Mercedes GLC Coupe wygląda atrakcyjnie, w innych aspektach jest zaledwie poprawny
To prawdziwy bestseller Mercedesa. Jeszcze rok przed wprowadzeniem liftingu model GLC sprzedawał się w liczbie 400 tys. egzemplarzy rocznie, a zainteresowanie ciągle rosło. Nic więc dziwnego, że nie starano się przeprowadzić rewolucji, choć w niektórych aspektach nowe GLC coupe może rozczarowywać.
Mercedes GLC Coupe 300d 4Matic - test, opinia
Tak naprawdę GLC Coupe ma w praktyce jedno zadanie: wyglądać. Nawet twórcy przyznają, że tę wersję wybierają osoby, dla których ważny jest wizerunek i robienie wrażenia. Choć można podchodzić z rezerwą do walorów estetycznych SUV-ów z opadającym dachem (…chodzi o ciebie, BMW X4), tak w przypadku produktu ze Stuttgartu ten przepis wydaje się jakby lepiej przygotowany. Być może jest to zasługa zwężających się u dołu tylnych drzwi, nakładek na nadkolach optycznie poszerzających auto czy też ogólnych proporcji. Jedno jest pewne – takie nadwozie wymusza umiejscowienie progu załadunku bagażnika (500 litrów) wyjątkowo wysoko. Pasażerowie z tyłu mogą poczuć się nieco klaustrofobicznie, ale tylko, jeśli mają więcej niż 180 cm wzrostu.
Do kabiny wprowadzono system multimedialny MBUX, który znamy już z innych modeli w gamie. Zamiast jednak umieszczać tablet zastępujący zegary bezpośrednio za kierownicą, wpasowano go umiejętnie w tuby tradycyjnych wskaźników (które również są dostępne). Pojawiło się też drewno z otwartymi porami, które dalej jest ponadprzeciętnie plastikowe.
Bardzo łatwo przyzwyczaić się do wizji Mercedesa w kwestii wnętrz. Drążek zmiany przełożenia powędrował na miejsce włącznika kierunkowskazów, co jest bardzo wygodne – jeszcze kilka dni po przesiadce do nowej Astry zdarzało mi się w niej włączać wycieraczki zamiast wbić jedynkę. Na ekranach można wyświetlać widok z przedniej kamery, szkoda jednak, że nie można wykorzystać kamer w roli rejestratorów jazdy. Za to przy włączonej nawigacji system wskaże nam strzałką na ekranie, gdzie powinniśmy jechać w ramach rozszerzonej rzeczywistości. Na początku uznałem to za zbędny gadżet, ale doceniłem go, gdy na trasie pojawiło się kilka uliczek z wjazdami tuż obok siebie.
Doceniam też asystenta głosowego, który ciągle uczy się wypowiedzi kierowców, przez co z dnia na dzień jest coraz lepszy (ale jeszcze do pełnego komfortu użytkowania trochę mu brakuje). Nie zdziwię się, jeśli za kilka lat to właśnie w taki sposób będziemy komunikować się z elektroniką w aucie. W Mercedesie można robić to na pięć (!) sposobów, ale w żaden sposób nie są one idealne.
Panele dotykowe na kierownicy są zbyt czułe (lub nie reagują w ogóle), ekran "łapie" odciski palców, "pani Mercedes" nie zawsze rozumie polecenia, a panel na tunelu środkowym nie działa płynnie. Są jeszcze (opcjonalnie) gesty. Moje doświadczenia z użytkowania nie są więc w pełni zadowalające. Wpływa na to również przeciętnie grający system audio Burmeister (z pięknymi maskownicami), nienajlepsze wygłuszenie (przy lewym lusterku i ścianie grodziowej) czy szerokie słupki zasłaniające przechodniów.
Pod maską GLC Coupe (wyłączając AMG) występują głównie czterocylindrowe silniki. Tutaj pojawia się nowy motor OM654 produkowany w Jaworze. Jest aluminiowy (przez co lżejszy niż poprzednik), ma stalowe tłoki i ściany cylindrów pokryte specjalną powłoką, która obniża tarcie. Ma 245 koni mechanicznych i – co chyba ważniejsze – 500 niutonometrów generowanych już od 1600 obrotów. Kultura jego pracy jest całkiem niezła, ale trzeba dać mu się rozgrzać. Na początku "klekot" jest zauważalny.
Takie możliwości silnika przekładają się na sprint do setki w 6,2 sekundy, co jest dość interesującym wynikiem, biorąc pod uwagę klasę GLC Coupe. Trzeba jednak pamiętać, że nawet przy wyposażeniu auta w pakiet AMG, trudno mówić o specjalnie sportowych emocjach. Układ kierowniczy ich nie dostarcza, auto waży nawet 1800 kg, a dziewięciobiegowej skrzyni daleko od gwałtownych reakcji. Chyba, że - tak jak w moim egzemplarzu - będzie ona działać w niepokojący sposób. Przejechałem 800 kilometrów i dwa razy przy ostrej redukcji wydała ona taki dźwięk, jakby wszystkie synchronizatory i zębatki zostały zmielone i wyrzucone na asfalt.
Warto jeszcze wspomnieć o spalaniu. Gdy podróżowałem autostradą, udało mi się uzyskać zużycie na poziomie 7,5 litra oleju napędowego na trasie, a mieście – z racji niemałej wagi – wzrasta ono do ok. 9,5 litra. Dużo - jak na silnik dwulitrowy, ale trzeba pamiętać też o napędzie na cztery koła.
GLC Coupe kosztuje 17 900 zł więcej w stosunku do klasycznego SUV-a, przez co jego cena wynosi 200 900 zł. Ta wersja silnikowa winduje kwotę do poziomu 234 800 zł. Dla porównania - Audi, w swoim bardzo konkurencyjnym Q3 Sportback, nie oferuje jednostek Diesla. Najmocniejsza "benzyna" ma 230 KM i kosztuje od 190 500 zł (choć jak pokazuje egzemplarz testowy, ceny mogą przekraczać nawet 300 tys. zł!). Alternatywą jest oczywiście również BMW X4, które ma 190-konnego diesla pod maską za 213 tys. zł, lecz mocniejsze jednostki objęte są większą akcyzą, co winduje ich ceny do 286 tys. zł.
Moja opinia o Mercedesie GLC Coupe 300d
- Przy odpowiedniej specyfikacji świetny wygląd
- Multimedia robiące wrażenie możliwościami (asystent głosowy)
- Nieźle zaprojektowana kabina...
- ...która z bliska nie sprawia wrażenia "premium"
- Pomniejsze wpadki jakościowe