Mercedes-Benz Klasy X - dzień drugi, ekstremalny
Mercedes bardzo poważnie podszedł do projektu Klasy X. Przedstawiciele marki chcieli być absolutnie pewni, że każdy z dziennikarzy, który przyjechał na prezentację tego modelu do Chile, opuści Amerykę Południową z przekonaniem, że opis znakomitości tego wozu w informacji prasowej to coś więcej, niż puste peany. By tego dokonać, Mercedes zrobił dwie rzeczy.
Po pierwsze: offroad
Z reguły podczas prezentacji samochodów próby terenowe są, szczerze mówiąc, dość żenujące. Albo prowadzą przez krzaki, w których największym wyzwaniem jest pokonanie wysokiej trawy, albo wiodą przez drogi pozornie trudne, na końcu których czeka Iveco Daily przerobione na foodtruck (które pokonało tę samą trasę). Mercedes przygotował się znacznie lepiej.
Trasa została wyznaczona na części gór, która jest pośrednia pod względem nachyleń między płaszczyznami, na których leży Santiago de Chile, a pokrytymi śniegiem Andami. Znalazło się tu wszystko, czego potrzeba, żeby zweryfikować potencjał terenowy auta.
Chociaż być może nie widać tego na zdjęciach (ze względów bezpieczeństwa nie mogłem wejść na tor, by zrobić własne), szereg prób objął między innymi trawersowanie, liczne odcinki kamieniste, głębokie koleiny, przejazdy przez przesmyki, które na próbę wystawiły kąty natarcia i zejścia, zalany rów przeznaczony do próby brodzenia, schody, długie, agresywne podjazdy, ostre zjazdy, nieco szybsze odcinki, niesymetryczne, głębokie koleiny sprawdzające wykrzyż i wiele innych, mniej i bardziej złożonych geometrycznie prób.
Kąt natarcia w Klasie X wynosi standardowo 29 stopni, kąt zejścia 24 stopni, a kąt rampowy to 20,4 stopnia. Dwie pierwsze wartości można zwiększyć o 1, zamawiając 20 mm wyższe zawieszenie. Kąt rampowy zwiększa się wtedy do 22 stopni.
Każdą z prób mercedes pokonał bez problemu. Największe wrażenie zrobił na mnie przejazd przez wspomniany wcześniej przesmyk. Gdyby instruktor czuwający nad przebiegiem jazd nie powiedział, że właśnie tędy mamy przejechać, nie odważyłbym się wystawić kąta natarcia Klasy X na taką próbę. Pickup przejechał wąski i głęboki przesmyk bez draśnięcia. Dopiero potem, na koleinach, na których istotny był wykrzyż, kilka razy trochę zbyt szybko wjechałem w zagłębienie i auto delikatnie przytarło o podłoże.
Nieoczekiwana prezentacja wersji V6
Gdy pierwszego dnia organizatorzy zapowiedzieli, że nazajutrz będziemy mogli przejechać się Klasą X z V6, które do oferty wejdzie za pół roku, byliśmy bardzo zadowoleni z tej obietnicy. Po chwili dodali, że będzie to co-drive. Nasz entuzjazm nieco opadł. Dopiero gdy drugiego dnia przekonaliśmy się, co tym razem Mercedes chce udowodnić, zrozumieliśmy, że to może być najlepsza część tej prezentacji.
Moim kierowcą był Timo. Poznałem go dwa dni wcześniej. Jest kierowcą testowym Mercedesa i między innymi on odpowiadał za rozwój Klasy X. Prawdopodobnie mało osób na świecie wie w tym momencie lepiej, jak prowadzić nowego pickupa Mercedesa.
Na początku dowiedziałem się kilku rzeczy na temat odmiany z V6. Będzie ona wyposażona w inną skrzynię biegów niż rzędowe czwórki. W standardzie będzie ona miała na pokładzie łopatki do zmiany biegów oraz wybór trybów jazdy: Comfort, Eco, Sport, Manual i Offroad. Mają one mieć wpływ przede wszystkim na odpowiedź silnika na gaz oraz na sposób pracy skrzyni biegów.
258-konna wersja dostanie też minimalnie inaczej ustawione przednie zawieszenie – będzie to jednak zabieg, który ma zniwelować większą masę silnika na froncie. Mercedes chciał ostatecznie uzyskać mniej-więcej podobne właściwości jezdne wszystkich wersji.
