Takich tłumów nie było nigdy. Sport, który stał się hitem
Wyścig WEC w Spa-Francorchamps zostanie zapamiętany przez pryzmat zaskakującej decyzji sędziów o przedłużeniu ścigania. Jednak zarówno akcja na torze, jak i to co się działo w jego okolicy, pokazały, że możemy się cieszyć z jednego z najwspanialszych okresów w historii tej dyscypliny motosportu.
Porsche walczące z Ferrari w trakcie 6-godzinnego wyścigu na jak zawsze niesamowitym torze Spa-Francorchamps. Do tego niezłe tempo Cadillaca i Toyoty, niewiele gorsze Alpine, BMW, Lamborghini i Peugeota. To stawka, jakiej chyba nie było nigdy w wyścigach długodystansowych, a na pewno w ich nowszej historii. Stworzenie klasy hypercar było strzałem w dziesiątkę.
Zmagania i emocje na torze to oczywiście najważniejszy, ale niejedyny aspekt całego wyścigu. Fakt, że udział w mistrzostwach bierze tyle zespołów i znanych marek to sam w sobie ogromny magnes na kibiców. Efekt? Na belgijskim torze w dniu wyścigu pojawiło się blisko 90 tys. osób. Mało która dyscyplina sportowa przyciąga tylu widzów i jest to wynik porównywalny już z Formułą 1.
Takie legendy wyścigów długodystansowych jak Porsche i Ferrari rozbudzają wyobraźnię. Sami ci producenci samochodów mają tak liczne grona fanów, że już one przyciągają tłumy na wyścigi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Aktualne zasady WEC dają też różne możliwości. Z jednej strony Ferrari czy Toyota stworzyły swoje samochody od podstaw, z drugiej inne zespoły korzystają z konstrukcji dostarczanych przez zewnętrznych konstruktorów. I tak np. Porsche korzysta z projektu firmy Multimatic, a za prowadzenie zespołu fabrycznego odpowiada amerykańska legenda - Penske. To pozwala obniżyć koszty, a przy tym korzystać z doświadczenia wyścigowych wyjadaczy.
Wbrew obaw pojawiających się przed sezonem 2024, FIA udało się doprowadzić do tego, aby Ferrari i Toyota nie nie deklasowały rywali. Co więcej, to właśnie Porsche po trzech pierwszych wyścigach zdecydowanie prowadzi w klasyfikacji generalnej. Ekipa #6 w składzie Kévin Estre, André Lotterer i Laurens Vanthoor jest liderem, mając na swoim koncie zwycięstwo i dwa drugie miejsca. Wiceliderem jest również Porsche - prywatna ekipa Jota #12, która odniosła niespodziewane zwycięstwo w Spa-Francorchamps.
Co więcej - w klasie GT3, która po zmianach też stała się znacznie bardziej zróżnicowana pod względem konstrukcji, również mamy zaciętą walkę. W Spa do ostatnich momentów była ona pełna rywalizacji i dramatów, ale podobnie jak w hypercarach ostatecznie dwa pierwsze miejsca przypadły Porsche. W GT3 w stawce mamy Astona Martina, BMW, Corvette, Forda, Ferrari, Lamborghini, Lexusa i Porsche.
To wszystko jest świetną zapowiedzią tego, co będzie się działo podczas 24-godzinnego wyścigu w Le Mans. Najlepsi kierowcy, legendarne zespoły i wyrównana stawka oznaczają, że w połowie czerwca czeka nas niesamowite widowisko. Czy Ferrari obroni tytuł? Może Porsche wróci na szczyt? Albo Toyota będzie kontynuowała sukcesy wcześniejszych lat? A może ktoś inny dołączy do walki o zwycięstwo? W 2023 r. rywalizacja była zaskakująco wyrównana i w pewnym momencie wydawało się, że każda ze startujących w hypercarach konstrukcji ma szasnę na wygraną.
Relację z 24-godzinnego wyścigu w Le Mans będziecie mogli śledzić na Autokulcie.