Pierwsza (prawie) jazda: Volkswagen I.D Cross Concept - wracamy do przycisków!
Nieczęsto mam okazję spotkać się sam na sam z prototypem, a co dopiero go poprowadzić. Tym razem jednak Volkswagen pozwolił mi zapoznać się z autem, które wskazuje w którym kierunku zmierza niemiecka marka.
Na początek kilka słów wyjaśnienia: samochody koncepcyjne mają tyle wspólnego z "normalnymi" autami, co figurowa jazda na łyżwach z hokejem. Tu i tu jest lód, tu i tu są koła. Zazwyczaj koncepty są bardzo delikatne, ich silniki pozwalają się tylko na wtoczenie się na scenę, a wnętrze ma wyglądać, a nie być wygodne. Z taką wiedzą przejdźmy więc do I.D Crossa.
I.D Cross to elektryczny odpowiednik T-Crossa. To, co widzicie na zdjęciach, to projekt, którego około 80 proc. rozwiązań trafi na drogi. Możecie zapomnieć o podświetlanym radarze w pasie przednim, gigantycznych felgach oraz migających paskach na słupku C. Auto drogowe przejmie jednak pas przedni (i dobrze, bo I.D 3 wygląda jak agresywna, topniejąca kostka masła) i "latający" dach w kolorze nadwozia, mocno kontrastujący z plastikowymi wykończeniami u dołu nadwozia. Mimo wszystko – gdyby to auto w takiej formie wjechało teraz do salonów, wyczuwałbym hit.
Pierwsza jazda: Volkswagen T-Roc drugiej generacji - lubimy to, co znamy
W środku widać, że Volkswagen… wraca do przeszłości. Na kierownicy mamy fizyczne przyciski, klimatyzację przeniesiono na oddzielny panel, a nawet zmniejszono (!) ekran. Materiały dają wrażenie przytulności, choć projekt jest wykończony na około 60-70 proc. – widać to chociażby po niedostępnych uchwytach na kubki. Smaczkiem jest też kwiatek w kabinie, odniesienie do opcjonalnego wyposażenia Volkswagena New Beetle.
Nowa platforma pozwoli na wygospodarowanie frunka, czyli bagażnika na kable z przodu. Bagażnik ma ponad 400 litrów pojemności, ale tylko dlatego, że wliczono to wannę pod podłogą, taką jak np. w Fordzie Puma. Puma miała jednak korek spustowy, co zasugerowałem osobom z Volkswagena. Zostało to odnotowane.
Choć rzeczywiście z werwą ruszyłem w okolice lizbońskiego portu, liczba dźwięków, stuknięć, szurania i innych przerażających odgłosów szybko dała mi do zrozumienia, że to dalej koncept. Wiem za to czym wersja produkcyjna będzie napędzana. Volkswagen chce zainstalować na przedniej osi nowy motor generujący 211 KM.
Oferowane mają być dwa ogniwa, oparte kolejno na fosforze i manganie (o większej gęstości energetycznej). Większa bateria ma pozwolić, według założeń inżynierów, około 420 kilometrów na jednym ładowaniu.
Kiedy zobaczymy wersję produkcyjną? Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem ( a z tym w branży motoryzacyjnej ostatnio średnio), pierwsze sztuki wyjadą na drogi pod koniec 2026 roku. Czekamy więc!