym, przyczepiłbym się na przykład do tego, że pokrętło od ustawiania temperatury klimatyzacji jest z prawej, a nie z lewej strony. Albo, że półeczka nad portem USB może nie zmieścić większości nowych, dużych smartfonów. Jednak trzeba pamiętać, że to samochód, którego cena początkowa wynosi 41 650 zł (a w promocji nawet 40 950 zł), więc na niektóre rzeczy można przymknąć oko.
Ford to świetnie wie, dlatego Ka+ niczego nie udaje. To mały, miejski samochód, który ma służyć do przemieszczania się z punktu A do punktu B. Masz móc zabrać w nim znajomych, mieć dostępne najbardziej podstawowe wyposażenie, a wszystko stawia funkcjonalność nad modę. Dlatego lifting modelu można śmiało określić jako udany. Może zmian nie ma sporo, ale są przemyślane. Prosty przykład. Wcześniej brakowało przycisku do otwierania klapy bagażnika z zewnątrz. Teraz się taki pojawił.
Skoro Ka+ niczego nie udaje, to po co wersja Active, która udaje SUV-a?
Bardzo proste. Choć filozofia Ka+ zdaje się być sprzeczna z taką wersją, to Ford nie ograniczył się jedynie do plastikowych osłon nadwozia i faktycznie oferuje model, który trafi do bardziej wymagających klientów. Ka+ Active ma aż 18 cm prześwitu, co jest wartością większą niż w niejednym crossoverze segmentu B a nawet niektórych SUV-ach.
Pozostaje pytanie, czy 55 950 zł (lub 51 600 zł w promocji), jakie trzeba wydać na topową wersję Ka+, jest uzasadnione? Active wymaga 8400 zł dopłaty (w stosunku do optymalnego Trend Plus) i oferuje za to dodatkowo 15-calowego felgi, skórzaną kierownicę oraz tempomat. Po wybraniu tych opcji różnica spada do 5750 zł lub 4900 zł w przypadku droższych obręczy.
Moim zdaniem, jeśli Ka+ ma być samochodem do miasta, lepiej te pieniądze zainwestować we wspomniany Cool&Sound oraz – jeśli ktoś naprawdę chce się wyróżnić – jeden z pakietów stylistycznych. Tak skonfigurowany egzemplarz z mocniejszym silnikiem benzynowym będzie kosztował 52 050 zł, a po uwzględnieniu obowiązującej obecnie promocji – 47 700 zł. Ja czuję się przekonany.