Mercedes-Benz E500 to typowy przykład taniego, mocnego samochodu. Tanio kupisz, drogo utrzymasz, ale taka jest cena za przyjemność z jazdy.© mat. prasowe Mercedesa

Tanie, mocne i sprawdzone. Oto auta używane, które mają minimum 300 KM i warto je kupić

M. L.
12 marca 2021

Jeszcze nie tak dawno bazowe Porsche 911, synonim auta sportowego, miało moc 300 KM. Dziś takie wartości dalej robią wrażenie, nawet jeśli dotyczą limuzyny. Obecnie tak mocny samochód można kupić już za kilkanaście tys. zł, choć rozsądniej jest wydać więcej. Sprawdziłem ile.

Przyjrzałem się najtańszym samochodom używanym w przedziale 20-40 tys. zł, czyli ofertom "na każdą kieszeń". Oczywiście wraz ze wzrostem ceny, rośnie liczba ciekawych propozycji i naturalnie droższe auta są w lepszym stanie. Te same modele co za 20 tys. zł, można kupić również za 40 tys. zł i więcej. Dominują samochody niemieckie, nie brakuje ryzykownych wersji, ale też i dobrych. W tym zestawieniu nie opisałem jednak wszystkich modeli, a tylko te, które są sprawdzone, w miarę polecane, popularne lub mogą być ciekawą alternatywą, o której nawet nie pomyśleliście.

W tak niskim przedziale cenowym można kupić samochody nierzadko 20-letnie, już leciwe, ale jeszcze nie klasyki. Są to auta duże i pod względem bezpieczeństwa biernego (kiedy dojdzie do wypadku) trudno im coś zarzucić. Pod warunkiem, że nie są spawane z dwóch egzemplarzy i że wszystkie poduszki powietrzne działają. Łatwiej je naprawić i można oczekiwać niskiej awaryjności, a to z uwagi na prostą konstrukcję.

Eleganckie i mocne Audi A8 do dziś wygląda dobrze. Warunkiem jest odpowiedni stan techniczny.
Eleganckie i mocne Audi A8 do dziś wygląda dobrze. Warunkiem jest odpowiedni stan techniczny.© fot. mat. prasowe

Audi A8 D2

Najciekawszą propozycją, czasem nawet w cenie poniżej 20 tys. zł, jest Audi A8 D2 – samochód ten do dziś ceniony jest za względnie niskie koszty utrzymania, oczywiście jak na tę klasę. Najtańsze egzemplarze można kupić nawet za 10 tys. zł, ale szukając odmiany z silnikiem 4.2 V8 o mocy 300-310 KM (zależnie od rocznika), trzeba przygotować się na wydatek minimum 15 tys. zł i zostawić co nieco na pierwszy serwis.

Samochód ma napęd quattro, egzemplarze produkowane od 1998 roku wyposażone są w 5-biegowy automat, a silnik jest względnie prostą konstrukcją, którą można zasilać gazem. Dostęp do części zamiennych jest wzorowy, więc to najbezpieczniejszy wybór. Można też trafić na odmianę S8 z silnikiem wzmocnionym do 340 lub 360 KM z wyjątkowo egzotyczną w tym segmencie skrzynią manualną. Katalogowo taki samochód rozpędza się do setki w 5,5 sekundy.

W tej cenie A6 czy S6 to prawie żadna różnica. Pojawia się dopiero przy serwisie.
W tej cenie A6 czy S6 to prawie żadna różnica. Pojawia się dopiero przy serwisie.© fot. mat. prasowe

Audi A6 C5

Kolejną ciekawą propozycją w tym zakresie cenowym jest nieco nowsze Audi A6 C5, wyposażone w tę samą jednostkę napędową 4.2 o mocy 300 KM, choć takich aut nie ma w serwisach ogłoszeniowych wiele. Z ekonomicznego punktu widzenia jest to model podobny do A8, choć trzeba pamiętać, że np. naprawy blacharskie A8 mogą być droższe ze względu na aluminiową konstrukcję.

