Używane Volkswagen up!, Škoda Citigo i Seat Mii – poradnik kupującego
W 2011 roku Grupa Volkswagena zaprezentowała model segmentu A, który do dziś odnosi spore sukcesy na rynku europejskim. Dobrze skonstruowane auto, sprzedawane przez trzy marki można cenić za wiele rzeczy, ale czy po pięciu latach produkcji warto kupić używane?
14.02.2017 | aktual.: 30.03.2023 10:02
Charakterystyka modelu
Volkswagen up!, a także jego bliźniaki Škoda Citigo i Seat Mii, zadebiutowały w 2011 roku jako model segmentu A. Bryła produkowanego w Bratysławie auta wprost wskazuje na to, że ponad formę postawiono funkcjonalność i tak w praktyce jest.
Do samochodu zmieszczą się cztery dorosłe osoby i każda z nich znajdzie dla siebie wystarczającą przestrzeń. Wersja trzydrzwiowa, za sprawą szerokiego otworu wejściowego, jest niemal tak samo praktyczna jak pięciodrzwiowa, a bagażnik, choć bardzo krótki, jest na tyle głęboki, że można do niego zmieścić nawet wózek dziecięcy typu spacerówka. Jego pojemność to 251 litrów. Jeżeli chodzi o przewożenie maluchów, mała ciekawostka - wygodniej jest sadzać je w foteliku zamontowanym z tyłu, w odmianie trzydrzwiowej.
Siedząc z przodu ma się poczucie bardzo dużej przestrzeni, ponieważ w kabinie panuje minimalizm. Deska rozdzielcza prawie nie istnieje, zrezygnowano nawet z paneli drzwi. Wygląda to jednak na tyle zgrabnie, że nie znająca tego auta osoba, musi dotknąć zimnego metalu, by się przekonać, że to nie tworzywo sztuczne.
Niestety minimalizm poszedł nieco zbyt daleko i w pierwszych latach produkcji nie zamontowano po stronie kierowcy przycisku do otwierania szyby pasażera. To trochę przeszkadza. Tak samo jak system podnoszenia i opuszczania półeczki przykrywającej bagażnik. Przed zamknięciem klapy należy pamiętać o ręcznym jej opuszczeniu, ponieważ będzie zasłaniała widok do tyłu.
Tak czy inaczej, mamy do czynienia z bardzo praktycznym, małym samochodem miejskim, który pod każdym względem jest przynajmniej dobry, a pod wieloma rewelacyjny. Czy taki też jest po latach eksploatacji i czy warto kupić auta, których obecnie pozbywają się ich pierwsi właściciele?
Tylko jeden silnik
Choć przed niedawnym liftingiem Volkswagen i inne marki grupy sprzedawały up!-a, Citigo i Mii w dwóch wersjach silnikowych, to w rzeczywistości mamy do czynienia z jednym motorem, sterowanym dwoma różnymi komputerami. Na dobrą sprawę, wystarczy zamienić ECU, by mieć większą lub mniejszą moc. Podstawowy wariant ma 60 KM, natomiast mocniejszy 75 KM. W praktyce to 60-konna jednostka jest nieco zdławiona, co jest oczywiście polem do manewru na rynku wtórnym.
Wystarczy odwiedzić dobrego tunera by uzyskać 75 KM, a nawet więcej z silnika 60-konnego. Można też dokupić sobie komputer z rozbitego egzemplarza. Sam motor to 3-cylindrowa litrówka z pośrednim wtryskiem benzyny i bardzo prostą konstrukcją. Mocniejsza odmiana jeździ bardziej dynamicznie, ale słabsza też daje radę. Obie bardzo mało palą – w mieście można bez wysiłku uzyskać 5,5 l/100 km, a w trasie nawet poniżej 4 l/100 km, pod warunkiem, że będziecie unikać dróg szybkiego ruchu i jeździć zgodnie z przepisami.
O silniku trudno powiedzieć złe słowo z punktu widzenia eksploatacji. Nawet egzemplarze, które mają już za sobą 100 tys. km przebiegu nie wyglądają na zmęczone. Warto jednak pamiętać o kilku wymaganiach serwisowych. Olej zmieniamy co 15 tys. km, pomimo tego, że w większości modeli Grupy VW robi się to co 30 tys. km lub co dwa lata. Również świecie zapłonowe należy wymienić co 60 tys. km. To często one są przyczyną nierównej pracy silnika na wolnych obrotach i podczas zmiany biegów.
Pamiętać należy także o napędzie rozrządu. Producent zaleca jego wymianę co 240 tys. km, ale nawet w ASO proponuje się to robić wcześniej, przed przejechaniem 200 tys. km. Komplet bez pompy wody kosztuje około 400 zł, z pompą 700 zł, ale sama wymiana drugie tyle lub więcej. Niestety trzeba podnieść silnik ze względu na ciasną komorę.
