Mercedes-Benz Klasy X - pójść na łatwiznę z gotowcem? Nie tym razem
Mercedes od lat buduje wizerunek marki stanowiącej numer jeden na każdym polu, na które wkracza. Nic dziwnego, że w pewnym sensie marka ta stała się synonimem doskonałości i jeśli mówi się o czymś wysokiej klasy – sprzęcie audio, AGD, właściwie czymkolwiek, wiele osób używa sformułowania "mercedes wśród..." Teraz do gry w nietypowym, trudnym segmencie wkracza mercedes wśród pickupów, jak sam producent nazywa Klasę X. Czy auto pochodne od Nissana Navary zasłużyło sobie na to określenie?
Żartobliwe zaczepki dziennikarzy na temat powiązań tak chwalonego wozu z japońskim, dobrym, ale ostatecznie zupełnie zwykłym pickupem przedstawiciele marki z trójramienną gwiazdą w logo zgasili bardzo szybko. Mercedes skrupulatnie przeanalizował całą konstrukcję stworzoną przez Nissana i wszystko, co uznał za niedostatecznie doskonałe, po prostu wyrzucił z projektu i zrobił po swojemu. Gdziekolwiek nie spojrzeć na Klasę X, nastąpiły zmiany. Nadwozie? Przebudowane niemal w całości. Silniki? Te obecne teraz – przemapowane, ten dostępny od przyszłego roku – ze stajni Mercedesa. Zawieszenie? Zmienione całkowicie na rozwiązania Mercedesa.
Sami przedstawiciele marki w kuluarowych rozmowach przyznali, że chcieli uniknąć stworzenia drugiego Citana. Otwarcie mówią, że w przypadku tego samochodu wiele osób zupełnie zasłużenie powiedziało – jest dobrze, ale czy to wszystko, na co stać Mercedesa? Tym razem Niemcy nie poszli na łatwiznę.
Klasa X ma być samochodem łączącym różne światy. Z jednej strony to pickup, więc musi mieć doskonałe walory użytkowe. Jednocześnie Mercedes nie chciał, by był to wyłącznie wół roboczy. Dlatego z drugiej strony Klasa X ma oferować także przestrzeń dla rodzin i cechy, które sprawią, że kupią go ci, którzy po prostu chcą mieć wielkie, ale stylowe auto. Brzmi jak przepis na katastrofę – wrzuć do garnka, cechy wozu roboczego, lifestyle, rodzinę, odbiorcę biznesowego, właściwości terenowe, atrakcyjny wygląd, jakość premium, wymieszaj i albo masz dużo szczęścia, albo wyjdzie jakiś koszmarny miszmasz, który ostatecznie do niczego nie będzie się nadawał.
Mercedes ma doświadczenie w robieniu tego typu miksów z dobrym skutkiem – w końcu Gelenda jest tego najlepszym przykładem. To auto prawdziwie terenowe, ale uwielbiane też przez osoby, które cenią jej nieco pancerny styl, szczególnie, gdy okraszony dodatkami AMG. Na dodatek Mercedes wcale nie jest żółtodziobem w kwestii produkowania pickupów – w swoim portfolio miał tego typu wóz w latach 70. Był on przeznaczony wyłącznie na rynek argentyński.
Fuzja wszystkiego, co tylko się da, udała się lepiej niż można było sądzić. Mercedes pomógł sobie nieco, krojąc Klasę X na trzy warianty: Pure, Progressive i Power. Od zewnątrz będzie bardzo łatwo je odróżnić. Pure dostanie nielakierowany zderzak sięgający aż maski. Progressive będzie mieć nielakierowaną tylko część zderzaka, a Power dostanie połyskujący chrom. To jasno wskazuje, co tu będzie przeznaczone dla kogo.
Na rynku Polskim nie pojawi się odmiana Pure. Mercedes zakłada, że u nas odbiorcy będą szukać raczej wysokiej jakości, mocnych silników i bogatego wyposażenia. Nie upatruje więc zbyt szerokiej grupy odbiorców wśród osób szukających wozów roboczych. Z pewnością Progressive będzie dobrym otwarciem oferty, bo zaspokoi potrzeby przedsiębiorców, którzy czasem potrzebują skorzystać z ładownej skrzyni, ale pickup ma stanowić też ich wizytówkę.
Zanim przejdziemy do tego, co Klasa X oferuje jako wizytówka, zajrzyjmy na skrzynię. Ta mieści 1,1 t towaru i może zostać zabudowana w różny sposób. Mercedes będzie oferował między innymi orurowanie, zabudowę pełną, pokrywę skrzyni twardą i miękką, dodatkowe prowadnice do blokowania towaru, a także odmianę bez tylnego zderzaka, w której klapę będzie można opuścić w dół (zakres ruchu 180 stopni).
Na liście oferowanego wyposażenia znajdzie się też zestaw wzmocnień podwozia. 3-milimetrowej grubości płyty ze stali nierdzewnej mogą osłonić elementy krytyczne – silnik, skrzynię biegów i układ wydechowy przed uszkodzeniami mechanicznymi. Opcjonalnie można też podnieść prześwit Klasy X. Standardowo wynosi on 202 mm. Do tego można dołożyć jeszcze 20 dodatkowych milimetrów.