Główne zalety Audi A6 to przestronne i wygodne wnętrze oraz przyjemnie pracujący automat i naturalnie działający napęd quattro. Jazda takim autem to przyjemność, a jeśli spalanie was nie zadowala, można zamontować instalację LPG. Osiągi raczej są przeciętne, bo przyspieszenie do setki trwa ok. 7 sekund. Znacznie lepszą dynamikę ma S6, które na rozpędzenie się do 100 km/h potrzebuje ok. 6 sekund.

Mercedes Klasy S to przykład niezwykłej utraty wartości. Auto tak ryzykowne i drogie w naprawach, że sprzedawane w cenie niewspółmiernie niskiej do pierwotnej.
Mercedes Klasy S to przykład niezwykłej utraty wartości. Auto tak ryzykowne i drogie w naprawach, że sprzedawane w cenie niewspółmiernie niskiej do pierwotnej.© fot. mat. prasowe

Mercedes Klasy S W220

Już za nieco ponad 20 tysięcy złotych możecie stać się także właścicielami Mercedesa Klasy S (W220) lub jego dwudrzwiowego krewniaka CL (C215). Oba modele zaprezentowano w 1998 roku i były wówczas szczytem techniki, co niestety mocno obniżyło wartość aut po 20 latach. Dziś takie samochody mogą z jednej strony dawać niesamowitą frajdę z jazdy, ale kiedy zajdzie potrzeba naprawy, zrujnują nasz budżet niespodziewanie wysokimi wydatkami. Największe problemy sprawia elektryka całego pojazdu i pneumatyka zawieszenia.

Aby auto miało pod maską minimum 300 KM, musi tam pracować jednostka V8. W obu przypadkach to przynajmniej model oznaczony liczbą 500 o mocy 306 KM z bardzo chwalonym silnikiem M113. Jest to jednostka jeszcze bez doładowania i lubiąca wysokie obroty, ale z potężnym zapasem momentu również przy niskich. Dużą i wygodną limuzynę rozpędza do 100 km/h w 6,5 sekundy.

Co do samego silnika to raczej nie ma dużych obaw o awarie, a to, że posłużył za bazę do budowy wersji 55 AMG o mocy 500 KM, tylko potwierdza, że sam w sobie znosi wiele. Gorzej jest z innymi elementami auta, zwłaszcza nadwoziem, które w większości przypadków jest albo po wypadku, albo już pożera je korozja.

Stosunkowo popularny w Niemczech Cadillac Seville STS jest dość często sprowadzany do Polski i sprzedawany "za grosze".
Stosunkowo popularny w Niemczech Cadillac Seville STS jest dość często sprowadzany do Polski i sprzedawany "za grosze".© fot. mat. prasowe

Cadillac Seville STS

Cadillac Seville STS (w ogłoszeniach szukaj Cadillac STS) to ciekawa, ale i rzadsza alternatywa dla aut niemieckich, będąca przeciwieństwem wyżej opisanego Mercedesa. Tu jedynym dużym problemem, który może przynieść spore wydatki, jest właśnie silnik 4.6 V8 Northstar. Niezwykle czuły na przegrzanie i awarię uszczelek pod głowicami, a naprawa tego jest droga i przede wszystkim trzeba znaleźć osobę, która się jej podejmie. Poza tym jest bardzo wymagający pod kątem wymiany oleju.

Przedni napęd i przyspieszenie do setki w czasie ok. 7,5 sekundy oraz miękkie zawieszenie nie są tym, czego Europejczyk oczekuje od mocnego samochodu. Jednak to fajne auto dla miłośnika typowo amerykańskich pojazdów. To też jedno z najtańszych z silnikiem V8.