Gdy Timo ruszył asfaltem, początkowo myślałem, że jedzie dosyć szybko i pewnie w tym rzecz – Mercedes chce pokazać dynamikę Klasy X z najmocniejszym motorem. Potem, zgodnie z moimi oczekiwaniami Niemiec wjechał na szutrowe bezdroża. Ten odcinek pokonał znów bardzo sprawnie – nieco mnie wytrzęsło i... już po chwili byliśmy znów na asfalcie. To koniec? Tak szybko? Cóż, to był dopiero początek.
To, co zrobił Timo, najlepiej pokazuje film, który nagrałem w trakcie przejazdu. Momentami na zamkniętym asfaltowym odcinku pickup Mercedesa rozpędzał się do 140 km/h. Zjedzenie kanapki między próbami offroadowymi a przejazdem Klasą X V6 nie było najlepszym pomysłem…
Dwie powyższe aktywności wystarczyły, by przekonać mnie, że Mercedes nie uznawał półśrodków w trakcie projektowania Klasy X. Pickup ze Stuttgartu to niesamowita maszyna, która potrafi właściwie wszystko. To jednak, jak wspomniałem w relacji z pierwszego dnia jazd testowych, nie koniec.
AMG i 4x4 kwadrat
Podczas prezentacji zapytałem jednego ze ekspertów Mercedesa, związanego z działem rozwoju, czy planują jakieś dalsze wariacje na temat Klasy X, na przykład AMG. Z reguły przedstawiciele marek po takich pytaniach wiją się, lawirują i kombinują jak tu nie skłamać zaprzeczając, nie potwierdzić i jednocześnie nie zbyć prostym "nie mogę powiedzieć", co właściwie stanowiłoby odpowiedź twierdzącą. Zawsze mają w zanadrzu jakąś PR-ową gimnastykę, z której ostatecznie nic nie wynika i już po chwili rozmowa, nie wiadomo w jaki sposób, schodzi na to, co leży właśnie na naszych talerzach. Zamiast dowiedzieć się, czy będzie sportowa wersja, czy nie, poznaję opinię na temat wołowiny, którą sam też jem i doskonale wiem, jak smakuje. Przedstawiciel Mercedesa nie był jednak tak tajemniczy.
Na razie w Stuttgarcie wszyscy czekają na to, jak rynek przyjmie Klasę X. Jeśli klienci będą chętnie wybierać topowe odmiany i odważnie będą sięgać po mocne wersje, wtedy do gry wejdzie AMG. Wydźwięk odpowiedzi był pełen pewności, że jeśli nic po drodze nie pójdzie źle, to na 100 procent Mercedes wjedzie na rynek ze sportowym pickupem.
Postanowiłem dalej drążyć temat kolejnych wersji i spytałem się o 4x4 kwadrat. Tu niestety nie dostałem już tak optymistycznej odpowiedzi. Przedstawiciele Mercedesa raczej wykluczają hiperterenową odmianę Klasy X i zaznaczają, że jeśli w ogóle wezmą na warsztat taki wariant, to najpierw wprowadzą do oferty Klasę X AMG.
Gdy już byłem absolutnie pewien, że Mercedes zrobił wszystko, bym poczuł pewność siebie marki w nowym segmencie, jeden z przedstawicieli producenta powiedział wprost, że nawet jeśli Klasa X zrobiła na mnie dobre wrażenie, powinienem sprawdzić ją w porównaniu z bezpośrednimi konkurentami – dopiero wtedy przekonam się, jak duża jest różnica między "iksem" a resztą rynku. Większą pewnością siebie Mercedes wykazałby się jedynie przywożąc do Chile także Volkswagena Amaroka i Forda Rangera, tak dla zaspokojenia ciekawości dziennikarzy.
To nadal nie koniec
Podsumowując, że Mercedes Klasy X jest wyjątkowo udaną maszyną i z pewnością stanie się groźnym konkurentem dla najlepszych pickupów na rynku, nie kończę relacji z Chile. Już wkrótce zaproszę was na wizytę w muzeum motoryzacji, leżącym na przedmieściach Santiago. Było to kolejne zaskoczenie podczas tego wyjazdu. Nie spodziewałem się, że trafię na kolekcję tak dużych rozmiarów. Nie spodziewałem się też, że tysiące kilometrów od naszego kraju spotkam kawałek polskiej motoryzacji.