Audi e‑tron: to nie jest po prostu elektryczne Audi. Tu trzeba spojrzeć szerzej
Myślałem, że pierwsze jazdy Audi e-tronem będą formalnością. Auto widziałem wielokrotnie, a nawet nim już jeździłem. Mimo to udało mu się mnie zaskoczyć na tyle, bym uwierzył, że gdy w Ingolstadt mówią o nowej erze, naprawdę mają to na myśli.
Czy tego chcemy, czy nie, motoryzacja będzie szła w kierunku elektryczności. To efekt nie tylko coraz ostrzejszych norm w Unii, ale też klientów. Coraz więcej osób po prostu chce jeździć samochodem na prąd, ponieważ jest bardziej ekologiczny, bardziej dynamiczny i cichszy. Nic więc dziwnego, że gdy pytam przedstawicieli Audi o zainteresowanie e-tronem, bez zawahania odpowiadają: wysokie. Pierwszy elektryczny model marki już trafił do salonów i ma polskie ceny, ale to dopiero początek. Jeszcze w tym roku zadebiutuje e-tron Sportback, a w przyszłym dwa kolejne modele: e-tron GT oraz Q4 e-tron. Skupmy się jednak na teraźniejszości.
E-tron jest dla Audi modelem tak przełomowym, że jego premierę porównuje się do wprowadzenia na rynek napędu quattro. Auto wprowadza dwie podobnie duże zmiany. Pierwszą z nich jest napęd elektryczny, druga to sposób, w jaki kupujemy i użytkujemy samochód. Niemcy wprost mówią, że nie są pierwsi, którzy będą mieli w ofercie takie rozwiązania. Podkreślają jednak, że zrobili to po swojemu.
Inżynieryjny majstersztyk, do którego wynajmujesz funkcje
Specyfikacja techniczna e-trona nie jest tajemnicą. Samochód jest wyposażony w dwa silniki elektryczne o łącznej mocy sięgającej nawet 408 KM (w trybie boost). Prąd jest przechowywany w bateriach o pojemności 95 kWh, które mają zapewniać zasięg przekraczający 400 km wg normy WLTP. Imponująco wygląda ładowanie. Uzupełnienie akumulatora do 80 proc. zajmuje zaledwie 30 minut, co przy tak dużej baterii jest wynikiem imponującym. Jest haczyk: trzeba użyć do tego specjalnej ładowarki o mocy 150 kW. Audi wraz z innymi producentami założyło spółkę Ionity, która będzie instalować takie stacje. Póki co w Polsce ich nie ma, ale będą.
Dużym problemem "elektryków" jest ich przegrzewanie się. Audi rozwiązało to instalując system chłodzenia składający się z 40 metrów przewodów i 22 litrów cieczy. Pozwala to utrzymywać optymalną temperaturę baterii, czyli ok. 25-30 stopni Celsjusza. Inżynierowie zadbali też, by serwisowanie akumulatorów nie było problemem. Bateria składa się z małych modułów, które można wymienić w serwisie w przypadku uszkodzenia. Do tego 8 lat lub 160 000 km gwarancji, co jest wartością standardową dla tego typu aut.
Kolejnym dowodem na to, że Audi zrobiło ten samochód po swojemu jest aerodynamika. Konwencjonalne SUV-y mają opór powietrza Cx przekraczający 0,3. Przy projektowaniu e-trona inżynierowie brali pod uwagę nawet takie detale jak śruby trzymające baterie w podłodze. Efekt? Auto ma opór powietrza Cx wynoszący 0,27 w przypadku wersji z wirtualnymi lusterkami lub 0,28 z tradycyjnymi. Do tego dostępne w standardzie adaptacyjne zawieszenie dostosowuje prześwit do prędkości. Przykładowo, przy 140 km/h auto obniża się o 26 mm, by stawiać jeszcze mniejszy opór powietrza.
To są jednak rzeczy, których nie widać, dlatego największą niespodzianką dla klientów będzie sposób, w jaki do e-trona dokupuje się opcje. Oczywiście można to zrobić to przy zamawianiu auta, ale w niedalekiej przyszłości będzie też możliwość zrobienia tego w trakcie użytkowania go. Wystarczy wybrać odpowiednią opcję w systemie multimedialnym lub na stronie internetowej, a e-tron nagle będzie miał np. asystenta parkowania. Co więcej, funkcje będzie można włączyć na miesiąc, rok lub dożywotnio. Docelowo pojawi się też możliwość zwiększenia mocy silników. Przypomina to pomysł Tesli, ale pierwszy raz spotkałem się z możliwością wynajmowania konkretnych opcji.