VW Phaeton to ciekawa alternatywa dla... Passata. Ale nie z silnikiem V10 TDI.
VW Phaeton to ciekawa alternatywa dla... Passata. Ale nie z silnikiem V10 TDI.© fot. mat. prasowe

Dla koneserów diesli i osób mających w rodzinie mechanika specjalizującego się w naprawach volkswagenów, jako taką propozycją mogą być modele Phaeton i Touareg wyposażone w silnik 5.0 TDI V10 o mocy 313 KM. Jednostka ta zapewnia sporej wielkości SUV-owi przyspieszenie do setki w czasie ok. 7,5 sekundy i niesamowitą elastyczność.

Ten silnik jest prawdziwym dziełem sztuki inżynieryjnej, a po latach - niestety - workiem wydatków bez dna. Oczywiście, utrzymany w dobrej kondycji jest cudowny, ale w tym przypadku ceny będą utrzymywać się bliżej naszej górnej granicy.

Nie warto patrzeć na najtańsze egzemplarze, bo koszty napraw są niewspółmierne do cen samochodów i przyjemności z jazdy nimi. Zresztą, jeśli można mieć Mercedesa S500 za podobne pieniądze, to sens zakupu nawet o kilka lat młodszego Phaetona można nazwać czystą fanaberią lub przekorą. Jeśli za podobne pieniądze można mieć porządnego SUV-a z USA, to po co kupować Touarega i to jeszcze w dieslu

Mercedes klasy E (W211)

Mając ponad 20 tys. zł, można już poszukać Mercedesa Klasy E (W211), który z całą pewnością nie zapisał się na kartach historii tej marki jako model wzorowy. Jednak z racji wieku (premiera w 2002 r.) jego ceny są wyższe niż starszych Klas S. Samochód też nie straszy aż tak wydatkami.

Mercedes E500 — jest ryzykowny, ale przy tej cenie to najlepsza odmiana tego modelu. (fot. mat. prasowe)
Mercedes E500 — jest ryzykowny, ale przy tej cenie to najlepsza odmiana tego modelu. (fot. mat. prasowe)© fot. materiały prasowe Volkswagena

Na szczęście, w modelu E500 montowano tę samą jednostkę M113, która generuje 306 KM i rozpędza auto do setki w ok. 6 sekund. Ten sam motor w odmianie z kompresorem w wersji E55 AMG rozwija moc 476 KM, jednak takie auto jest nie do kupienia za 40 tys. zł.

Ogólnie E500 może być samochodem dość awaryjnym, ale wszystko zależy od wcześniejszych użytkowników. Egzemplarze, w których na bieżąco usuwa się problemy, a nie tylko je maskuje, nie są aż tak kłopotliwe. Natomiast wrogiem nr 1 jest korozja i kondycja pneumatycznego zawieszenia. Duże wydatki mogą też wiązać się z regeneracją automatycznej skrzyni biegów.

Audi A6 (C6) to kusząca propozycja, ale koszty utrzymania mogą być nie do zniesienia.
Audi A6 (C6) to kusząca propozycja, ale koszty utrzymania mogą być nie do zniesienia.© fot. mat. prasowe

Audi A6 C6

Przechodząc do nieco nowszym modeli, także miłośnicy Audi mają powiększony wybór, ponieważ już w kwocie do 30 tys. zł da się kupić kolejną generację, czyli C6. Ale szczerze – przy takim budżecie prędzej skłaniałbym się do poszukiwania starszego C5 w lepszej kondycji.

Audi A6 C6 może być wyposażone w silnik 4.2 V8, ale występował on w dwóch odmianach. Do 2006 r. o mocy 335 KM - było to rozwinięcie znanej ze starej generacji jednostki, natomiast w 2006 r. zadebiutował motor z wtryskiem bezpośrednim FSI. Moc wzrosła do 350 KM, poprawiło się spalanie, ale osiągi nie bardzo. Natomiast pojawiły się nowe problemy – duże ilości nagaru i kłopotliwa konwersja na zasilanie gazem.

Poza tym samochód jest ogólnie droższy w naprawach i potencjalnie bardziej awaryjny z uwagi na lepsze wyposażenie. Plusem jest brak problemów z korozją w bezwypadkowych egzemplarzach.

