Sportowy Jaguar z silnikiem 2.0 pokazuje różnice pomiędzy USA i Europą
W tym samym czasie, gdy Amerykanie prezentowali demonicznego Dodge’a Challengera z 840-konnym silnikiem, Brytyjczycy przywieźli na salon samochodowy do Nowego Jorku Jaguara F-Type z… 4-cylindrowym motorem 2.0. To pokazuje, jak bardzo różni się motoryzacja europejska od amerykańskiej.
13.04.2017 | aktual.: 14.10.2022 14:23
O tym, jak wielkie różnice są pomiędzy amerykańską i europejską motoryzacją świadczy już samo to, co jest montowane pod maską samochodów przeznaczonych na oba rynki. W czasie gdy koncern FCA zaprezentował najpotężniejsze auto sportowe w swojej historii, bijące przynajmniej dwa rekordy, brytyjski Jaguar prezentuje najnowszą wersję rasowego F-Type z silnikiem 2.0 turbo.
Nie w tym rzecz, że za oceanem mamy tylko duże silniki. Wręcz przeciwnie. Amerykanie bardziej niż Europejczycy naciskają na ekologię i ekonomię. Zeroemisyjne samochody nikogo tam nie dziwią, popularność aut hybrydowych jest ogromna, a firmy japońskie przebiły się na rynek amerykański głównie oszczędnymi modelami. Różnica polega na czymś innym.
Za oceanem odróżnia się samochody do jazdy na co dzień od tych, które mają przede wszystkim sprawiać radość. To oczywiste, że nikt nie będzie używał Dodge’a Challengera Demona na dojazdy do pracy, na zakupy czy rodzinne wycieczki. Tyle tylko, że może mieć takie auto w garażu, ponieważ jest ono dostępne w lokalnych salonach - można je kupić bez konieczności sprowadzania go. Projekty, które w Europie nazywamy szalonymi, tam są realizowane. Dlaczego? By spełnić marzenia.
Europejska sztuka projektowania samochodów od lat idzie w jednym kierunku – wydajność, która ze spełnianiem marzeń nie ma nic wspólnego. Najwyżej z zaspokajaniem potrzeb. Gdy takie firmy jak Lotus przyjechały do Ameryki, pokazały lokalnym dinozaurom, że maszyna z silnikiem 1.5 czy 2.0 może pokonać potężne V8 właśnie dzięki wydajności, niskiej masie i odpowiedniej konstrukcji. Wydajność, to w skrócie osiągnięcie jak najlepszego efektu z jak najmniejszej maszyny i tak też tworzy się dziś sportowe samochody.
Przyjrzyjmy się Jaguarowi F-Type 2.0. Ma nowy silnik z rodziny Ingenium o mocy 296 KM. Daje to 148 KM z litra pojemności, czyli o 13 KM więcej niż potworny Demon z USA. Z 2 litrów brytyjskiej jednostki uzyskano 400 Nm momentu obrotowego, czyli 200 Nm z litra. W Challegerze Demonie jest to 168 Nm z litra, choć liczba bezwzględna 1044 Nm robi ogromne wrażenie. To jednak nie wszystko.
Przyspieszenie do 60 mph (mil na godzinę) trwa 5,4 s. Gdyby traktować wydajność jako liczbę koni mechanicznych w stosunku do czasu przyspieszenia liniowo, to Dodge Challenger potrzebuje 184 proc. więcej mocy od silnika Jaguara, by uzyskać o 135 proc. lepsze przyspieszenie do 60 mph. Do tego wyścigowego ogumienia, specjalnego toru i całej konstrukcji przeznaczonej wyłącznie na ten cel. Tymczasem Jaguar jest po prostu zwykłym autem drogowym. Który jest więc lepszy?
Wielkim błędem jest twierdzić, że jedna motoryzacja jest lepsza od drugiej, ale na pewno są zupełnie inne. Ja osobiście rozróżniam dwa skrajne typy miłośników samochodów: konserwatywnych purystów i technomaniaków. Ta druga grupa docenia starania producentów i rozwój techniczny w kierunku wydajności, a po kryjomu marzy o tym, co puryści uważają za jedyne słuszne rozwiązanie – silnik V8 i napęd na tył. Co można docenić w Jaguarze F-Type 2.0? Czy tylko to, że wycisnęli dużo mocy z małego silnika?
Nie do końca. Nowy motor sprawia, że auto jest lżejsze o 52 kg i to wyłącznie na przedniej osi. Tym samym wyważenie jest jeszcze lepsze niż w przypadku wersji V6, a to przekłada się na łatwiejszą kontrolę nad samochodem.
W głowicy zastosowano elektrohydrauliczne sterowanie wzniosem zaworów dolotowych, a turbosprężarkę typu twin-scroll o bardzo szybkiej reakcji na dodanie gazu zintegrowano z kolektorem dolotowym, co pozwala się rozgrzać całemu układowi w okamgnieniu.
Przedstawiciele Jaguara twierdzą, że to najbardziej technicznie zaawansowana jednostka napędowa w historii firmy. Osiągi są doskonale zgrane z możliwościami samochodu i dzięki takim parametrom łatwiej wykorzystać 100 proc. mocy. Paradoksalnie może się okazać, że niewprawny kierowca pojedzie szybciej i bezpieczniej właśnie tą wersją Jaguara F-Type niż jakąkolwiek inną.
Kompaktowa konstrukcja układu doładowania ma całkowicie wyeliminować turbodziurę, nie tylko przez zastosowanie turbiny twin-scroll, ale także maksymalnemu skróceniu odległości, jaką pokonują gazy wydechowe oraz sterowanie zaworami dolotowymi jak tradycyjnym zaworem upustowym. Problem ryzyka uszkodzenia turbosprężarki przez zmieniające się warunki pracy eliminuje chłodzenie jej cieczą oraz zastosowanie specjalnych łożysk ceramicznych o konstrukcji kulowej o bardzo niskich oporach i dobrej odporności na obciążenie podczas tzw. zimnych startów.
Po zgaśnięciu silnika o smarowanie kluczowych elementów dba sterowana elektronicznie pompa oleju, której zmienna wydajność pozwala regulować ciśnienie w układzie smarowania zależnie od warunków pracy. W razie potrzeby olej może być natryskiwany bezpośrednio na denka tłoków od wewnętrznej strony. Elektronicznie sterowana jest także pompa cieczy chłodzącej, co zapewnia szybsze rozgrzewanie silnika i kabiny.
Nie sposób tego wszystkiego nie docenić. Klient, który zdecyduje się na wersję 2.0, może się cieszyć osiągami i tym, że w wielu sytuacjach auto go nie przerasta. W USA też są takie samochody, co może wielu z was zdziwić. Na przykład Dodge Challenger GT AWD z 310-konnym silnikiem V6 i napędem na cztery koła. Jak się okazuje, Amerykanie też potrzebują wydajnych, a nie tylko przerażających aut sportowych. Z tą różnicą, że u nich te drugie można kupić, a u nas nie.
Tak, macie rację, że w salonie Jaguara można znaleźć taką bestię jak Jaguar F-Type SVR z 575-konnym silnikiem, zdolnym rozpędzić auto do 100 km/h w 3,7 s. Tylko, że trzeba za nią zapłacić 125 tys. dolarów. To jest marzenie, którego wiele osób nie spełni. Jednak może to zrobić w salonie Dodge'a, gdzie zapłaci za 707-konnego Challengera Hellcata 65 tys. dolarów!