Używane auta po powodzi trafiają na rynek. Jak uniknąć kosztownej wpadki?
Ostatnie powodzie w Polsce sprawiły, że wiele samochodów zalanych wodą, po powierzchownym doprowadzeniu ich do ładu, trafia na sprzedaż. Są to "bomby z opóźnionym zapłonem", które w każdej chwili mogą przestać działać i zaczną sprawiać ogromne problemy. Tłumaczymy, jak rozpoznać takie auto.
Zalany samochód może sprawić wielu problemów. To, że silnik działa, auto jeździ bez zarzutu, jeszcze nie świadczy o tym, że tak będzie przez najbliższe miesiące czy lata.
Powolna korozja elementów elektroniki będzie objawiała się niespodziewanymi, trudnymi do wyeliminowania drobnymi awariami. Najkosztowniejsze są awarie wszelkiego rodzaju modułów w najnowszych samochodach - koszt ich naprawy może sięgnąć kilkunastu tys. zł. W takim aucie, z wieloma systemami bezpieczeństwa, mogą one przestać działać, lub działać nieprawidłowo, co może doprowadzić nawet do tragedii w czasie wypadku.
- Trudności w uruchomieniu silnika, nierówna praca na biegu jałowym, pojawiające się kontrolki check engine, poduszki powietrznej czy systemu ABS powinny być sygnałem, że coś jest nie tak, ponieważ samochodowa elektronika jest bardzo wrażliwa na zalanie - podpowiada Adam Lehnort, ekspert sieci warsztatowej ProfiAuto Serwis. - Dlatego jeśli coś wzbudza wasz niepokój, warto zajrzeć do styków kostek elektrycznych. Po zalaniu będą zaśniedziałe, a czasem możemy nawet dostrzec w tych miejscach pozostałości wody - dodaje.
Inna sprawa to elementy takie jak układ wydechowy (w tym filtry) czy napędowy (zalana skrzynia biegów). Przez kilka tygodni po zalaniu wszystko może pracować prawidłowo. Jeśli nie usunie się wody możliwie jak najszybciej, będzie postępował proces destrukcji, korozja. Naprawy takich elementów to wydatek rzędu od kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych.
Jak poznać auto po powodzi?
Rozpoznanie takiego samochodu będzie tym trudniejsze, im właściciel bardziej zatroszczył się o to, by przywrócić je do właściwego stanu. Dokładnie wyprane wnętrze może być pierwszą oznaką, choć nie musi. Wiele osób robi to przed sprzedażą samochodu.
Natomiast należy zwrócić uwagę na zapachy. Zajrzyjcie we wszystkie zakamarki w poszukiwaniu akcesoriów zapachowych - to powinno budzić niepokój. Sprzedawcy mogą ich używać, by wyeliminować zapach błota, mułu, wilgoci, stęchlizny.
Warto szukać śladów wody we wszystkich miejscach trudno dostępnych: w miejscu na koło zapasowe, pod samym kołem, również w rzadko używanych schowkach, pod plastikowymi, łatwo demontowanymi osłonami czy w miejscu montażu akumulatora i w obudowie filtra powietrza. Z drugiej strony, zwróćcie uwagę na to, czy w miejscu nietypowym znajdują się drobinki piasku.
- W nowych i w miarę młodych samochodach podejrzenie powinna wzbudzać pojawiająca się korozja na prowadnicach foteli, elementach zawieszenia i układu kierowniczego - podpowiada ekspert. - Nie ma jednak reguły, jeśli mowa o starszych samochodach. Tutaj rdzawy nalot może być naturalną konsekwencją użytkowania, nawet na elementach wewnątrz samochodu - zaznacza.
Kolejna rzecz to sprawność całej elektryki i układu wentylacji. O ile w starym samochodzie może coś nie działać i jest to normalne, o tyle w aucie do ok. 10 lat cała elektryka powinna pracować bez zarzutu. Szczególną uwagę należy zwrócić na kontrolki i awarie nietypowe, jak niedziałające radio, niedziałająca elektryczna regulacja fotela.
Należy zdecydować o gruntownej kontroli pojazdu w serwisie, jeśli pochodzi on z rejonu, w którym miały miejsca powodzie i podtopienia. Można na przykład spuścić olej ze skrzyni biegów i sprawdzić, czy nie ma w nim wody - oczywiście, jeśli sprzedający się na to zgodzi, a wy poniesiecie koszt wymiany oleju.
