Pierwsza jazda: Seat Ibiza i Arona po liftingu - nie martwcie się o przyszłość
Wbrew plotkom i spekulacjom Seat nigdzie się nie wybiera. Hiszpańska marka ma konkretne plany, które zamierza zrealizować w najbliższych latach. Zaczyna od zmodernizowanych wersji Ibizy i Arony. Sprawdziłem, jak zmieniły się te modele.
W ostatnich latach Seat nie ma najlepszej prasy. Od czansu wydzielenia Cupry jako osobnej marki, wiele osób kwestionuje sens jego istnienia. Podczas gdy Cupra sypie premierami jak z rękawa, Seat pozostaje bierny - najnowszym modelem w gamie jest Leon, który debiutował w 2020 roku. Od tego czasu Cupra pokazała Borna, Tavascana, Terramara i Ravala. Plotki o rzekomym wygaszaniu Seata nie powinny więc dziwić.
Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana. Wystarczy bowiem przyjrzeć się wynikom sprzedaży, by zrozumieć, że rezygnacja z Seata byłaby głupotą. W 2024 roku marka sprzedała 310 tys. aut na całym świecie, notując 7,5-procentowy wzrost w stosunku do roku 2023 i wyprzedzając Cuprę o ponad 70 tys. sztuk, a zysk operacyjny wyniósł rekordowe 633 mln euro.
Nieźle jak na producenta operującego na niemłodych już produktach. Warto jednak zauważyć, że w ujęciu czysto biznesowym, leciwa gama stanowi o sile Seata, gdyż firma zarabia, nie generując przy tym kosztów na rozwój nowych modeli. Te, które są w ofercie, już dawno się zwróciły, a teraz pozwalają utrzymać stabilne zyski.
Nic więc dziwnego, że Volkswagen dał Hiszpanom zielone światło na kolejne lata. Teraz Seat ma oficjalnie pełnić rolę najtańszej marki w koncernie, celującej w dwie dość skrajne grupy klientów. Pierwszą mają stanowić młodzi ludzie szukający przystępnych cenowo, ale atrakcyjnych wizualnie aut. Drugą natomiast, dojrzalsi klienci ceniący sprawdzone konstrukcje i łatwość obsługi. Oczywiście, by utrzymać zainteresowanie kupujących i zadowolić unijnych urzędników, nie obejdzie się bez wizualnego pudrowania i modyfikacji na polu napędów
Pełną elektryfikację zostawiono Cuprze, w Seacie natomiast pojawi się więcej hybryd. Do gamy Leona obecnie oferowanego z miękkimi hybrydami oraz napędem typu plug-in, w 2028 roku dołączy także wersja Full Hybrid. Natomiast rok później (po 9 latach od rynkowego debiutu) model zostanie poddany modernizacji.
Nowości, w postaci dodania miękkich hybryd, w 2027 roku czekają nas także w gamach Ibizy i Arony. Oba modele właśnie przeszły lifting i już na początku 2026 roku wjadą do salonów. Póki co, jeszcze ze "starymi" silnikami. Podczas niedawnych pierwszych jazd sprawdziłem, jak się zmieniły i - co najważniejsze - czy nie straciły swoich największych zalet.
Starzy znajomi
Ibiza i Arona mają na karku aż 8 lat. Oba modele debiutowały w 2017 roku, a cztery lata później przeszły facelifting. Wówczas nikt raczej nie sądził, że nie będzie to ostatnia modernizacja. Teraz Hiszpanie zafundowali kolejną kurację odmładzającą.
Dość skromną, ale trzeba przyznać, że Ibiza i Arona nie potrzebowały rewolucji. Dynamiczne, ostre linie okazały się ponadczasowe, więc mimo upływu lat oba modele nadal mogą się podobać. Styliści Seata ograniczyli się więc do detali, w postaci reflektorów z dodatkowym podcięciem u dołu czy nowej sygnatury świateł do jazdy dziennej.
Zmodyfikowali też zderzaki - ten w Ibizie stał się ostrzejszy, a w Aronie masywniejszy, dzięki czemu auto wygląda na większe niż dotychczas. Warto wspomnieć także o światłach przeciwmgielnych, które przeniesiono niżej i otoczono czarnymi ramkami, czy o większej atrapie chłodnicy.
Zwieńczeniem zewnętrznych zmian są nowe wzory felg dostępnych w rozmiarach od 15 do 18 cali oraz odważne lakiery: Liminal, Oniric i Hypnotic, które można łączyć z kontrastującymi odcieniami dachu - Midnight Black i Manhattan Grey.
