Import samochodów osobowych w 2019 r. Wciąż chcemy diesle
W 2019 r. do Polski trafiło z zagranicy 929 tys. samochodów. Wciąż przeważają pojazdy liczące sobie przynajmniej 10 lat, a popyt na diesle wcale nie maleje. To zła prognoza dla jakości powietrza.
09.01.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:46
Bez zmian preferencji
Większość Polaków wciąż stać jedynie na używany samochód. Świadczą o tym liczby. Podczas gdy w 2019 r. z salonów wyjechało 555,6 tys. nowych aut, import używanych czterech kółek wyniósł dokładnie 929 028 pojazdów. To o 0,1 proc. więcej niż w 2018 r.
Nasi rodacy najczęściej decydowali się na samochody Volkswagena (106,8 tys.), Opla (93,2 tys.), Audi (85,8 tys.), Forda (81,3 tys.) oraz BMW (60,0 tys.). Skoro w pierwszej piątce najpopularniejszych marek znaleźli się dwaj producenci segmentu premium, to można byłoby spodziewać się, że kupujący wydają sporo i kupują stosunkowo młode samochody. Jest jednak inaczej.
Aż 54,5 proc. przywożonych aut stanowią egzemplarze liczące sobie więcej niż 10 lat. Spośród importowanych pojazdów 34,3 proc. miało od 4 do 10 lat, a młodsze niż cztery lata to pozostałe 11,1 proc. W 2018 r. było to odpowiednio 54,0 proc., 35,4 proc. oraz 10,7 proc.
Nieco lepiej niż w 2018 r. jest ze spełnianymi przez importowane pojazdy normami emisji spalin. Spośród samochodów sprowadzonych do Polski w 2019 r. 11,1 proc. spełniało najnowszą normę Euro 6, 26,3 proc. normę Euro 5, a aż 40,4 proc. Euro 4. W 2018 r. było to odpowiednio 6,9 proc., 22,9 proc. oraz 42,1 proc.
Polscy nabywcy importowanych samochodów wciąż nie odcinają się od diesli. Podczas gdy wśród samochodów kupionych w 2019 r. w salonach auta wysokoprężne stanowiły zaledwie 20 proc., to w przypadku pojazdów importowanych było to aż 44,2 proc. Jeśli chodzi o pozostałe samochody, to 52,3 proc. stanowiły egzemplarze benzynowe, a 3,4 proc. pozostałe – w tym na LPG (2,3 proc.), hybrydy (0,5 proc.) czy auta elektryczne (0,1 proc.).
Co przyniesie przyszłość?
O szybkiej zmianie proporcji i utracie popularności przez diesle możemy tylko pomarzyć. W końcu import jest po części odbiciem trendów występujących na rynku pierwotnym za granicą, a w całej Unii Europejskiej diesle wciąż stanowią 29 proc. sprzedaży w salonach.
Kupujący nowe samochody Polacy są bardziej radykalni w rezygnowaniu z diesli, ale na podobne tendencje wśród importujących używane auta trzeba będzie poczekać. Nie ma też co oczekiwać nagłego odmłodzenia importowanych samochodów, ponieważ ostatnio wiele mówi się o spodziewanych podwyżkach w zasadzie wszystkiego - od cen żywności po paliwo i wywóz śmieci.
Tendencję w imporcie samochodów mogłaby jednak zmienić rewolucja ekologiczna w polskich miastach. Tego chce Związek Dilerów Samochodów, który ostatnio wystosował apel do premiera Morawieckiego, postulując wprowadzenie miejskich stref czystego transportu, wykluczających pojazdy niespełniające założonej normy Euro. Której? Na to pytanie odpowiadają wyniki badań przeprowadzonych w Krakowie.
Niedawno opublikowano rezultaty pierwszych w Polsce badań emisji przeprowadzonych metodą fotodetecji. Pod względem produkcji szkodliwych dla człowieka tlenków azotu akceptowalny poziom emisji reprezentowały dopiero diesle spełniające normę Euro 6. Jeśli zaś chodzi o cząstki stałe, cezurą jest dla diesli norma Euro 5. Badanie przeprowadzono na 103 tys. pojazdów przejeżdżających ulicami Krakowa.
Jeśli więc w polskich miastach niebawem pojawią się selektywne strefy czystego transportu, to najprawdopodobniej zostają z nich wykluczone diesle spełniające normę emisji Euro 4 lub starszą. Byłaby to zła wiadomość dla wielu osób, które niedawno kupiły importowane auto, bo do naszego kraju sprowadza się przede wszystkim takie pojazdy. Wprowadzenie stref zmieniłoby również strukturę importu samochodów, zwiększając udział aut benzynowych. Czas pokaże, kiedy na takie rozwiązanie zdecyduje się pierwsze polskie miasto.