Nie będzie nakazu jazdy w kasku dla rowerzystów. To nie z nimi jest jednak najgorzej
Rząd nie zamierza na razie wprowadzać nakazu jazdy w kasku dla rowerzystów. Jak jednak pokazują dane, to nie w ich przypadku najbardziej przydałaby się zmiana prawa. Znacznie bardziej narażoną grupą są użytkownicy elektrycznych hulajnóg.
13.09.2023 | aktual.: 13.09.2023 18:01
Rząd nic nie zmieni
Odpowiedź Ministerstwa Infrastruktury na interpelację posła Tadeusza Woźniaka jest jednoznaczna. Parlamentarzysta PiS-u zaproponował wprowadzenie nakazu jazdy na rowerze w kasku. Jak argumentował, coraz częściej do jego biura przychodzą osoby zwracające uwagę na ten aspekt. Swoją drogą, muszą to być zaskakujące wizyty. Poseł zaznacza w swoim wystąpieniu, że zapewne zaraz pojawi się wielu "zwolenników teorii, że każdy powinien decydować sam o sobie i państwo nie powinno ingerować w te kwestie". Zdaniem parlamentarzysty nie należy ich jednak słuchać, ponieważ podobne głosy dało się słyszeć w związku z wprowadzeniem nakazu zapinania pasów.
Na marginesie mogę wtrącić, że również jestem zwolennikiem wolności — o ile wolność jednej osoby nie wpływa na bezpieczeństwo czy komfort innej. A tak właśnie jest w przypadku pasów bezpieczeństwa. Jadąca na tylnej kanapie osoba, która nie zapięła pasów, w razie zderzenia czołowego stwarza ogromne zagrożenie dla osoby jadącej przed nią. W przypadku rowerzysty założenie kasku ma wpływ tylko na jego własne bezpieczeństwo.
Wróćmy jednak do tematu interpelacji i odpowiedzi strony rządowej. "Ministerstwo Infrastruktury nie prowadzi obecnie prac legislacyjnych dotyczących zmian przepisów mających na celu wprowadzenie obowiązku stosowania kasków ochronnych przez kierujących rowerem", napisał Rafał Weber, sekretarz stanu w resorcie infrastruktury. Urzędnik wskazuje jednak na szereg działań edukacyjnych, prowadzonych w szkołach i ujęcie tej tematyki w programie nauczania szkoły podstawowej. To bardzo słuszne i godne pochwały działania, choć idealnie byłoby, aby zajęcia z bezpieczeństwa ruchu prowadzone były także w szkołach średnich, gdy młodzi ludzie zdobywają prawo jazdy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wprowadzenie nakazu używania kasków dla rowerzystów budzi kontrowersje. Z jednej strony oczywiste jest, że założenie kasku przez osobę na rowerze zwiększa jej bezpieczeństwo. Z drugiej jednak strony państwo ingerowałoby w wolność obywatela. Poza tym nakaz używania kasku mógłby prowadzić do spadku popularności roweru jako środka transportu. To nie byłoby nikomu na rękę, ponieważ mniejsza liczba rowerzystów to większa liczba kierowców aut i dłuższe korki. Powstaje jeszcze pytanie, czy to rzeczywiście tak istotny problem.
W Polsce i za granicą
Jak wynika z raportu opracowanego w ramach platformy badawczej Baseline, obowiązek jazdy na rowerze w kasku wprowadzono w nielicznych państwach i niemal zawsze dotyczy on osób niepełnoletnich. W Austrii granicznym wiekiem jest 12 lat, w Czechach 18 lat, na Łotwie 12 lat, w Hiszpanii 16 lat, a w Szwecji 15 lat. Ciekawostką jest wymaganie przez władze Malty kasku od każdego – także od osób dorosłych – ale tylko w przypadku rowerów wspomaganych elektrycznie.
Według danych podawanych przez Baseline, w Polsce z kasków korzysta 20,9 proc. rowerzystów. Dla porównania, w Belgii odsetek ten wynosi 23,8 proc., a więc niewiele więcej. Gorzej jest w Łotwie, gdzie jest to 17,9 proc. i w Bułgarii – 20,8 proc. W Austrii w kaskach jeździ 35,5 proc. rowerzystów, w Czechach 50,3 proc., w Hiszpanii 52,6 proc., a na Malcie aż 80,9 proc.
Odsetek rowerzystów korzystających z kasków należy w Polsce do najniższych w Europie. Jak się okazuje, są użytkownicy jednośladów, którzy korzystają z tego rodzaju zabezpieczeń jeszcze rzadziej. Z badania przeprowadzonego przez Instytut Transportu Drogowego w 2022 r. wynika, że 24,7 proc. rowerzystów na drogach dla rowerów ma kaski. W przypadku użytkowników elektrycznych hulajnóg jest to jednak zaledwie 5,8 proc. Osoby korzystające z urządzeń transportu osobistego (UTO), czyli np. segwayów, są najbardziej zdyscyplinowane. 39,5 proc. z nich miało kaski.
Tymczasem badania ITS-u pokazują, że kasku najbardziej potrzebują użytkownicy hulajnóg. O ile szybciej niż 20 km/h poruszało się 33 proc. rowerzystów, to wśród użytkowników hulajnóg było to 54 proc. Jasno widać więc, że ci ostatni mają skłonność do szybszej jazdy niż rowerzyści. W połączeniu z mniejszymi kołami, a być może również gorszymi hamulcami, daje to większe zagrożenie.
Potwierdzają to dane z Finlandii i Wielkiej Brytanii. W 2022 r. opublikowano tam wyniki analizy korzystania z elektrycznych hulajnóg i związanych z tym wypadków. Jak się okazało, na 100 tys. km przejechanych hulajnogami częstotliwość przyjęć do szpitala ofiar wypadków wyniosła 7,3. Podobne badania, ale na temat rowerzystów, prowadzono w Wielkiej Brytanii. Tam odsetek hospitalizacji na 100 tys. przejechanych kilometrów wyniósł 0,3. Dla pieszych było to 0,1.
Czy powinno wprowadzić się obowiązek jazdy w kaskach na rowerze? To pytanie nie tylko o sens takiego podróżowania, ale o to, jak daleko państwo może i powinno ingerować w życie obywateli. Owszem, zdrowie jest istotną przesłanką, ale wiele osób szkodzi sobie, paląc papierosy czy pijąc alkohol. Czy więc i tego państwo powinno zakazać?