Ręce na kierownicy, oczy na smartfonie. Kierowcy wykorzystują technologię i lukę w prawie

Ręce na kierownicy, oczy na smartfonie. Kierowcy wykorzystują technologię i lukę w prawie

Kierowca oglądający filmy na skrzyżowaniu to nie jest rzadki widok.
Kierowca oglądający filmy na skrzyżowaniu to nie jest rzadki widok.
Źródło zdjęć: © Fot. Michał Zieliński
Michał Zieliński
27.01.2019 13:37, aktualizacja: 28.03.2023 12:01

Okoliczności wypadku autonomicznego SUV-a Ubera zostały szczegółowo wyjaśnione. Pilnująca samochodu, zamiast skupiać się na drodze, oglądała serial. Zupełnie mnie to nie dziwi – co rusz widzę kierowców wgapionych w zamontowany w uchwycie telefon.

Rafaela Vasquez, która siedziała za kierownicą testowego Volvo XC90 amerykańskiego przewoźnika, w chwili zdarzenia patrzyła się w smartfona. Wiemy to z nagrania wideo, które trafiło do sieci krótko po tragicznym wypadku z marca 2018 roku. Zginęła w nim wtedy 49-letnia kobieta. Vasquez twierdziła, że kontrolowała system odpowiedzialny za funkcje autonomiczne auta. Policji udało się ustalić, że tak naprawdę oglądała program "The Voice" na serwisie streamingowym Hulu. Co więcej, zaczęła seans chwilę po ruszeniu SUV-em.

Wcześniej dowiedzieliśmy się, że volvo poprawnie widziało i rozpoznało kobietę. Według raportu policji, gdyby Vasquez skupiła się na drodze, do wypadku by nie doszło. Na myśl od razu przychodzi wypadek tesli z 2016 roku, podczas którego siedzący za kółkiem rzekomo oglądał film o przygodach Harry'ego Pottera na swoim laptopie. Policji nie udało się jednak potwierdzić tych doniesień (na dysku twardym znaleźli jedynie ścieżkę dźwiękową Johna Williamsa).

Sytuacja z Uberem nie jest dla mnie jednak żadnym zaskoczeniem. Uważnie obserwuję Polaków na drogach i widzę, że wielu z nich siedząc za kółkiem ogląda seriale czy filmy na YouTubie. Żeby nie było, telefon jest zamontowany w specjalnych uchwycie, więc ręce są na kierownicy. Moim "ulubieńcem" pozostaje kierowca, który grał w Pokemon Go. W końcu złapanie ultrarzadkiego Snorlaksa jest ważniejsze od własnego bezpieczeństwa, prawda?

Pytanie, czy do tak nieodpowiedzialnych decyzji pośrednio nie namawiają nas sami producenci samochodów. Jeżdżąc nowoczesnymi autami kierowca jest na każdym kroku wyręczany. Parkujesz? Spokojnie, czujniki ostrzegą cię, gdy będziesz za blisko. Jedziesz na autostradzie? Samochód sam utrzyma prędkość, odległość od poprzedzającego pojazdu i zadba, żeby nie zjechał z pasa ruchu. W niektórych modelach stanie w korku ogranicza się do naciskania odpowiedniego przycisku co jakiś czas.

A to może zachęcać do odpalenia swojego ulubionego kanału i zatopieniu się w nieskończonych pokładach filmików na bardziej lub mniej ważne tematy. Szczególnie, że jak udało mi się potwierdzić, nie grozi za to żaden mandat. Artykuł 45 ustawy Prawo o ruchu drogowym wyraźnie mówi:

Art. 45. 2. Kierującemu pojazdem zabrania się:

  1. korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku;

– Niedookreślenie dotyczy słowa "korzystanie" – mówi nadkom. Radosław Kobryś. – Przepis powstawał, gdy telefony mogły tylko dzwonić i SMS-ować, nikt wtedy nie przewidział, że będą miały tak rozbudową funkcjonalność. Więc dopóki ktoś nie trzyma w ręce telefonu, nie ma podstaw by wystawić mandat – podsumowuje.

Nie musiałem też szukać długo osoby, która należy do "youtubowych" kierowców. Redakcyjny kolega Marcin Łobodziński nie kryje się z tym, choć – jak sam mówi – filmów nie ogląda, a jedynie ich słucha.

YouTube'a włączam niemal zawsze, gdy podróżuję autem. Jest to dla mnie odpowiednik radia, którego prawie nigdy nie słucham, bo nie ma tam dla mnie niczego wartościowego. Na YT "oglądam" materiały z ulubionych kanałów, dowiaduję się, co słychać w świecie. Oglądanie ujmuję w cudzysłów z prostego powodu - nie oglądam, lecz słucham. Włączam tylko to, co nie wymaga patrzenia w ekran - wywiady, rozmowy, dyskusje. Dlatego uważam, że określenie "ogląda YouTube'a" można odebrać bardzo negatywnie, ale nie jest to jednoznaczne, bo w moim przypadku nie różni się to niczym od słuchania radia i zerkania na ekran systemu multimedialnego. Przełączyć wideo można na postoju, a podczas jazdy... czym to się różni od szukania innej stacji radiowej czy wpisywania adresu w nawigacji? Doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że gdy dojdzie do wypadku, a policja znajdzie smartfon z włączonym YouTubem, sprawa będzie jednoznaczna - oglądał film podczas jazdy. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Przynajmniej w moim przypadku.

Marcin Łobodziński

W wypowiedzi Marcina zaciekawił mnie jeden szczegół. Filmy przełącza podczas postoju. Domyślam się, że chodzi tu o np. czerwone światło na skrzyżowaniu. Znowu jest to coś, co prawnie nie jest zakazane.

– Zabrania się korzystania z telefonu podczas jazdy. Można za to używać go, gdy się stoi, nawet jeśli silnik pracuje. W przypadku zatrzymania się przed skrzyżowaniem trzeba jedynie odłożyć urządzenie przed ruszeniem po zmianie światła – dodaje nadkom. Kobryś.

Mamy więc prawo, które nie zabrania oglądania filmów za kierownicą i samochody, które wręcz to nam ułatwiają. Brzmi jak przepis na tragedię. Pamiętajcie jednak, że nawet jeśli na coś jest pozwolenie, to nie znaczy, że powinniśmy to robić. Najlepiej świadczy o tym wspomniany wypadek autonomicznego volvo Ubera z marca 2018 roku.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)