Ostatni element, który powinien wzbudzić wasze wątpliwości, to chęć szybkiej, łatwej sprzedaży pojazdu. Sprzedającemu bardzo zależy, spieszy się, choć auto jest atrakcyjne, a do tego chętnie obniża cenę w trakcie negocjacji? Na to trzeba być wyczulonym.
Poproście sprzedającego o oględziny w jego miejscu zamieszkania lub w miejscu, gdzie auto stoi na co dzień i zwróćcie uwagę na to, czy nie widać dookoła śladów zalania. Jeśli samochód pochodzi z komisu lub innego placu, na którym widać ślady zalania, należy zachować szczególną ostrożność.
- Nie wszystkie jednostkowe objawy od razu muszą świadczyć o popowodziowej przeszłości pojazdu. Część z nich powstaje w wyniku normalnego użytkowania np. w warunkach zimowych - zastrzega Adam Lehnort. - "Lampka ostrzegawcza" powinna wam się jednak zapalić w sytuacji, kiedy objawy skorelowane są z atrakcyjną ceną pojazdu i doniesieniami medialnymi z podtopionych terenów - dodaje.
Czy można się prawnie zabezpieczyć?
Wielokrotnie pisałem o tym, że umowa sprzedaży samochodu to dokument, który można formułować niemal dowolnie. Każdy zapis na nim jest ważny. Nic nie stoi na przeszkodzie, by pojawił się dodatkowy, o takiej lub podobnej treści:
"Sprzedający oświadcza, że samochód w czasie jego posiadania nie został zalany na skutek powodzi".
Pamiętajcie, że umowę sprzedaży można sporządzić także z przedsiębiorcą, który wystawia fakturę, czyli z każdym handlarzem, komisem, salonem aut używanych itp. Temat ten opisałem szerzej w poniższym artykule:
Czy zalanie pojazdu można traktować jako wadę ukrytą?
Każdy sprzedany samochód jest objęty rękojmią, a zatem odpowiedzialnością sprzedającego za wadę ukrytą. Skoro powypadkowa przeszłość wpisuje się w kanon takich wad, to czy dotyczy to również przeszłości popowodziowej? O to już zapytałem specjalistę.
- Sam fakt, że samochód był zalany podczas powodzi, nie jest wadą, chyba że wprost pytaliśmy sprzedawcę o taką właściwość pojazdu – mówi Oskar Możdżyń, specjalista od prawa samochodowego i właściciel serwisu autoprawo.pl.
– "Popowodziowość” jako właściwość samochodu nie jest też ujęta w instrukcji określania rynkowego ubytku wartości pojazdów przygotowanej przez Stowarzyszenie Rzeczoznawców Samochodowych EKSPERTMOT, w której są podane różne aspekty wpływające na wartość samochodu - kontynuuje prawnik. - Pamiętajmy jednak, że taka przeszłość samochodu niemal zawsze wiąże się z jakimiś skutkami i to właśnie te skutki interesują nas najbardziej. Jeśli chcemy dochodzić jakichkolwiek roszczeń, należałoby szukać efektów popowodziowej przeszłości, na przykład korozji podłogi, uszkodzenia instalacji elektrycznej czy usterki skrzyni biegów na skutek obecności w niej wody. Najlepiej skorzystać wtedy z pomocy rzeczoznawcy motoryzacyjnego, który powinien ustalić, czy konkretne problemy z pojazdem mają związek z jego zalaniem. Może być też tak, że rzeczoznawca nie znajdzie konkretnej wady, ale walory estetyczne pojazdu (wygląd, zapach) będą skutkowały ubytkiem wartości rynkowej, który obliczy specjalista - podpowiada Oskar Możdżyń.
Im starsze, tym lepsze - szczególnie terenówki
Nie zawsze auto po powodzi warto odrzucać. Starsze samochody (z początku lat 90. i wcześniej) dobrze znoszą takie sytuacje, choć mogą w nich szybciej wystąpić problemy z elektryką. Jej niski poziom skomplikowania sprawia jednak, że w miarę tanio można doprowadzić ją do ładu.
Na zalanie szczególnie odporne są pojazdy terenowe, a dzięki wyżej umieszczonemu nadwoziu także ich podzespoły są lepiej chronione przed wodą. W takim przypadku głównym problemem może być korozja podwozia. Pewność, że auto było zalane, może być jednak doskonałą okazją do mocnego obniżenia ceny.