Zalane auto - jakie mogą być skutki i jak je odratować?
Nawałnice, podtopienia, zalania i powodzie – to wszystko miało miejsce w ostatnich dniach na wielu obszarach Polski . Zalanych samochodów w kraju nie brakuje, a tym samym poważnych ich uszkodzeń wynikających z długotrwałego kontaktu z wodą. Jakie mogą być skutki i co zrobić, jeśli wiemy, że auto będzie miało kontakt z głęboką wodą?
24.06.2020 | aktual.: 20.08.2024 09:13
Zasadniczą sprawą jest to, czy auto zostało/zostanie zalane wodą podczas pracy silnika, czy na postoju. Kiedy ulewa i nagły przyrost ilości wody na ulicy czy podwórku pojawia się nocą, to raczej sprawa jest jednoznaczna. Obrazki z ostatnich dni pokazujące kierowców próbujących pokonać zalane ulice tylko świadczą, że nie wiedzą o ogromnych kosztów, na jakie się narażają.
Szkody spowodowane próbą przejazdu przez wodę
Zalanie w trakcie jazdy jest szczególnie niebezpieczne, ponieważ grozi to zassaniem wody do silnika, co może skutkować jego zniszczeniem (np. wygięcie korbowodu). Co więcej, przedostanie się wody do układu wydechowego nowoczesnego auta, może przynieść równie kosztowne skutki.
Dlatego odradzam przejazd przez wodę z poziomem przykrywającym koła. Nieco inaczej sprawa wygląda w autach terenowych i SUV-ach, które bezpiecznie mogą jechać nierzadko do poziomu ok. 50 cm, a nawet wyższego. To bardzo indywidualna sprawa i wszystko wiąże się z miejscem, w którym znajduje się wlot powietrza do silnika. Niekiedy jest to poziom maski, co nie oznacza, że do takiego można jechać – kiedy uruchomi się wentylator chłodnicy, spowoduje potężny rozbryzg wody po całej komorze silnika.
- Najpoważniejszym, natychmiastowym następstwem jest dewastacja samej jednostki w przypadku, kiedy przez silnik zostanie zassana woda - wyjaśnia Adam Lehnort, ekspert sieci warsztatowej ProfiAuto Serwis. - W większości przypadków naprawa jest nieopłacalna i rozwiązaniem będzie poszukanie drugiego silnika, najczęściej używanego - dodaje.
Jednak silniki często sprzedaje się bez osprzętu, a tymczasem…
- Do tanich napraw także nie będą należały: wymiana turbosprężarki czy elementów układu wydechowego, w przypadku kiedy zimna woda zetknie się z rozgrzaną do czerwoności turbiną, katalizatorem czy filtrem DPF - dodaje ekspert.
Dlatego zdecydowanie bezpieczniej jest uniknąć brodzenia w wodzie, a jeśli tego nie da się zrobić – na przykład nie można cofnąć, a stan wody się podnosi – lepiej wyłączyć silnik i zostawić auto. Niepracująca jednostka w kontakcie z wodą nie jest zagrożona.
Należy mieć jednak świadomość, że nie tylko silnik, ale także skrzynia biegów może szwankować po zalaniu. Każda przekładnia ma na górze odpowietrznik (podobnie jak przekładnie osiowe), a przez niego woda przedostanie się z łatwością. Nie uszkodzi ona skrzyni natychmiast, jednak dłuższa jazda z wodą w środku poczyni poważne szkody. Jest to szczególnie niebezpieczne dla automatycznych skrzyń biegów.
Jeśli woda nie ma wysokiego stanu, nie przykrywa kół pojazdu, można spróbować przez nią przejechać, ale powoli. Kiedy zrobi się korek i trzeba będzie stać w miejscu, lepiej nie wyłączać silnika.
- Jeśli silnik pracuje i nie dzieje się nic niepokojącego, to nie należy go gasić, ponieważ możemy go już nie odpalić - radzi Witold Kania z Michalski Car Service.
Końcówka układu wydechowego może znajdować się pod wodą i to w niczym nie przeszkadza, póki wylatują z niej spaliny. Natomiast po wyłączeniu silnika już tak. Woda natychmiast wleje się do wydechu i uruchomienie jednostki będzie trudne lub niemożliwe.