Tyle teorii, wsiadam
Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy po wejściu do auta, to jakość. Pod tym względem e-tron jest jak każde inne Audi. Materiały użyte do wykonania wnętrze są najwyższej próby, a do ich poskładania nie można mieć zastrzeżeń. Projektanci zmniejszyli liczbę przycisków i pokręteł na desce, ale (zaskakująco) korzystanie z nich było bardzo wygodne. Pewnym wynagrodzeniem są ekrany dotykowe z funkcją haptycznej informacji zwrotnej. Naciskanie poszczególnych elementów faktycznie przypomina używanie przycisków, a mi przywodzi na myśl rozwiązanie stosowane przez Apple w ich telefonach i laptopach.
Drugim zaskoczeniem jest miejsce w środku. Z przodu nie można narzekać na przestrzeń, ale dopiero siadając w drugim rzędzie można zrozumieć, co mam na myśli. Założenie nogi na nogę nie stanowi problemu, podobnie jak podróżowanie w wysokim cylindrze na głowie, nawet jeśli ma się ponad 1,8 m wzrostu. Do tego e-tron ma bagażnik o pojemności 660 l z możliwością złożenia kanapy z tyłu i zwiększeniu go do 1725 l. Z zewnątrz tego nie widać. OK, auto ma 4,9 m długości i ponad 2,9 m rozstawu osi, ale projekt fantastycznie skrywa te rozmiary. Tak naprawdę e-tron bardziej przypomina mi duże kombi niż SUV-a.
Dość o tym, jedziemy!
Zaczynam od najbardziej kuszącego trybu Dynamic, który tutaj powinien nazywać się "będzie cię boleć głowa od uderzania w zagłówek". Każde wciśnięcia pedału przyspieszania sprawia, że e-tron wyrywa przed siebie. Napęd na cztery koła (nazwany tutaj electric quattro) pozwala nie przejmować się stanem nawierzchni. Start spod świateł po mocnych opadach deszczu jest tak samo gwałtowny jak na suchej drodze i nie było mowy o buksowaniu kołami. Natomiast moja rada, jeśli chcecie jechać płynnie to wybierzcie tryb Efficiency. Ogólnie Audi przewidziało 8 różnych ustawień: jest też Comfort, Individual, Allroad, Offroad, automatyczny oraz ukryty w ustawieniach Range Mode.
Jeżdżąc w Efficiency auto zachowuje się, jakby ktoś przyczepił do niego sporą przyczepę (a e-tron może mieć hak i holować nawet 1,8-tonową przyczepę), ale w żaden sposób nie przeszkadza to w codziennej jeździe. Jeśli przyjdzie potrzeba nagłego przyspieszenia, dociśnięcie pedału do podłogi i tak sprawi, że SUV wystrzeli przed siebie. Średnie zużycie energii przy spokojnej jeździe po mieście i drogach podmiejskich wyniosło 32,5 kWh/100 km.
O tym, że to wszystko odbywa się w absolutnej ciszy raczej nie muszę wspominać. Powiem jednak, że e-tron jest dobrze wyciszony, choć żałuję, że nie miałem okazji zabrać go na autostradę. Zawieszenie świetnie radzi sobie na nierównościach, a na zakrętach skutecznie maskuje masę auta. Podoba mi się też układ kierowniczy, który pracuje z wyraźnym oporem i przekazuje sporo informacji o tym, co się dzieje z kołami.
Nawet nie takie drogie
Polskie ceny Audi e-trona zaczynają się od 342 800 zł, co stawia go bezpośrednio jako konkurenta dla świetnego Jaguara I-Pace'a. Pokusiłbym się jednak o zestawienie go z kosztującym w zasadzie tyle samo Audi Q8 z bazowym dieslem. Oba samochody wyglądają jak koncepty, mają podobne rozmiary, oferują równie dużo miejsca w środku i świetną jakość wykonania. Różnice zawężają się więc do układów napędowych. Zatem e-tron to szybszy "elektryk", ale trzeba go ładować i ma mniejszy zasięg.
Przy czym Audi robi wszystko, by te dwie niedogodności wyeliminować. Utworzyło usługą e-tron charging service, która ułatwia korzystanie z ładowarek w większości krajów Europy. Nawigacja w tym aucie pozwala przewidywać, kiedy potrzebny będzie postój i potrafi go samodzielnie zaplanować. To faktycznie pozwala uwierzyć, że przyszłość niemieckiego producenta będzie elektryczna. I nie ukrywam, że mi się to podoba.