Patrz w ekrany, bo lusterka to przeżytek. Wizja z konceptów wjeżdża na drogi

Krytykujący nowoczesne rozwiązania mają nowy ulubiony temat: kamery zamiast lusterek. Mówią, że wprowadzą chaos na drodze i na pewno nie będą działać. Tymczasem mam wrażenie, że to raczej lęk przed nieznanym niż faktyczna obawa przed technologią, a tej będzie tylko coraz więcej.

Kamera może opcjonalnie zastąpić lusterka w Audi e-tronie.
Kamera może opcjonalnie zastąpić lusterka w Audi e-tronie.
Źródło zdjęć: © Fot. Materiały prasowe/Audi
Michał Zieliński

20.09.2018 | aktual.: 01.10.2022 16:53

Jedną z najważniejszych nowości, o których mówiło Audi podczas premiery e-trona – poza oczywiście elektrycznym napędem – są specjalne kamery zastępujące tradycyjne lusterka. O tym, że niemiecki producent zdecyduje się na ten ruch wiedzieliśmy od dawna, ponieważ chwalił się postępem prac nad SUV-em. Sam miałem okazję wypróbować nowy system podczas statycznej, przedpremierowej prezentacji e-trona kilka miesięcy temu i szalenie mi się spodobało to rozwiązanie.

Niestety nie wszyscy podzielają mój entuzjazm. Sceptycy nie szczędzą komentarzy w kierunku inżynierów, którzy opracowali i zaakceptowali tę technologię. Nie wierzą, że kamera będzie w stanie zastąpić lusterko i z jednej strony im się nie dziwię. To jedna z kluczowych części auta odpowiadająca za bezpieczeństwo na drodze. Powierzenie jej urządzeniu elektronicznemu (a te nie szczycą się zaufaniem wśród kierowców), brzmi jak przepis na katastrofę. Problem w tym, że producenci takich odważnych decyzji będą podejmować coraz więcej i jest ku temu świetny powód. Te rozwiązania zazwyczaj są zwyczajnie lepsze.

Nie ufamy technologii

Urządzenia elektroniczne od lat przenikają do naszego życia i polegamy na nich w mniejszym lub większym stopniu. O ile w przypadku smartfonów zaakceptowaliśmy, że raczej nam pomagają, tak technologia w samochodach ciągle w wielu osobach budzi niechęć. W 2015 roku firma J.D. Power przeprowadziła badanie, z którego wynika, że 35 proc. kierowców nigdy nie użyło systemu automatycznego parkowania. Czytając komentarze pod tekstami na Autokulcie widzę potwierdzenie tej statystyki.

Sam zresztą pisałem o tym, jak nowoczesna technologia na pokładzie samochodu mnie zawiodła. Adaptacyjny tempomat nie wyhamował przed autem, asystent zmiany pasa ruchu nie ostrzegł mnie przed zbliżającym się samochodem. Nie oznacza to jednak, że przestałem z niej korzystać. Zdaję sobie sprawę, że to ciągle coś, co się rozwija i nie można na tym w pełni polegać – po prostu jestem uważniejszy.

Problem w tym, że kupując auto z kamerami zamiast lusterek kierowca będzie zmuszony polegać na technologii. Jeśli samochód sam nie zahamował, mogłem to zrobić naciskając pedał hamulca. Jeśli kamera przestanie działać, nie będzie można wyciągnąć awaryjnego, normalnego lusterka. Dlatego decyzja Audi dla wielu może być kontrowersyjna. Co więcej, w Stanach Zjednoczonych e-tron będzie sprzedawanych tylko z konwencjonalnymi lusterkami. Tamtejsze prawo nie pozwala na zastąpienie ich kamerami.

Audi wie, co robi

Za każdą innowacją musi stać jakaś myśl. Nie wprowadza się rzeczy tylko po to, by je wprowadzić. Tak samo jest w tym wypadku. Inżynierowie Audi zapewniają, ze stosując kamery zamiast lusterek można zażegnać problem z ograniczoną widocznością przez parowanie. Podkreślają też, że widać więcej w nocy, w co jestem w stanie uwierzyć. Kamera niweluje też zjawisko martwego pola i zapewnia szerszy kąt widzenia niż tradycyjne lusterko. Ponadto w tym konkretnym aucie obraz na ekranie można przybliżyć. Niby mała rzecz, a może okazać się przydatna. E-tron z kamerami jest też bardziej aerodynamiczny.

Jeszcze przed premierą e-trona Audi pochwaliło się, że kamery to mniejszy opór powietrza.
Jeszcze przed premierą e-trona Audi pochwaliło się, że kamery to mniejszy opór powietrza.© Fot. Materiały prasowe/Audi

A jak jest z tą awaryjnością? Na prezentacji e-trona usłyszałem, że gdyby nie byli przekonani o bezbłędnej pracy kamer, nie stosowaliby ich. Oczywiście każdy w tym momencie ma gotowy kontrargument: zawieszające się smartfony czy komputery. Trzeba jednak pamiętać, że rozwiązania dotyczące bezpieczeństwa przechodzą inne testy wydajnościowe. Mówi się nawet o kontroli jak w lotnictwie, ponieważ w obu przypadkach na szali jest życie ludzkie. W smartfonie, gdzie mała zawieszka może sprawić, że nie wrzucisz zdjęcia na Instagrama, można sobie pozwolić na większy margines błędu. Tutaj nie i producenci o tym wiedzą.

To dopiero wstęp

Adaptacyjne tempomaty, zaawansowane asystenty głosowe czy systemy półautonomicznej jazdy, które pozwalają, by auto samo zmieniło pas to już nie jest pieśń przyszłości, a opcje wyposażenia dostępne dla zamożniejszych klientów. Teraz do tego grona dołączają kamery zamiast lusterek. Samochody stają się też coraz bardziej inteligentne. Same potrafią przewidzieć sytuację na drodze, dostosować ustawienia zawieszenia do stanu nawierzchni czy otworzyć bramę garażową, bo dojeżdżamy do domu.

W przyszłości tego będzie więcej, czy nam się to podoba, czy nie. Obecnie wiele osób kręci nosem, ale tak samo ludzie reagowali na radio w samochodzie, które uważane było za ogromne niebezpieczeństwo. Z ostatecznym osądem, czy kamery zamiast lusterek się sprawdzą, zaczekajmy więc do pierwszych testów. W pewien sposób przypomina mi to o historiach, jak ludzie reagowali na pierwsze automobile. Niektórzy byli tak przerażeni, że powstały przepisy nakazujące, by przed każdym autem szedł człowiek z wielką, czerwoną flagą. Dzisiaj to brzmi jak absurd i jestem gotów założyć, że tak samo będziemy patrzeć na obawy przed kamerami zamiast lusterek.

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (89)