Kolejna afera z czystością diesla. Winni producenci? Oni tylko znajdują luki w przepisach
07.05.2020 10:51, aktual.: 22.03.2023 11:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
63 miliony dolarów kary będzie musiał zapłacić Mercedes Korei Południowej za przekroczenie dopuszczalnej emisji tlenków azotu o ok. 13 razy. Na celowniku znalazło się też Porsche i Nissan. Łatwo mówić o "nowym Dieselgate", jednak stanowisko Mercedesa w tej sprawie wydaje się równie interesujące.
To najwyższa kara, jaką koreańskie Ministerstwo Środowiska wyznaczyło producentowi samochodów. Minister Cho Myung-rae zauważa, że chodzi aż o 12 modeli niemieckiego producenta, z czego większość to najważniejsze pozycje w gamie Mercedesa. Mówimy tu o takich hitach jak Klasa C, GLC, ML, GLE, GLS czy nawet Klasa S. Sprawa jest poważna, a władze chcą nawet postawić zarzuty karne. Importerzy muszą też naprawić swoje auta. Jednakże stanowisko producenta wskazuje, że wykorzystane "funkcje są w pełni usprawiedliwione techniczne i zgodne z prawem”.
W jaki sposób dochodziło do nieprawidłowości? Podczas realnych warunków i normalnej jazdy zdecydowanie spadało wykorzystanie mocznika wtryskiwanego do wydechu. To układ znany jako SCR i opiera się na wtryskiwaniu do spalin płynu AdBlue, który w praktyce niweluje emisję szkodliwych tlenków azotu. Układ recyrkulacji spalin również pracował wolniej, więc do atmosfery dostawało się więcej szkodliwych związków.
Warto zwrócić uwagę na informację przekazaną przez koreańskie Ministerstwo Środowiska ws. Nissana Qashqaia. Miał on program, który wyłączał system EGR (recyrkulacji) pod warunkiem, że temperatura zasysanego powietrza wynosiła więcej niż 35 stopni Celsjusza lub w przypadku jazdy przez 30 minut przy temperaturze zewnętrznej na poziomie 20 stopni. Te wartości nie były dobrane przypadkowo.
Dziwnym trafem pomiary spalania wykonywane według nowej normy WLTP również trwają 30 min. Warto też sięgnąć do historii – angielska agencja standardów kierowców i pojazdów (DVSA) zwróciła się już do Nissana w sprawie zawyżonej emisji kilka lat temu. System EGR miał nie działać poprawnie w specyficznym zakresie temperatur. Producent został poproszony o usprawnienie tego układu. Nie zrobił tego. Jak stwierdzili przedstawiciele marki, nie może poprawić działania systemu, a choć zwrócono uwagę na raport, auta spełniają wszystkie prawne wymagania. Szach-mat.
Sprawa nie dotyczy jednak wyłącznie wymienionych wcześniej marek, bowiem badania przeprowadzane w Paryżu na grupie 180 tys. pojazdów wskazują, że przy temperaturze przekraczającej 30 stopni Celsjusza emisja tlenków azotu rośnie. Co ciekawe, rośnie tym bardziej, im bardziej restrykcyjne są normy spalin. Starsze auta z normą Euro 3 emitują wówczas tylko 7 proc. więcej szkodliwych związków. Nowe pojazdy (Euro 6) "trują" o 30 proc. bardziej.
Wygląda więc na to, że walka o normy czystości spalin przypomina Formułę 1 – nie liczy się, kto jest najlepszy, tylko kto znajdzie lukę w przepisach.