Nie dość, że sportowe, to jeszcze kombi. Audi S4 ma pod maską jednostkę V8.
Nie dość, że sportowe, to jeszcze kombi. Audi S4 ma pod maską jednostkę V8.© fot. mat. prasowe

Audi S4 B6

Do 40 tys. zł to też kwota, z którą można spróbować znaleźć Audi S4 (B6). Model ten jest uważany za najlepsze wydanie S4 po 2000 r., bowiem pod maską pracuje wolnossąca jednostka V8 4.2 o mocy 344 KM. Jest to silnik, który - po zapewnieniu mu odpowiedniej opieki - ma tylko jeden techniczny problem – napęd rozrządu. Jest też inny, już przy naprawie – bardzo ciasne upakowanie go pod maską znacząco wpływa na kwotę na fakturze w rubryce "robocizna".

Natomiast samo auto to "bajka". Przyspieszenie w 5,5 sekundy do setki, niesamowite brzmienie wysokoobrotowej jednostki, rewelacyjne właściwości jezdne z napędem quattro i automat Tiptronic (jeszcze nie S tronic) zachęcają do zakupu. Serwis oczywiście jest drogi, części niektóre trzeba kupować w ASO, ale mówimy o samochodzie z naprawdę wysokiej półki i w dodatku w wersji sportowej.

Jeszcze nie M5, ale i tak typowo sportowe dla tej marki BMW 545i. Zapewnia świetne osiągi i brzmienie.
Jeszcze nie M5, ale i tak typowo sportowe dla tej marki BMW 545i. Zapewnia świetne osiągi i brzmienie.© fot. mat. prasowe

BMW Serii 5 E60

W cenie 30-35 tys. zł pojawia się więcej ogłoszeń sprzedaży modeli BMW. Są to m.in. Seria 7 (E65), którą zdecydowanie odradzam z prostej przyczyny – to nie jest budżet na to auto. Lepszym wyborem będzie BMW Serii 5 (E60), a konkretnie 545i o mocy 333 KM, choć sporadycznie trafiają się nieco słabsze odmiany 535i oraz 540i, również 300+. Skupmy się więc na tej popularnej, napędzanej jednostką N62B44 o pojemności 4,4 litra.

Nie jest to pod względem eksploatacji rewelacyjny silnik, a jego głównym problemem są wycieki oleju. Skomplikowany jest rozrząd i układ dolotowy. To sprawia, że opieką powinien zająć się specjalista od BMW, a nie przypadkowy mechanik, co oznacza, że w serwisie tanio nie będzie. Całe auto jest dość awaryjne, ale ma tylny napęd i zapewnia przyspieszenie do setki w czasie poniżej 6 sekund, co wystarczy, by przekonać miłośników marki. Jeśli jest doprowadzone do dobrego stanu, to da się je w miarę tanio utrzymać.

BMW 335i nie oznacza 3,5 litra pojemności, ale turbodoładowanie. To oczywiście... nie wróży najlepiej w przypadku tej marki.
BMW 335i nie oznacza 3,5 litra pojemności, ale turbodoładowanie. To oczywiście... nie wróży najlepiej w przypadku tej marki.© fot. mat. prasowe

BMW Serii 3 E90

Do grupy aut BMW z silnikiem o mocy 300 KM lub wyższej dochodzi w tym budżecie model 335i generacji E90. Mowa tu o topowej, niesportowej jednostce N54 lub N55 (zależne od rocznika) z doładowaniem, które zwykle w silnikach tej marki nie wróży długowieczności i niskiej awaryjności.

Doświadczony mechanik bez trudu rozwiąże każdy problem, a zadbana jednostka trochę posłuży, jednak od razu warto zaznaczyć, że jeśli nie zależy wam przede wszystkim na mocy i osiągach, to lepiej wybrać wolnossące jednostki R6.