W kabinie z kolei znajdziemy tapicerkę w nowych wzorach i kolorystyce oraz więcej miękkich materiałów wykończeniowych. Nowością jest też system audio Seat Premium Sound z sześcioma głośnikami, subwooferem i wzmacniaczem o mocy 300W, a także ulepszona ładowarka bezprzewodowa o mocy 15 W z chłodzeniem.
Reszta została bez zmian, co stanowi dobrą wiadomość dla tych, którzy cenią sobie łatwość obsługi. Pozycja za kierownicą jest świetna, fotele wygodne i z bardzo długimi siedziskami, a zakres ich regulacji jest imponujący. Do tego są fizyczne przyciski i pokrętła odpowiadające za obsługę większości funkcji. Z punktu widzenia ergonomii naprawdę trudno zrobić to lepiej.
Wizualnie też jest nieźle, choć ekran multimediów z szeroką, czarną ramką zdradza wiek konstrukcji. Podobnie jak intuicyjność ich obsługi. Za to trudno mieć zarzuty do szybkości i płynności działania, co wcześniej nie było tak oczywiste. Ciekawostkę w kabinie stanowi też klasyczna dźwignia hamulca ręcznego - znajdziemy ją nawet w wersjach z automatyczną skrzynią.
I tu przechodzimy do wrażeń z jazdy, które - tak jak przed liftingiem - są raczej pozytywne. Tradycyjnie dla Seata, w obu modelach dostajemy sztywno zestrojone podwozie, które przeciętnie filtruje nierówności jezdni, ale w połączeniu z dość bezpośrednim układem kierowniczym pozwala na dynamiczną jazdę w zakrętach. Do pełni szczęścia brakuje tylko większego oporu. Z drugiej strony - lekkość działania docenimy w mieście, będącym naturalnym środowiskiem obu modeli.
Jeśli chodzi o silniki, dotychczasowa gama została bez zmian. Oznacza to, że do wyboru mamy:
- 3-cylindrowy silnik 1.0 MPI o mocy 80 KM z 5-biegową manualną skrzynią biegów (wyłącznie w Ibizie),
- 3-cylindrowy silnik 1.0 TSI o mocy 95 KM z 5-biegową manualną skrzynią biegów,
- 3-cylindrowy silnik 1.0 TSI o mocy 115 KM z 6-biegową manualną lub 7-biegową skrzynią biegów DSG,
- Silnik 1.5 TSI 150 KM z 4 cylindrami i 7-biegową skrzynią DSG.
Podczas pierwszych jazd miałem okazję sprawdzić Ibizę z jednostką 1.0 115 KM i skrzynią DSG oraz Aronę z 1.5 TSI 150 KM, także z automatem. Co ciekawe, w mieście to ten pierwszy wydawał się żwawszy, głównie za sprawą skrzyni, która zdawała się bardziej chętna do współpracy niż w mocniejszym wariancie.
Czuć, że oprogramowanie przekładni w odmianie 1.5 skalkulowano przede wszystkim pod ekologię i normy emisji spalin, bo jej reakcje w zwykłym trybie są bardzo ospałe - niestety jest to przypadłość znana z wielu modeli koncernu Volkswagena. Lekarstwem jest korzystanie z trybu Sport, który wyraźniej zdradza, że pod maską drzemie 150 KM.
Ostatecznie jednak Arona i Ibiza jeżdżą tak, jak jeździły. Trudno, by było inaczej, gdyż praktycznie nic się nie zmieniło. Możliwe, że pewną ewolucją w tej kwestii będą zapowiadane odmiany z miękką hybrydą, które dołączą do gamy w 2027 roku.
Ma być tanio i dobrze
Równie kosmetyczne zmiany, co w wyglądzie i technikaliach mamy znaleźć w cenniku. Seat obiecuje uproszczenie oferty do trzech wersji wyposażenia i zachowanie dotychczasowych cen, co w połączeniu ze standardową, 5-letnią gwarancją ma pozwolić na rywalizację z coraz bardziej ekspansywnymi markami z Chin.
Arona i Ibiza powinny jednak przyciągnąć nie tylko poszukiwaczy cenowych okazji, ale i wszystkich tych, którzy cenią sprawdzone, dopracowane konstrukcje. Wiek jest paradoksalnie ich dużą zaletą, gdyż trudno znaleźć współczesnych konkurentów z równie dojrzałym, ergonomicznym wnętrzem i 4-cylindrowymi silnikami w ofercie. Dobrze, że wciąż są takie auta.