Najmocniejsze Mini w historii. Clubman i Countryman JCW na torze, drodze i poza nią
Pod maską 306 KM, które są przenoszone na cztery koła. Dzięki temu te dwa kompakty wchodzą do pierwszej ligi ostrych samochodów. Na torze nie pokazały pazura, ale na drodze widzę w nich wielki potencjał. Są solidne jak BMW, ale wciąż mają charakter Mini.
Nowe MINI John Cooper Works Clubman i Countryman to najmocniejsze drogowe modele tej marki, jakie kiedykolwiek oferowano w sprzedaży. Ten pierwszy to sześciodrzwiowe kombi wielkości golfa. Drugi to crossover. W obu pod maską pracuje 306-konny silnik 2.0 TwinPower Turbo, który charakteryzuje się imponującym momentem obrotowym 450 Nm. Na nawierzchnię przenosi to napęd na cztery koła. Efekt? Przyspieszenie 0-100 km/h trwa 4,9 s w przypadku Clubmana. Countryman osiąga setkę w 5,1 s. Tyle teorii, a teraz praktyka.
Clubman na tor? Hmm...
Dwa nowe modele z linii JCW mają teoretycznie wszystko, by wejść do czołówki kompaktowych hot hatchy. Moment obrotowy jest gigantyczny, mamy ponad 300 KM mocy, bardzo szybką skrzynię biegów (8-biegowy steptronic) i napęd na cztery koła. Jest też ładne brzmienie wydechu, porządne podwozie, dobra pozycja za kierownicą i wygląd.
Niestety, Clubman JCW, którym jeździłem po torze Silesia Ring, nie wpadł do koszyka aut, którym chciałbym tam wrócić. Niby wszystko się zgadza, ale nie budził pełnego zaufania w ciasnych zakrętach, był nieco ociężały, toporny, ślizgał się, brakowało mu przyczepności przodu. Opony Pirelli wsparte systemem All4 i szperą w przednim dyferencjale nie wykonywały zadania w stopniu… oczekiwanym.
Napęd na cztery koła o nazwie All4 to tradycyjny system z automatycznie dołączaną tylną osią. Daje solidną porcję przyczepności podczas ruszania i przyspieszania. Jednak na wyjściu z zakrętu przednia oś i tak ma przewagę, choć tył dostaje wystarczająco dużo siły, by delikatnie zacieśnić tor jazdy. Ale pod warunkiem, że solidnie naciskasz na gaz. Tyle tylko, że auto musi mieć jeszcze sporo przyczepności, bo inaczej DSC "zabija" efekt.
Nie wiem, jak jest z wyłączonym systemem stabilizacji (podczas jazd był zakaz robienia tego), ale wyraźnie neutralizował nadsterowność do bardzo bezpiecznego poziomu. Widać to było na aucie jadącym z przodu i czuć delikatnie na wyjściu. Jakby tył chciał nadrobić, ale nie mógł.
Przyspieszenie jest bardzo dobre, ale nie aż tak, jak się spodziewałem. Aby to potwierdzić, a nie zdawać się wyłącznie na moją subiektywną opinię, popytałem kilku osób, które też uczestniczyły w jazdach. Wszyscy zgodnie twierdzili, że na czuja przypisałyby wartość mocy 260-280 KM.
Bardzo podobała mi się natychmiastowa reakcja silnika na dodanie gazu. Również praca skrzyni biegów nie budzi zastrzeżeń. Fotele, kierownica czy układ pedałów oceniam wysoko, a praca hamulca bardzo mi odpowiadała. Słowem, ma wszystko, poza tym czymś, co mogłoby wywołać zachwyt.
Mini Countryman JCW w cywilnych warunkach
Nieco zmienia się postrzeganie choćby przyspieszenia, kiedy takim autem zjedzie się z toru na drogę. Tyle tylko, że musieliśmy zmienić Clubmany na Countrymany. Ten drugi jest nie tylko najpopularniejszym, ale i najbardziej wszechstronnym modelem w gamie*. Wersja JCW czyni z niego sportowca lepszego niż kiedykolwiek dotąd.
Swoją wszechstronność zademonstrował na wiejskich szosach i szutrowym torze, gdzie potwierdziło się moje przypuszczenie – napęd All4 chce wyrzucić tylną oś na zewnątrz. Jest bardzo sprawny i z pewnością na ulicach spełni swoją funkcję w 100 procentach.
Bardzo dobrze spisuje się zawieszenie adaptacyjne, które jak na wersję sportową bardzo dobrze niweluje nierówności, nawet te duże. O ile Mini kojarzy się zawsze z twardym resorowaniem, o tyle najbardziej sportowy Countryman może być z powodzeniem wykorzystywany na co dzień. W aucie nie jest przesadnie głośno, choć nie przekraczałem 100 km/h.
Chcesz bawić się na torze w Mini? Kup Hatcha JCW
Choć klasyczny hatch też stał się podsterowny, odkąd Mini zdecydowało się na 2-litrową jednostkę, to uważam, że jest świetną zabawką na tor. Pomimo braku trakcji przy mocy 231 KM nie ma dużego problemu z napędzaniem się na wyjściu z łuku. Nawet jeśli system TC pracuje nieustannie, DSC nie blokuje gazu.
W łuku można nim sterować balansem masy. Nie tak cudownie, jak Cooperem S z silnikiem 1.6, ale wciąż da się puknięciem w hamulec zmienić zachowanie auta. Poza tym Cooper jest uczciwy względem kierowcy. Nie da mu ani więcej niż może, ani nie zwiedzie szybkością na prostej, by rozczarować w zakręcie. Jest "gokartem" wśród samochodów, autem sportowym i jednocześnie kapitalnym miejskim hatchem. Jego więksi bracia, pomimo znacznej przewagi mocy, nie są w stanie mu dorównać. Choć wierzę – na razie to mi pozostaje – że na co dzień to znacznie lepsze auta.
*pod warunkiem, że Mini Hatch 3D i 5D liczymy jako oddzielne modele.