Kontrola prędkości bez znaków. Mamy listę nieoznakowanych aut
Brak znaku informującego o fotoradarze przy drodze nie oznacza, że za jakiś czas nie dostaniemy zdjęcia dołączonego do mandatu. Jak to możliwe? Odpowiedzią jest GITD oraz radary Ramet AD9C, które jeszcze kilka lat temu miały problem z legalizacją, a dziś wyłapują piratów.
02.08.2022 | aktual.: 13.03.2023 16:22
Powszechnie wiadomo, że za mandaty i zdjęcia z fotoradarów odpowiadają wszyscy wokół, tylko nie osoby, które dopuściły się wykroczenia. Oczywiście ironizuję, choć kierowcy w Polsce i tak są na niezwykle uprzywilejowanej pozycji, ponieważ prawie wszystkie punkty pomiaru prędkości są wyraźnie oznaczone znakiem D-51 lub D-51a w przypadku odcinkowego pomiaru prędkości.
Czemu prawie? Bo wbrew pozorom, przepisy regulują oznaczenie jedynie w przypadku stacjonarnych urządzeń rejestrujących. Oznacza to, że mobilne punkty nie wymagają stosownego znaku.
Korzysta z tego Główny Inspektorat Transportu Drogowego, a dokładniej zarządzane przez instytucję Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. Dysponują oni radarami AD9C czeskiej firmy Ramet, które zamontowane na nieoznakowanych radiowozach, mierzą prędkość przejeżdżających pojazdów.
Co prawda urządzenia w 2018 r. miały problem z legalizacją, ale trudności zostały już dawno zażegnane. Dlatego nawet znając daną drogę na pamięć i wypatrując nieoznakowanych radiowozów, nie możemy być pewni, że nie dostaniemy "pocztówki" z wakacji. Z taką sytuacją spotkał się nasz czytelnik, który dostał list ze zdjęciem z fotoradaru, mimo że był pewien, iż w okolicy żadne urządzenie nie stoi.
W informacji przesłanej do Autokult.pl Monika Niżniak, rzeczniczka prasowa GITD, zdradziła, że obecnie w użyciu jest 29 urządzeń, które zamontowano na nieoznakowanych pojazdach. W dokumentacji GITD udało mi się jednak znaleźć jedynie 24 urządzenia wraz z wyszczególnieniem pojazdów, na których zostały zamontowane. Pozostałym pięciu niedawno skończyła się legalizacja, więc prawdopodobne jest, że czekają na nowe dokumenty lub już je otrzymały, ale te nie znalazły się jeszcze w wykazie.
Zgodnie z listą GITD korzysta z 10 fordów focusów, ośmiu fordów mondeo, czterech peugeotów partnerów i dwóch volkswagenów passatów. Z kolei na legalizację (lub uzupełnienie dokumentacji) czeka po jednym focusie, partnerze i passacie oraz dwa mondeo. Co prawda nie ujawniono tablic rejestracyjnych aut, ale numery VIN (numery identyfikacyjne pojazdów) już tak. Co więcej, podano nawet, która oś jest napędzana oraz jaki rozmiar ogumienia mają te auta.
Pozostaje jeszcze pytanie, jak rozpoznać samochód, który mierzy naszą prędkość? Przede wszystkim wyróżnia go spora głowica wystająca z osłony chłodnicy. Oprócz tego na podszybiu zamontowano kamerę rejestrującą obraz, a także zestaw oświetlenia.
Jak widać, warto więc przestrzegać ograniczeń prędkości niezależnie od tego, czy właśnie minęliśmy znak D-51 (ewentualnie D-51a) lub gdy w lusterku wstecznym widzimy samochód, który może potencjalnie być nieoznakowanym radiowozem. W końcu nikt z nas nie chce takiej "pamiątki z wakacji", szczególnie teraz, gdy kwoty mandatów w taryfikatorze zostały podniesione.
Nie warto też unikać wskazania kierującego autem, nawet jeśli przekroczenie prędkości jest znaczne. Za niewskazanie osoby prowadzącej pojazd grozi nam bowiem mandat w wysokości nawet do 8 tys. zł.