To tyle teorii – jak jest w praktyce?
Pierwszego dnia jazd testowych spędziłem właściwie większość czasu w Klasie X. Siedziałem zarówno za sterami, jak i na miejscu pasażera oraz na tylnej kanapie. Pierwsze, istotne wrażenie nie pozostawiło złudzeń – Mercedes wspiął się na wyżyny, jeśli chodzi o komfort podróżowania pickupem. Klasa X jest bardzo dobrze wyciszona – dopiero przy około 120 km/h pojawia się szum przy lusterkach. Kabina jest natomiast znakomicie odseparowana od komory silnika.
Dobry komfort zapewnia też zawieszenie wyposażone z przodu i z tyłu w sprężyny śrubowe. Układ przygotowany przez Mercedesa dobrze tłumi nierówności przy różnych prędkościach. Gdy doszedłem do tych wniosków, nie wiedziałem jeszcze, jak daleko lepiej niż sądzę niemiecki producent spisał się przy budowie zawieszenia. Tego miałem dowiedzieć się dopiero drugiego dnia jazd. Ale o tym później.
Wersja Power jest z pewnością tym, czego można oczekiwać po Mercedesie Klasy X, jeśli chodzi o jakość wykonania. Zarówno sam projekt, jak i użyte wewnątrz materiały są bardzo dobre. Przeciętnej jakości plastik oplata jedynie tunel środkowy. Jednak wszędzie tam, gdzie mogą powędrować ręce kierowcy, znajduje się albo miękka skóra albo wysokiej jakości tworzywo. Szczególnie przyjemna jest kierownica.
Wystarczającym wigorem wykazał się i sam 2,3-litrowy turbodiesel o mocy 190 KM. W ofercie znajduje się jeszcze odmiana 163-konna, a na niektórych rynkach w ofercie będzie 165-konny motor benzynowy. W 2018 roku do gry wejdzie także wysokoprężne V6.
2,3-litrowy diesel zapewnił dobre osiągi w lekkim terenie, jak i na autostradzie oraz na wiejskich drogach w Chile. Dobraną parę do niego stanowi automatyczna skrzynia biegów z 7 przełożeniami. Zarządza nimi bardzo płynnie i stosownie do potrzeb kierowcy. Jedynie gwałtowny kickdown nie odbywa się tak szybko, jak moglibyśmy tego chcieć. Przy szybkiej zmianie sytuacji na drodze musimy się liczyć z krótkim lagiem.
Z punktu widzenia kierowcy kabina Klasy X jest dobrze skrojona. Nie przeszkadza nawet zanadto brak możliwości regulacji kolumny kierowniczej wzdłużnie. Na kanapie miejsca również jest sporo i bez problemu wsiądą tu dwie dorosłe osoby i ewentualnie trzecia, o trochę bardziej kompaktowych rozmiarach pośrodku. Nietypowa względem samochodów osobowych jest tu pozycja – siedzi się znacznie wyżej niż przednie fotele, przez co wzrok ma się na wysokości szczytu zagłówka.
Ponieważ Klasa X ma być samochodem przeznaczonym też dla rodzin, Mercedes postawił duży nacisk na bezpieczeństwo. Oprócz szeregu elektronicznych asystentów, znajdziemy tu między innymi dwie poduszki powietrzne czołowe, dwie boczne, dwie kurtynowe i poduszkę kolanową kierowcy. Z tyłu nie zabrakło też ISOFIX-ów.
Klasa X wyposażona jest w 8,4-calowy ekran IPS, który w zależności od dodatkowych opcji może wyświetlać między innymi nawigację satelitarną czy obraz z kamer 360. Jest to przy tym pierwszy pickup, jaki można sparować ze swoim smartfonem przez specjalną aplikację i np. sprawdzić jego lokalizację na telefonie.
Niestety, nie wszystko jest idealne. Nawigacja, która według producenta powinna uwzględniać ruch drogowy, dołącza do grona systemów, które według mnie ciągle są daleko za tym, co do zaoferowania ma Google. Sposób prowadzenia jest czytelny, ale określanie trasy i czasu przejazdu to nadal nie to, co każdy ma w kieszeni w darmowej aplikacji.
Ta kropla goryczy nie zmienia faktu, że Mercedes wykonał świetną pracę, tworząc Klasę X. To faktycznie pickup, który zapewnia wszystko to, czego oczekuje się po aucie uniwersalnym i robi to w doskonałym opakowaniu premium.
Chociaż werdykt już wystawiłem, ta historia nie jest wcale skończona. Dopiero drugiego dnia przekonałem się, o ile lepszy niż sądziłem jest pickup z gwiazdą. Dowiedziałem się też, że to jeszcze nie koniec – Mercedes może mieć względem swojego pickupa ambitniejsze plany, niż sądziłem. Na pytanie o wersję AMG Klasy X dostałem dużo bardziej konkretną odpowiedź, niż mogłem przypuszczać…