Tylko jedna skrzynia biegów
W praktyce dwie, ale automat ASG, czyli przekładnia zautomatyzowana, jest tak nieprzyjemny, że trudno go polecić. Zmienia biegi fatalnie, trzeba na nie długo czekać i potrafi wykonać redukcję w ostrym zakręcie, czego akurat nie chciałby kierowca na śliskiej nawierzchni. Obawiamy się także o trwałość tej przekładni, a naprawa, ze względu na dość świeżą konstrukcję może być droga. Polecamy zatem ten model wyłącznie ze skrzynią manualną, która pracuje bardzo sprawnie.
Niestety są pewne zastrzeżenia co do trwałości tarczy sprzęgła. Użytkownicy jeżdżący głównie po mieście – do tego stworzono ten samochód – wymieniają tarcze nawet przed przebiegiem 50 tys. km. Niestety nie jest to tani element – jako zamiennik odpowiadający fabrycznemu kosztuje około 900 zł. Problem sprawiają także półosie. Z jednej strony łatwo zniszczyć przeguby, z drugiej powstają wycieki przy skrzyni biegów. Pomaga wymiana taniego uszczelniacza.
Ogromny wybór wersji i wyposażenia
Pośród wielu podstawowych wersji wyposażenia Volkswagena up!-a, Škody Citigo i Seata Mii, znalazły się także nie mniej liczne wersje specjalne. Klient chcący kupić tej klasy samochód, miał większy wybór chyba tylko w marce Mini. Pojawiły się odmiany dla miłośników muzyki (Groove up!), jazdy sportowej (Citgo Monte Carlo) czy po drogach złej jakości (Cross up!). Przygotowano nawet wersje luksusowe, jak Seat Mii by Mangoo.
Zobacz także
Z polskich salonów wyjeżdżały głównie Volkswageny i Škody. Pierwsze częściej trafiały do klientów indywidualnych, natomiast drugie do flot. Prawda jest taka, że cennikowo różnice są ogromne. Dla przykładu, za 40 tys. zł można wyjechać Škodą z niezłym wyposażeniem, natomiast w up!-ie było go bardzo mało. Dobrze wyposażony, mały Volkswagen musiał kosztować minimum 45 tys. zł, a najlepiej w okolicach 50 tys. zł. To samo dotyczyło Seata, dlatego Mii nie odniósł sukcesu. Tu jednak mała uwaga. Mowa o cenach z oficjalnych cenników. W praktyce, na auta przewidziano liczne promocje, zwłaszcza względem Škody.
Zobacz także
Nie wszystko działa jak powinno
Co do samego wyposażenia, w samochodzie może nie być niczego lub może być wszystko. Można było zamówić na przykład samochód bez klimatyzacji. Dlatego to jest jeden z czynników, który rzutuje na obecne ceny używanych egzemplarzy. Naszym zdaniem warto przyjrzeć się autom w wersjach specjalnych, ale jest jeden problem.
Nie wszystko działa jak trzeba, a już na pewno możecie się spodziewać kłopotów z połączeniem „stacji multimedialnej” w postaci przenośnej nawigacji, montowanej na górnej części deski rozdzielczej. Jest to fajny element łączący funkcje nawigacji i rozbudowanego komputera pokładowego, ale często zawodzi. Nie samo urządzenie, lecz połączenie zasilające. Z innej kategorii - zdarzają się także awarie kompresora klimatyzacji.
We wnętrzu, pomimo skąpej ilości elementów plastikowych, po kilku latach niektóre mogą skrzypieć. Jednak generalnie są to drobiazgi. W rankingu niezawodności TUV 2016, w gronie aut 2- i 3-letnich, VW up! zajmuje 21. miejsce z niskim odsetkiem awarii. W kategorii niezawodności te trzy modele zasługują na wysoką ocenę, choć z pewnością nie najwyższą.
Niektóre części jeszcze drogie
Ceny części, które wymienia się rzadziej są jeszcze dość wysokie, ponieważ Volkswagen up! i jego pochodne, dopiero wchodzą na rynek używanych. W ciągu kilku najbliższych, lat sytuacja znacznie się poprawi. Przykładem jest wspomniane sprzęgło, które powinno kosztować dwa razy mniej. Przy nieco większym wysiłku można już znaleźć tańsze zestawy.
Nazwa części | Cena części |
---|---|
Napęd rozrządu silnika | 400 zł |
Napęd osprzętu silnika | 100 zł |
Sprzęgło kompletne | 900 zł |
Amortyzator przedni | 140 zł |
Amortyzator tylny | 120 zł |
Wahacz zawieszenia przedniego | 230 zł |
Tarcze i klocki hamulcowe - przód | 400 zł |
Będbny i szczęki hamulcowe - tył | 550 zł |
Nie wszystko jest jeszcze dostępne od ręki, dlatego zalecamy poszukać w kilku hurtowniach. Jednak przede wszystkim polecamy ASO. W serwisach autoryzowanych prowadzi się program dla aut kilkuletnich, w którym oferowane są zamienniki dobrej jakości w dobrych cenach. Zacznijcie więc od telefonu do najbliższego ASO Škody lub Seata, nawet jeżeli macie volkswagena.
