Dodge Challenger GT AWD do zabawy w każdych warunkach
Światem pony cars i muscle cars rządzą pewne zasady, ale czyż nie są one po to by je łamać? Pewnie z takim zamysłem wyszli inżynierowie pracujący nad czteronapędową wersją Dodge'a Challengera GT.
09.12.2016 | aktual.: 14.10.2022 14:04
Warto podkreślić, że nie jest to projekt jakiegoś tunera, ale produkcyjny samochód przygotowany dla tych, którym zależy na posiadaniu tej pięknej maszyny, lecz chcą wykorzystać pełny potencjał silnika w każdych warunkach. Czy to na śniegu jak na zdjęciach czy po prostu na mokrej nawierzchni. Przy tej mocy przyczepność łatwo stracić.
Auto i tak dla purystów jest już "kulawe". Pod maską ma tylko V6 Pentastar o mocy 310 KM generowanej przy 6350 obr./min. i maksimum 363 Nm przy 4800 obr./min. Producent tak opracował jednostkę, by 90 proc. momentu obrotowego trafiało na koła w zakresie od 1800 do 6400 obr./min.
Odpowiada za to 8-stopniowa, automatyczna skrzynia biegów połączona ze skrzynią rozdzielczą wyposażoną w sprzęgło wielopłytkowe, które nie tylko włącza i wyłącza przednią oś, ale też płynnie reguluje przepływ momentu obrotowego w zależności od potrzeb. Przy dobrej przyczepności Challenger jest samochodem wyłącznie tylnonapędowym. Im większe straty momentu obrotowego na tej osi, tym więcej trafia na przód. O znakomite właściwości jezdne dba system VDC, który utrzymuje tor nawet wtedy, gdy prędkość jest zbyt wysoka.
O przyczepność jak nic innego dbają w trudnych warunkach wielosezonowe opony o rozmiarze 235/55 R19, w które Dodge fabrycznie wyposaża Challengera GT AWD. Kierowca ma do dyspozycji program sportowy, manualną zmianę biegów przy pomocy łopatek pod kierownicą oraz wskaźnik przeciążenia. Teraz nawet bez dużego doświadczenia będzie mógł pojechać szybko swoim pony car.
Oczywiście, zagorzali fanatycy i puryści pokręcą nosem, spluną i odwrócą się bez słowa na widok Challengera GT AWD. Można wymyślać teorie, że takie auto jest bez sensu, ale pewnie gdyby jakiś tuner zrobił dokładnie to samo, wielu piało by z zachwytu nad jego pomysłowością. Mi takie pomysły się podobają, zwłaszcza wtedy, gdy wpada na nie producent samochodu. W tym przypadku napęd na cztery koła jest w pełni uzasadniony, pod warunkiem, że pozostaje wybór.