Zalanie auta podczas postoju
Kiedy samochód ma wyłączony silnik i w takim stanie zostanie zalany, to szkody wcale nie muszą być mniejsze. Co prawda uchroni to jednostkę napędową przed zniszczeniem, ale i tak trzeba będzie ją dokładnie osuszyć przed pierwszą próbą uruchomienia po takim zdarzeniu. Natomiast nic nie zmienia się w temacie przekładni - trzeba wymienić w nich olej, pozbywając się wody.
- Jeśli samochód został zalany na postoju w taki sposób, że woda przedostała się do wnętrza, wówczas najlepszym rozwiązaniem będzie bezpieczne przewiezienie go lawetą do warsztatu, w celu ustalenia konsekwencji - podpowiada Witold Kania. - Nie należy podejmować próby odpalenia, to tylko pogorszy sprawę - dodaje.
W tym przypadku należy spodziewać się kłopotów z elektroniką. Usunięcie skutków co prawda będzie tańsze niż naprawa jednostki napędowej, ale…
- Niekoniecznie problemy pojawią się od razu. Styki przewodów zaśniedzieją po jakimś czasie, podobnie jak elektroniczne podzespoły - wyjaśnia Adam Lehnort. - Zalany sterownik silnika, skrzynka bezpieczników czy moduł komfortu dadzą znać od razu. O ile jeszcze uda nam się dopasować jakieś używane części, o tyle montaż i zaprogramowanie stanowić mogą łamigłówkę dla przeciętnego elektromechanika - tłumaczy.
Problem w tym, że trudno jest usunąć wszystkie skutki zalania auta. Niektóre mogą wyjść po kilku miesiącach. Auto stanie się kłopotliwe, zaczną szwankować elementy wyposażenia, dojdzie do korozji styków, a nawet nadwozia, jeśli woda nie wypłynie kanałami odpływowymi czy podzespołów mechanicznych. Nic więc dziwnego, że samochody popowodziowe często trafiają na sprzedaż. Osoby świadome wiedzą, że to finansowa bomba z opóźnionym zapłonem.
- Nie należy także zapominać o zalanym wnętrzu. Fotele trzeba zdemontować, obicia oraz tapicerkę ściągnąć i dobrze wysuszyć. Po jakimś czasie z pewnością pojawią się kłopoty z elektryką, ponieważ wzdłuż kabiny przechodzą przewody poduszek, oświetlenia szyb, tylnych świateł, czujników, itd. - tłumaczy Adam Lehnort.
Jakie mogą być koszty?
Jeśli auto zostało poważnie zalane, koszy przywrócenia go do stanu używalności trudno przewidzieć. Kilkaset złotych zapłacimy za osuszenie wnętrza, na przykład na myjni, gdzie fachowcy doprowadzą tapicerkę do ładu i pozbędą się wilgoci. Niezbędny jest też serwis klimatyzacji, jeśli woda zalała kanały wentylacyjne – tam będzie się rodził grzyb.
Jeśli elektryka nie ucierpiała, to jej osuszenie nie będzie kosztowne, ale kłopoty mogą pojawić się po jakimś czasie. Kiedy zacznie szwankować, więcej trzeba będzie niekiedy zapłacić za znalezienie przyczyny niż usunięcie problemu. Tu o kosztach trudno mówić.
Wyższy pozom wody wiąże się z osuszeniem jednostki napędowej i wymianą oleju w przekładniach. Kilkaset złotych powinno wystarczyć, ale jeśli doszło do zalania silnika w trakcie jego pracy i awarii, to rachunek może przekroczyć kilka tys. zł.
Jak ustrzec się zalania samochodu?
Na pewno nie warto jechać tam, gdzie woda jest głęboka - to oczywiste. Jeśli przewidujemy zalanie terenu, w którym zostawiamy pojazd, dobrze jest go zawczasu przestawić, nawet jeśli miałby stać daleko, choćby poza miastem. To spory kłopot, być może także koszty, ale problemy wynikające z zalania pojazdu mogą być znacznie większe.
Mieszkańcom dużych miast może być trudno, ale osobiście wolałbym zaparkować gdzieś, gdzie jest wyżej, gdzie woda raczej się nie zbiera, nawet jeśli miałoby to grozić założeniem blokady na koło i mandatem. Samo suszenie wnętrza może być droższe niż taka forma kary, nie licząc skutków długoterminowych.