Samochody, na których da się zarobić. Lista przyszłych klasyków wg Hagerty

Firma Hagerty specjalizuje się w ubezpieczeniach i wycenie klasyków oraz aut kolekcjonerskich. Właśnie przygotowała raport przedstawiający modele, których ceny mogą w przyszłości zauważalnie urosnąć. Na liście znalazły się oczywiste pozycje jak starsze ferrari czy aston martin, ale także Ford Focus 1. generacji. Zaskoczeni?

Według Hagerty Ford Focus będzie przyszłym klasykiem.
Według Hagerty Ford Focus będzie przyszłym klasykiem.
Źródło zdjęć: © mat. prasowe
Aleksander Ruciński

09.12.2020 | aktual.: 16.03.2023 15:18

Samochody mogą być niezłą lokatą kapitału. Pod warunkiem, że wybierzemy właściwy model i egzemplarz, a następnie będziemy o niego dbać tak, by bezpiecznie i bez uszczerbku przetrwał kolejne lata, w których nabierze wartości. Oczywistością jest, że najlepiej w tej kwestii rokują rzadkie i ekskluzywne modele, które w momencie debiutu kosztowały krocie, wyjątkowe konstrukcje czy wersje o niespotykanym dziś charakterze.

W większości przypadków, by zarobić na aucie w przyszłości, już dziś trzeba zainwestować furmankę pieniędzy. Ale, jak wynika z raportu Hagerty, zdarzają się odstępstwa od tej reguły. Przykładem może być tak pospolite auto jak Ford Focus czy pierwsze Mini. Przynajmniej w Wielkiej Brytanii. U nas bowiem, większość kompaktowych fordów z początku wieku przestała istnieć, a w najlepszym przypadku "schudła" o kilka dobrych kilogramów z powodu korozji. Alternatyw jest jednak więcej. Znajdziecie je poniżej.

Aston Martin DB7 (1994-2004)

Obraz
© mat. prasowe

Pierwsza odsłona arystokratycznego sportowca to dziś poszukiwany youngtimer. Zarówno w bazowej wersji z 3,2-litrową sześciocylindrówką, jak i w mocniejszym wydaniu V12 Vantage, choć to drugie będzie oczywiście znacznie lepszą inwestycją,

Zaskakujące jest to, jak dobrze zestarzał się ten samochód. Patrząc na obłe linie nadwozia, trudno uwierzyć, że ma już 26 lat. Więcej zdradza wnętrze wykończone zazwyczaj beżową skórą i brązowym drewnem. W Wielkiej Brytanii jest to nadal dość często spotykany samochód, który można kupić za równowartość 150 tys. zł. U nas jednak stanowi prawdziwą rzadkość.

Ferrari 328 (1985-1988)

Obraz
© mat. prasowe

Lata 80. w czystej postaci. Klinowaty kształt nadwozia i liczne kanty skrywające 3,2-litrowy, 270-konny silnik. Surowa, sportowa maszyna jest zupełnie inna od współczesnych ferrari wyposażonych w liczne, elektroniczne wspomagacze.

Przez długi czas traktowana była po macoszemu, pozostając w cieniu bardziej utytułowanych modeli z Maranello, co sprawiło, że jeszcze kilka lat temu można było kupić zadbane egzemplarze za w miarę rozsądną cenę. Teraz jednak zaczyna się to zmieniać. Według szacunków Hagerty, w najbliższych latach średnia wartość 328 będzie rosła w tempie 2 proc. rocznie.

Ford Focus (1998-2004)

Obraz
© mat. prasowe

Do bólu pospolity samochód, europejski hit sprzedażowy i jeden z najczęstszych bywalców brytyjskich ulic w początkach XXI wieku. Wielu uważa tę konstrukcję za przełomową, zarówno w kwestii designu, jak i układu jezdnego. Auto, jeśli jest sprawne, do dziś robi wrażenie stabilnym prowadzeniem i pracą podwozia.

Doczekało się też ciekawych wersji - usportowiona ST170 oraz ekstremalna RS to pewniaki, jeśli chodzi o zarobek w przyszłości, ale Hagerty twierdzi, że nawet zwykłe wydania zachowane w dobrym stanie, za kilka lat staną się poszukiwanymi youngtimerami z rocznym zyskiem sięgającym aż 7,7 proc.

Land Rover Discovery (1989-1998)

Obraz
© mat. prasowe

Pierwsze Disco to wyjątkowy samochód idealnie balansujący na granicy roboczej terenówki i wygodnego auta na co dzień. Styl nie do podrobienia, z charakterystyczną szybą umieszczoną w tylnej części dachu i wnętrze z nisko zamontowanym kokpitem nie każdemu przypadły do gustu. Podobnie jak pozostawiająca wiele do życzenia niezawodność.

