Najdroższe wypadki na polskich drogach

Polskie drogi z całą pewnością nie obfitują w najdroższe modele aut. Można więc mniemać, że ten, kto wreszcie dorobi się nad Wisłą czegoś nieprzeciętnego, będzie to szanował i pieścił. A jednak nie. Również u nas zdarzają się wypadki, w których z samochodu o wartości wieloletniej pensji zwykłego śmiertelnika zostaje wrak. Oto krótkie zestawienie najdroższych aut rozbitych w naszym kraju.

fot. na lic. cc, flickr.com/by Kevin Hutchinson
fot. na lic. cc, flickr.com/by Kevin Hutchinson
Paweł Żmuda

02.08.2010 | aktual.: 13.10.2022 13:43

[url=http://autokult.pl/16026,ostatni-odcinek-s15-top-gear-za-nami-video]

Ostatni odcinek S15 Top Gear za nami! [video][/url]

Ferrari 458 Italia

Polska zdecydowanie nie należy do światowych potentatów motoryzacyjnych, jednak czasem w naszym kraju zachodzą wydarzenia, o których mówią wszyscy. Tak było w przypadku pierwszego stłuczonego Ferrari 458 Italia, którego kierowca wbił się w w bok Volkswagena Bora. Przyczyną wypadku do którego doszło przy ul. Armii Krajowej była rzecz jasna nadmierna prędkość, ale co w przypadku Ferrari i młodocianego kierowcy nie jest chyba zbyt wielkim zaskoczeniem. Zobacz więcej zdjęć rozbitego 458.

Obraz

Rozbicie wypożyczonego samochodu jest chyba jednym z najmniej przyjemnych przeżyć. Pół biedy, jeśli kasujemy pojazd na który samodzielnie odłożyliśmy pieniądze. Rozpędzając się na drodze liczymy się z konsekwencjami i wiemy, czy samochód jest ubezpieczony. Gorzej, jeśli prowadzimy samochód, na który musielibyśmy odkładać przez kilkanaście lat. Właśnie w taki sposób zakończyła się przygoda jednego z Polaków, który nie opanował pojazdu na mokrej nawierzchni jadąc w kierunku Nowej Słupi. Przygoda kosztowała 15 tysięcy złotych. Dobrze, że nie życie.

Ferrari 360 Modena

Jeden z wiaduktów na warszawskim Mokotowie okazał się miejscem wypadku Ferrari prowadzonego przez Macieja Zientarskiego. Pamiętna kraksa jest jedną z najsmutniejszych tego typu tragedii w naszym kraju. Nadmierna prędkość i brawura sprawiła, że samochód wypożyczony od jednego ze znajomych dziennikarza zabrał ze sobą życie Jarosława Zabiegi. W tym wypadku lepiej nawet nie liczyć strat.

Znów brawura, złe warunki na drodze, utrata panowania i spotkanie z przeszkodą, którą w tym wypadku okazało się drzewo. Cała sytuacja również miała miejsce w Stolicy, tym razem przy ulicy Belwederskiej. Całe zdarzenie zostało uchwycone przez obiektyw kamery jednego z warszawskich kierowców, który szybko pochwalił się swoim nagraniem. Aż przykro patrzeć...

Mercedes McLaren SLR

Kolejny skasowany supersamochód z Warszawy. Tym razem wszystko skończyło się dobrze. War około 2 milionów złotych samochód prowadzony przez 23-letniego kierowce, prawdopodobnie ścigał się z Ferrari 599 GTB Fiorano na Wisłostradzie. Żądne sensacji media szybko podchwyciły temat i ogłosiły, że sprawca krótko po stłuczce uciekł przed policją. Informacja ta okazała się nieprawdą. Całkiem trzeźwy kierowca wsiadł ze swoim dzieckiem do rzeczonego Ferrari i udał się w sobie tylko znanym kierunku. Prawdopodobnie chodziło tylko o dobro dziecka, ponieważ młody Rom szybko zgłosił się na komisariat.

Obraz

Cóż, rozbita Zonda jest jedną z ciekawostek związanych z rozbitymi supersamochodami w Polsce. Pod koniec 2008 roku światowe serwisy motoryzacyjne podały sensacyjną informację - Zonda F, której rozbicie szacowane było na stratę wynoszącą około 3 milionów złotych, miała zostać skasowana w polskich Dobczycach. (Nie)stety informacja ta okazała się jedynie połową prawdy. Rozbite Pagani faktycznie znalazło się w naszym kraju, jednak wypadek wcale nie wydarzył się u nas. Chodziło jedynie o sprzedaż wraku. Może to i lepiej?

Obraz

W marcu 2009 roku w Poznaniu rozbiło się czarne Murcielago. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, kierowca supersamochodu nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze, ani do swoich umiejętności. Auto, które miało stać się ozdobą salonu samochodowego zostało roztrzaskane o drzewo. Prawie czterdziestoletni prowadzący Lambo trafił do szpitala. Na szczęście przeżył.

Ferrari 360

Warszawa zdecydowanie nie jest szczęśliwym miejscem dla supersamochodów marki Ferrari. Kolejny wypadek czerwonej strzały, który znalazł się na naszej liście wydarzył się w listopadzie 2008 roku. Auto w barwach Martini odbiło się od krawężnika i wylądowało na prywatnej posesji. Na szczęście poza zgniecioną blachą nic wielkiego się nie stało.

Obraz

Kolejny dowód na to, że sportowym autem trzeba umieć jeździć. Kierowca wartego ok. 200 tys. złotych Chevroleta Corvetty nie zdołał zapanować nad pojazdem podczas włączania się do ruchu. Brak wprawy w prowadzeniu samochodu o mocy ponad 300 koni i napędzie na tylną oś mógł skończyć się tragicznie. Corvetta wyjechała na przeciwległy pas ruchu i zawadziła o nadjeżdżający bus. Urwane koło spowodowało całkowitą utratę kontroli, a w rezultacie - lądowanie na brzegu dwumetrowego nasypu. Kierowcy nic się nie stało, jednak szczątki auta całkowicie zablokowały ruch na trasie. Nic dziwnego, że pechowy bogacz po prostu zemdlał na miejscu.

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)