Auto jednak kusi. Często ma napęd na cztery koła xDrive, a przyspieszenie do setki zajmuje mniej niż 6 sekund. Prowadzenie, komfort jazdy i z reguły wyposażenie są na wysokim poziomie. Warto podkreślić, że choć mówimy o BMW, to 335i nie ma tak sportowego charakteru jak Audi S4, więc jest bardziej przyjazne na co dzień.

Koszty serwisu nie powinny być wyższe niż w przypadku E60 – to lepiej dopracowana konstrukcja. Natomiast w przypadku poważniejszych awarii nie są też niskie. Podczas zakupu warto dokładnie sprawdzić historię samochodu, bo powypadkowe egzemplarze zdarzają się dość często. Cieszy spora liczba aut na sprzedaż.

Wielkie i ciasne, mocne i mało sportowe. Chrysler 300C jest dość dziwnym samochodem, ale to jedna z najtańszych opcji posiadania kultowego silnika HEMI 5.7.
Wielkie i ciasne, mocne i mało sportowe. Chrysler 300C jest dość dziwnym samochodem, ale to jedna z najtańszych opcji posiadania kultowego silnika HEMI 5.7.© fot. mat. prasowe

Chrysler 300C HEMI

Świetną propozycją zza Oceanu jest Chrysler 300C i bliźniaczy Dodge Magnum z kultową jednostką 5.7 HEMI o mocy 340 KM. Jest to oczywiście mieszanka techniki amerykańskiej i europejskiej (Daimler), co z reguły nie jest dobrym połączeniem, ale to akurat dość udany samochód.

Co ciekawe, choć bazę stanowi Mercedes Klasy E (W210), to po latach okazało się, że amerykański wóz jest mniej problematyczny (np. mniejsza korozja). To i historia wypadkowa powinny być kluczowe przy zakupie tego auta.

Sam silnik 5.7 HEMI czy skrzynia biegów nie powinny być powodem do zmartwień pod warunkiem regularnej wymiany odpowiedniego oleju. Amerykańskie jednostki nie lubią w tym zakresie zaniedbań. Śmiało można też montować LPG, co znacząco obniży koszty. Dobry jest dostęp do części zamiennych.

Warto mieć na uwadze, że nie jest to samochód sportowy i właściwościami jezdnymi nie dorównuje europejskiej konkurencji. Co więcej, komfort resorowania też nie jest rewelacyjny i to jest właśnie efekt połączenia techniki amerykańskiej i europejskiej. Mimo to przyjemność jazdy jakimkolwiek samochodem z tą jednostką jest warta tych pieniędzy. W zasięgu są auta z rocznika 2006, więc stosunkowo młode.

HEMI pod maską Jeepa Grand Cherokee to jedyna słuszna wersja.
HEMI pod maską Jeepa Grand Cherokee to jedyna słuszna wersja.© fot. mat. prasowe

Jeep Grand Cherokee WK HEMI

Kolejną propozycją z USA jest Jeep Grand Cherokee WK z silnikiem 5.7 HEMI o mocy 326 lub 352 KM. Choć to SUV, to nadaje się do jazdy po bezdrożach, wykonany w typowo amerykańsko-europejskim stylu – ani to pojazd w 100 proc. amerykański, ani europejski, choć ma więcej tego pierwszego.

Problemem generacji WK Jeepa Grand Cherokee jest kiepska jakość wykonania i podatność na korozję. Auto powstało w najgorszym dla tej marki okresie współpracy z Daimlerem. Natomiast sam silnik 5.7 to największa wartość tego modelu – bezproblemowy, jeśli jest odpowiednio serwisowany, trwały, mocny, łatwy do zagazowania. Cały napęd jeepa jest w porządku, byle wszystko było zadbane. 40 tys. zł nie jest z pewnością dobrą kwotą do zakupu tego auta, ale ładne egzemplarze nie są dużo droższe. Dobry budżet to 50-60 tys. zł.