Nie zmienia to jednak faktu, że samochód u większości fanów motoryzacji budzi pozytywne skojarzenia i wielu widziałoby go chętnie w swoim garażu. Szczególnie z 3,5-litrowym V8 pod maską. Hagerty szacuje, że w najbliższych 12 miesiącach ceny starych Discovery wzrosną aż o 15 proc.

Mercedes-Benz SLS AMG (2010-2015)

Obraz
© mat. prasowe

Jeszcze nie klasyk czy youngtimer, a już dobra inwestycja. SLS AMG to ostatni supersportowy mercedes z 6,2-litrowym V8 pod maską. Już sam silnik jest wystarczającym powodem, by zainteresować się tym modelem. W ostrym wydaniu Black Series zyskiwał na wartości już po wyjeździe z salonu, gdyż chętnych było więcej niż egzemplarzy zaplanowanych do produkcji.

Niestety, to inwestycja z wysokim progiem wejścia. Przeciętna wartość modelu w Wielkiej Brytanii przekracza 150 tys. funtów (około 750 tys. zł), ale według ekspertów Hagerty przekroczenie 250-300 tys. jest tylko kwestią czasu.

Mini Cooper (1961-1971)

Obraz
© mat. prasowe

Nie ma chyba miejsca na świecie, gdzie stare mini nie cieszyłoby się zainteresowaniem klientów. Genialna konstrukcja, ponadczasowy wygląd i legendarne osiągnięcia w rajdach sprawiły, że jest to samochód cieszący się kultem w całej Europie i nie tylko. Przy tym wciąż dość pospolity model, który mimo wieku jest licznie reprezentowany na Wyspach.

Wydaje się, że lokalnie nie budzi aż takich emocji, jak za granicą, więc może okazać się dobrą inwestycją dla mieszkających poza Wielką Brytanią, gdzie podaż mini jest znacznie niższa. Hagerty nie przewiduje na razie znaczących wzrostów wartości modelu, ale też żadnych spadków. To po prostu stabilna lokata pozwalająca czekać na lepsze lata.

Porsche 944 (1988-1992)

Obraz
© mat. prasowe

Auto pozostające zawsze w cieniu wspaniałego 911, lecz nie mniej interesujące. Ponadczasowy styl został doceniony dopiero po latach. Pamiętam czasy, gdy nawet w Polsce słabiej zachowane sztuki można było kupić za kilka tysięcy złotych, podczas gdy teraz kwoty są kilkukrotnie wyższe.

W Wielkiej Brytanii sytuacja wygląda podobnie. Dziś na przeciętny egzemplarz potrzeba 17 tys. funtów, a za rok będzie to już o 900 funtów więcej. Hagerty przewiduje jednak, że w kolejnych latach wzrosty mogą być jeszcze wyższe.

Renault 5 GT Turbo (1986-1991)

Obraz
© mat. prasowe

Francuzi są mistrzami w tworzeniu hot hatchy, a to jeden z najlepszych dowodów. 1,4-litrowy, doładowany silnik o mocy 115-120 KM czynił z tego lekkiego pojazdu małą rakietę, a niepodrabialna stylistyka nadwozia nie pozwalała pomylić go z czymkolwiek innym.

Do tego świetne wnętrze ze wskaźnikami w bursztynowym kolorze. Tak futurystyczne, że robi wrażenie po dziś dzień. To tylko jeden z przykładów zyskownego youngtimera. Hagerty szacuje, że ci, którzy dziś zainwestują w małą renówkę, zyskają w rok nawet 38 proc. Co ciekawe, jej krajan, Peugeot 205 GTI cieszy się podobnym zainteresowaniem.

Toyota MR2 (1997-2007)

Obraz
© mat. prasowe

Wiatr we włosach, napęd na tył i centralnie umieszczony, wysokoobrotowy silnik o mocy 140 KM. Czy potrzeba czegoś więcej? Nie jest to przesadnie praktyczne auto, ale jako zabawka na weekend powinno sprawdzić się idealnie. Dziś w ofercie Toyoty brakuje takiego auta, ale Japończycy nie są tu wyjątkiem. Współcześnie producenci odchodzą bowiem od roadsterów.

Każdy samochód należący do tego ginącego gatunku powinien więc w dłuższym okresie okazać się dobrą inwestycją. Jednak eksperci Hagerty twierdzą, że to właśnie MR2 z 12-procentowym, rocznym wzrostem wartości rokuje najlepiej.

Przedstawione powyżej typy dotyczą rynku brytyjskiego charakteryzującego się nieco inną specyfiką oraz wyższą podażą opisywanych modeli. W Polsce sytuacja wygląda nieco inaczej, czego przykładem jest choćby stale rosnąca popularność aut z okresu PRL.

Źródło artykułu:WP Autokult
Aston MartinklasykiFord Focus
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)