Polski minister ostrzega: samochody zdrożeją. Znamy datę

Badanie emisji CO2 i zanieczyszczeń samochodu
Badanie emisji CO2 i zanieczyszczeń samochodu
Źródło zdjęć: © WP | Tomasz Budzik
Tomasz Budzik

14.03.2023 09:54, aktual.: 14.03.2023 13:10

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Polski rząd jest zdecydowanym przeciwnikiem planowanego przez władze UE wprowadzenia nowej, bardziej restrykcyjnej normy emisji spalin. I nie jest w tym odosobniony. Podobne zdanie mają także szefowie niektórych koncernów motoryzacyjnych.

– Nie ma zgody na proponowaną przez Komisję Europejską normę Euro 7. Jej przyjęcie spowodowałoby ogromne zwiększenie kosztów produkcji samochodów osobowych i ciężarowych. Będziemy robić wszystko, aby ta propozycja nie weszła w życie powiedział w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.

Polski polityk w poniedziałek 13 marca 2023 r. rozmawiał w Strasburgu z przedstawicielami analogicznych resortów niektórych państw UE. W zainicjowanym przez Czechy spotkaniu wzięli także udział reprezentanci Niemiec, Włoch oraz zdalnie Słowacji, Rumunii, Węgier i Portugalii.

Jak zaznaczył minister Adamczyk, proponowany przez władze Unii Europejskiej standard Euro 7 jest nierealny i spowoduje podniesienie cen i tak już drogich samochodów. Trudno z tym argumentem dyskutować. Zgodnie z wstępnymi założeniami norma Euro 7 ma wprowadzić o 35 proc. niższe normy emisji szkodliwych dla zdrowia tlenków azotu (NOx). W przypadku ciężarówek limit ma obniżyć się o 56 proc. Emisja cząstek stałych ma zaś obniżyć się o 27 proc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W takich wymaganiach nie ma niczego, czego nie dałoby się zrobić. Chodzi jednak o pieniądze. Opracowanie rozwiązań zapewniających osiągnięcie takich rezultatów, a następnie ich wdrożenie i produkcja będą wiązały się z dodatkowymi kosztami. Jak wyliczyła firma Morgan Stanley, na dostosowanie swojej oferty do normy Euro 7 koncern Volkswagena może wydać 400 mln euro, a Stellantis około 350 mln euro. Problem w tym, że firmy nie będą miały wiele czasu, by odbić sobie te koszty, bo norma Euro 7 miałaby wejść w życie w lipcu 2025 r. w przypadku aut osobowych i w 2027 r. dla pojazdów ciężarowych.

Podczas spotkania ministrów w Strasburgu zauważono, że wprowadzenie normy Euro 7 będzie oznaczało wzrost cen pojazdów. W konsekwencji wzrosną także koszty transportu dóbr, a więc również i ceny w sklepach. Ministrowie stwierdzili również – podobnie jak wcześniej Carlos Tavares, szef Stellantisa – że inwestowanie w spełnienie wymogów normy Euro 7 obniży potencjał rozwojowy firm motoryzacyjnych w dziedzinie opracowywania i produkcji coraz nowocześniejszych i tańszych aut elektrycznych. W efekcie, z globalnego punktu widzenia, pozytywny skutek wprowadzenia Euro 7 dla środowiska miałby być wątpliwy.

Na razie nie wiadomo, jaki skutek będzie miało spotkanie ministrów. Aktualnie Niemcy blokują głosowanie, które mogłoby ostatecznie potwierdzić zakaz sprzedaży w UE nowych aut emitujących CO2 po 2035 r. Niewykluczone więc, że ustępstwa na polu normy Euro 7 staną się kartą przetargową w sporze pomiędzy poszczególnymi krajami i Parlamentem Europejskim.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (15)
Zobacz także