Infiniti FX45 to SUV dobrze jeżdżący, ale mało praktyczny i zupełnie nieterenowy.
Infiniti FX45 to SUV dobrze jeżdżący, ale mało praktyczny i zupełnie nieterenowy.© fot. mat. prasowe

Infiniti FX35 i FX45

Produkowane w latach 2002-2008 Infiniti FX35 i FX45 to ciekawa i sensowna alternatywa dla jeepa, ale tylko ta druga wersja generuje ponad 300 KM, a konkretnie 320. Zapewnia niezłe osiągi, ale przede wszystkim przyjemnie brzmi i daje typowo "amerykańską" elastyczność. Ta japońska jednostka lubi też wysokie obroty. Przyspieszenie do setki trwa krócej niż 6,5 sekundy, a sprawnie działający napęd na cztery koła daje dobrą trakcję.

Warto pamiętać jednak o kilku rzeczach. Po pierwsze - choć Infiniti FX może się niektórym takie wydawać, to absolutnie nie nadaje się do jazdy po bezdrożach. Za to bardzo dobrze prowadzi się po asfalcie. Po drugie - naprawy całego układu napędowego nie należą do tanich, ponieważ jest to samochód stosunkowo rzadki. I po trzecie - wiąże się z tym również dostęp do części zamiennych, które trzeba będzie często kupować w ASO.

Ze wszystkich opisanych tu mocnych sedanów Lexus GS450h zepsuje się pewnie jako ostatni.
Ze wszystkich opisanych tu mocnych sedanów Lexus GS450h zepsuje się pewnie jako ostatni.© fot. mat. prasowe

Lexus GS 450h

Kolejna z japońskich propozycji to Lexus GS 450h trzeciej generacji, który jest hybrydą. To bodaj najlepsze auto tej klasy, jakie można kupić w tej cenie. Podstawą jest porządna, sprawdzona, niewysilona jednostka V6 o pojemności 3,5 litra, a wspomaga ją silnik elektryczny. Łącznie daje to 345 KM mocy, co pozwala na przyspieszenie do 100 km/h w czasie niespełna 6 sekund.

Dobre prowadzenie i tylny napęd są świetną odpowiedzią na konkurencję europejską, natomiast wysoka jakość wykonania i bardzo wysoka trwałość sprawiają, że auto jest warte grzechu. Jedynym zmartwieniem wcale nie jest napęd hybrydowy, ale ogólne koszty serwisu i napraw. Nawet części eksploatacyjne są drogie, jeśli samochód ma być utrzymany w dobrej kondycji, której raczej nie należy się spodziewać w kwocie do 40 tys. zł, choć można mieć szczęście.

Ostatnią ciekawą propozycją mogą być mocne wersje samochodów marki Volvo, ale te z mniejszymi silnikami turbo – nie V8, które jest dość ryzykowne.

Rozsądne, ale i mocne auto za 40 tys. zł? Gdybym sam miał kupić, to celowałbym właśnie w Volvo V70R.
Rozsądne, ale i mocne auto za 40 tys. zł? Gdybym sam miał kupić, to celowałbym właśnie w Volvo V70R.© fot. mat. prasowe

Volvo S60R i V70R

Dobrym wyborem jest model S60 pierwszej generacji oraz V70 drugiej generacji oznaczone literą R, a wyposażone w jednostkę 2.5 T, generującą równe 300 KM. To porządny motor, choć nadmiernie obciążony termicznie może "odwdzięczyć się" pęknięciem bloku. Jego wielką zaletą jest natomiast możliwość konwersji na zasilanie gazowe.

Samochody są wyposażone w napęd na cztery koła i nieźle się prowadzą, dając odpowiednią do ceny przyjemność z jazdy. Przyspieszenie do 100 km/h jest więcej niż zadowalające – 5,7 sekundy. Do wyboru są auta ze skrzynią manualną i automatyczną.

Poza wymienionymi wyżej autami pojawiają się także Range Rovery, Volvo XC90 V8 czy Porsche Cayenne. Nie są to samochody, które kupuje się za mniej niż 30 tys. zł, a najlepiej nie kupować ich wcale, więc ich nie polecam.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (81)