Nadal bez trudu kupisz auto metodą "na Niemca". Problemy zaczną się później
Znany proceder zakupu importowanego auta używanego od fikcyjnego sprzedawcy z zagranicy w Polsce przez cały czas kwitnie. Ministerstwo Finansów potwierdza, że kontroluje komisy w zakresie eliminacji takich praktyk. Jednak to samym kupującym powinno najbardziej zależeć na unikaniu tych aut.
22.07.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:50
Mimo coraz skuteczniejszej pracy urzędów i fiskusa wielu sprzedawców przez cały czas próbuje sprzedawać w Polsce auta metodą "na Niemca". O co w niej chodzi? Handlarze z szarej strefy (najczęściej nieprowadzący oficjalnie żadnej działalności i nieodprowadzający podatków) ściągają samochody z zagranicy (najczęściej z Niemiec – stąd nazwa procederu) poprzez zakup auta wraz ze spisaniem legalnej umowy, gdzie sam handlarz figuruje jako klient.
W Polsce jednak umowa ta przestaje istnieć. Ściągający auto, by uniknąć zapłaty podatków, nie rejestruje auta na siebie, tylko szuka klienta dla swojej "działalności". Gdy ten się znajdzie, nieuczciwy handlarz daje do podpisu sfałszowaną umowę - tak, by została ona zawarta pomiędzy kupującym a rzeczonym "Niemcem".
Może to być rzeczywisty poprzedni właściciel auta, ale też równie dobrze postać całkowicie zmyślona. W końcu jak klient to sprawdzi? Cała umowa przecież i tak jest sfałszowana, ponieważ osoba sprzedająca w Niemczech nie wystawiła jej in blanco po to, by sprowadzający auto Polak mógł znaleźć dla niego nabywcę i na tym zarobić.
Jak działa metoda "na Niemca"? Tłumaczy podsłuchiwany handlarz
Choć wydawałoby się, że czasy takiego kombinowania w Polsce już mijają i takie procedery uniemożliwia coraz skuteczniej egzekwowane prawo, rzeczywistość pokazuje, że metoda "na Niemca" przez cały czas jest codziennością polskiego rynku wtórnego. Drobni handlarze trzymają się jej, bo dzięki temu nie muszą zamrażać swoich środków finansowych. Unikają też płacenia podatków - przecież nigdzie "na papierze" nie ma dowodu ich działalności.
Ta z kolei prosperuje i wyrządza szkodę państwu. Godzi także w interes uczciwych handlarzy, zarówno wizerunkowo, jak i finansowo. Dlatego też Maciej Szymajda z serwisu PolskiAutoHandel.pl, właściciel komisu z Olsztyna, który działa na rzecz oczyszczenia rynku wtórnego z nieuczciwych praktyk, przeprowadził własną prowokację na profilu facebookowym serwisu.
Jak się okazało, nie trzeba było wcale długo czekać, by znaleźć nieuczciwego sprzedawcę i usłyszeć od niego, jak wygląda cały proceder unikania opłat. W kilka minut handlarz opowiedział, jak można uniknąć płacenia kilku opłat i czemu samochód wystawiony na aukcji może być tańszy od innych egzemplarzy w porównywalnym stanie.
Kupujący nie wiedzą, że robią sobie krzywdę
Opublikowana rozmowa stała się dla nas pretekstem do ponownego poruszenia tematu nieuczciwych praktyk na polskim rynku. Pozostaje pytanie: jak je wyeliminować? Wydaje się, że stanie się to dopiero wtedy, gdy z tej możliwości nie będą chcieli korzystać sami kupujący. Chętni przez cały czas się znajdują i świadomie biorą udział w nielegalnym procederze, zachęceni perspektywą kilkuset złotych oszczędności na zaniżonej wartości pojazdu przy opłacie akcyzowej i 2 proc. podatku od czynności cywilnoprawnych.
Prawdą jest, że różnych opłat przy zakupie samochodu jest wiele i część z nich wygląda na takie, które służą wyłącznie ściągnięciu dodatkowych pieniędzy z podatnika. Nie nam jednak oceniać, czy wszystkie z tych opłat mają swoje moralne uzasadnienie, bo ich po prostu nie przeskoczymy. A poprzez próby oszukania urzędów można sobie przysporzyć znacznie większych finansowych problemów.
Najczęściej wymienianym ryzykiem jest brak rękojmi. Skoro polski handlarz nie jest stroną umowy, kupujący nie może mieć do niego żadnych roszczeń, jeśli okaże się, że samochód ma wadę. A ta może wynikać na przykład z udziału w wypadku czy z zalania pojazdu. Może się też okazać, że auto ma kręcony licznik, pochodzi z kradzieży lub jest obciążone zastawem. Warto o tym wszystkim pamiętać także z tego względu, że przecież nieuczciwy sprzedawca równie dobrze co w Polsce może trafić się także w Niemczech, zatem lepiej mieć możliwość dochodzenia swoich praw także u niego.
Coraz częściej mówi się także o problemach z uzyskaniem odszkodowania od towarzystw ubezpieczeniowych. Obecnie mają one dostęp do danych z zagranicy i jeśli uda im się dowieść, że umowa sprzedaży pomiędzy przysłowiowym "Niemcem" a polskim właścicielem była fikcyjna, zrobią wszystko, by uznać ją za nieważną, ponieważ ubezpieczający nie jest legalnym właścicielem auta i nie przysługuje mu wypłata z tytułu ubezpieczenia AC.
Fiskus nie ma litości dla takich praktyk
Ubezpieczyciele nie są jedynymi, którzy czyhają na taką okazję. Również Urzędy Skarbowe od paru lat dokładniej sprawdzają zgodność wszystkich dokumentów i starają się wyłapywać wszelkie nieprawidłowości już na etapie pierwszej rejestracji w kraju. Do wzbudzenia podejrzeń wystarczy już fakt, by auto chciała zarejestrować inna osoba niż ta, która figuruje w dokumentach wywozowych. Sprawniej działa także zoptymalizowana przez unijne standardy współpraca polskich urzędników z ich odpowiednikami na przykład w Niemczech.
Takie sytuacje nie są już czymś niezwykłym. Jak informuje nas Maciej Szymajda z PolskiAutoHandel.pl, zna on przypadki postępowań, w których urzędy były w stanie uzyskać zeznania nawet od kilku poprzednich właścicieli jednego samochodu. Jego słowa potwierdza także samo Ministerstwo Finansów.
"Zarówno Urzędy Skarbowe, jak i Urzędy Celno-Skarbowe, realizując swoje ustawowe zadania na terenie całego kraju, na bieżąco wykonują kontrole wobec podmiotów, których działalność jest w obszarze ryzyka niewywiązywania się z obowiązków celno-podatkowych. Obszarem zainteresowania organów KAS są wszystkie obszary działalności gospodarczej, w tym m.in. sprzedaż samochodów podlegających podatkowi akcyzowemu" – poinformował nas Wydział Prasowy Ministerstwa Finansów w przesłanym oświadczeniu.
Co w przypadku, gdy Krajowa Administracja Skarbowa udowodni przekręt? W pierwszej kolejności trzeba będzie przede wszystkim uregulować wszystkie zaległe opłaty. To jednak najmniejsze zmartwienie. Auto ze sfałszowaną umową może stracić rejestrację, co pozostawi klienta nieuczciwego handlarza z koniecznością dochodzenia swojej własności przed sądem. Sam klient także będzie musiał jednak liczyć się z karą grzywny, a nawet ograniczenia wolności, ponieważ wziął udział w fałszerstwie lub wyłudzeniu.