Kevin Magnussen sprzedaje swoje Porsche 911. To wyjątkowo zadbany egzemplarz
Generacja 930 jest obecnie jedną z najbardziej poszukiwanych wśród kolekcjonerów zainteresowanych Porsche 911. Jeśli do nich należycie, mamy dla was bardzo zadbany egzemplarz z ciekawą historią. Jego obecnym właścicielem jest bowiem kierowca Formuły 1, Kevin Magnussen.
22.11.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:16
Prezentowana sztuka to nie byle jakie Porsche. Egzemplarz z 1978 roku z 3,3-litrowym, doładowanym silnikiem jest pierwszą generacją 911 Turbo. Coraz trudniej o takie auto zachowane w przyzwoitym stanie technicznym. Opisywane przejechało jak dotąd zaledwie 122 tysiące kilometrów, z czego ostatnie 4-5 tysięcy zrobił sam Kevin Magnussen.
Kierowca zespołu Haas F1 używał tego auta na co dzień. Nie jest to więc wymuskany pojazd, który rzadko kiedy opuszczał ogrzewany garaż. Mimo to nic mu nie dolega. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, zarówno pod względem blacharskim, jak i mechanicznym. Czarny lakier lśni, jakby auto dopiero co opuściło salon, a opony z głębokim bieżnikiem sugerują, że Magnussen wyrósł już z ostrej jazdy po publicznych drogach. Choć trzeba przyznać, że 300 KM i napęd na tył kuszą do mocniejszego wciśnięcia gazu.
Samochód posiada certyfikat autentyczności Porsche, a jego historia jest w pełni udokumentowana. Pierwotnie 911 trafiło na rodzimy, niemiecki rynek, wyjeżdżając z salonu z opcjonalnymi, torowymi hamulcami, polerowanymi ramkami okien i kubełkowymi fotelami pokrytymi skórzano-welurową tapicerką. Oczywiście nie brakuje również kultowych felg Fuchs, czy potężnego spojlera tak charakterystycznego dla tego wariantu.
Po paru latach w Niemczech samochód został wyeksportowany do USA, skąd w 2013 roku znów powrócił do Europy, a dokładniej do Holandii. Ostatecznie jednak wylądował w Danii, gdzie został gruntownie odrestaurowany. Teraz jego właścicielem jest Kevin Magnussen, który najwyraźniej zamierza zwolnić miejsce w garażu na jeszcze ciekawsze auto. Jeśli jesteście zainteresowani prezentowanym egzemplarzem, musicie przygotować 155 tysięcy euro. Nie wiemy, czy można negocjować cenę, lecz niewykluczone, że kierowca Haasa dorzuci do auta kilka biletów na przyszłoroczne wyścigi F1.