Ogólnie obsługa samochodu jest tania, jeżeli mowa o typowych naprawach okresowych. Wymiana układu hamulcowego czy zawieszenia nie sprawia żadnych problemów i nie pochłania dużych pieniędzy. Konstrukcja przedniego wahacza jest tak przygotowana, że można wymienić każdą jego część. Tylna belka naszym zdaniem przez wiele lat będzie bezobsługowa.
Gorzej jest z silnikiem i skrzynią biegów. W małej komorze wszystko jest ciasno upakowane i serwis jednostki napędowej może wymagać jej wyjęcia. Dostęp do niektórych elementów osprzętu jest trudny lub niemożliwy, bez choćby podniesienia silnika.
Seat Mii to biały kruk i jest… najtańszy
To lekka przesada, ale prawda jest taka, że jeżeli chcecie kupić naprawdę unikatowe autko, to dobrym rozwiązaniem jest Seat Mii w wersji specjalnej, np. by Mango. Nie dość, że Mii stanowi mniej niż 10 proc. rynku trojaczków z Bratysławy, to jeszcze niewiele osób jest w stanie zidentyfikować ten model. Przypomina coś znanego, ale znaczek Seata wprawia w konsternację.
Przez bardzo niedobrą dla hiszpańskiego producenta politykę cenową, często Mii opuszczały salony jako auta używane, poprezentacyjne. Mało kto je zamawiał jako nowe. Jeżeli przyjrzymy się egzemplarzom do 2015 roku, to właśnie Seaty są… najtańsze. Najdroższe sztuki mieszczą się w cenie do 30 tys. zł, podczas gdy najdroższe up!-y i Citigo lekko osiągają ceny powyżej 35 tys. zł.
Rocznik | Seat Mii | Skoda Citigo | VW up! |
---|---|---|---|
2015 | 22 000 - 25 000 zł | 27 000 - 40 000 zł | 28 000 - 40 000 zł |
2014 | 20 000 - 27 000 zł | 23 000 - 30 000 zł | 25 000 - 30 000 zł |
2013 | 19 000 - 25 000 zł | 20 000 - 30 000 zł | 20 000 - 28 000 zł |
2012 | 19 000 - 25 000 zł | 18 000 - 25 000 zł | 20 000 - 28 000 zł |
Najtańsze auta kosztują już poniżej 20 tys. zł i wcale nie oznacza to, że mają za sobą duże przebiegi. Można z powodzeniem kupić w tej cenie egzemplarz od pierwszego właściciela z polskiego salonu i z przebiegiem do 50 tys. km. Dotyczy to wszystkich trzech marek.
Na rynku nie ma jeszcze wielu typowych flotówek, ale powinny się one pojawić w ciągu dwóch lat. Wówczas wybór będzie większy, ale ostrożnie podchodzilibyśmy do takich samochodów. Mogą być już bardzo zmęczone użytkowaniem.
Zwracajcie uwagę na wyposażenie, ponieważ ma ono kluczowe znaczenie przy odsprzedaży. Podczas oględzin, sprawdźcie co działa, a co nie. Aby sprawdzić stację multimedialną, warto się przejechać.
A może na gaz?
Škoda promowała i wciąż promuje model Citigo z instalacją gazową firmy Landi Renzo, którą można było kupić w cenie około 3500-3700 zł (zależnie od roku), czyli w cenie rynkowej. Jest to dobrze działający system, którego zbiornik umieszczono w miejscu koła zapasowego. Poza tym, że ma się jedynie zestaw naprawczy, nie ma innych niedogodności.
Trzeba się jednak liczyć z większym ryzykiem wystąpienia usterki, ale nie jest to coś, z czym mechanicy sobie nie poradzą. Jeżeli kupujecie auto używane, warto rozważyć zakup egzemplarza z LPG, choć zalecamy ostrożność.
Zobacz także
Pamiętajcie, że jakiekolwiek komunikaty o błędach na zestawie wskaźników oznaczają awarię. Nie słuchajcie osoby sprzedającej, że to tylko…. Gdyby to było „tylko”, na pewno zostałoby usunięte. Co prawda silnik dobrze znosi zasilanie gazowe, ale przy dużych zaniedbaniach można zniszczyć każdą jednostkę. Zwykle problemy sprawia sam system LPG, który jest już zużyty. Dla przykładu, parownik rzadko wytrzymuje przebieg 100 tys. km i już wcześniej powinien być poddany regeneracji.
Czy warto kupić?
Naszym zdaniem Volkswagen up!, Škoda Citigo, a także Seat Mii to naprawdę dobry wybór w tej klasie. Jeżeli kupicie auto z małym przebiegiem, od pierwszego właściciela i z polskiego salonu, na pewno będziecie zadowoleni. Chcąc kupić którąś z wersji specjalnych, musicie liczyć się również z autami sprowadzonymi, ponieważ na zachodzie klienci płacili nawet dwukrotnie więcej za ten model niż my w Polsce.