TestyŠkodaŠkoda Kodiaq 2.0 TDI w trasie - ile tak naprawdę spali?

Škoda Kodiaq 2.0 TDI w trasie - ile tak naprawdę spali?

Skoda Kodiaq, stacja benzynowa
Skoda Kodiaq, stacja benzynowa
Źródło zdjęć: © fot. Mariusz Zmysłowski
Mariusz Zmysłowski
19.09.2018 07:27, aktualizacja: 28.03.2023 15:59

Test długodystansowy to bardzo dobra okazja, żeby sprawdzić, ile tak naprawdę pali samochód i jak sprawuje się w różnych warunkach w trasie. Pora więc wziąć na warsztat naszą Škodę Kodiaq.

Przypomnę na wstępie – auto, które mamy w redakcji, to Škoda Kodiaq z 2-litrowym silnikiem Diesla, rozwijającym 180 KM. Auto wyposażone jest w napęd 4x4 oraz przekładnię automatyczną DSG z 7 przełożeniami. Skoro już od liczb zacząłem, to na razie zostańmy przy teorii. Jakie spalanie w trasie osiągnął Kodiaq zalewany do pełna?

Do obliczeń wybrałem dwie trasy, najbardziej reprezentatywne – pozbawione anomalii takich jak korki na autostradach, przejechane bez pośpiechu, z dbałością o możliwie oszczędną jazdę.

Pierwsza trasa to głównie drogi krajowe z ograniczeniem prędkości do 90 km/h. Jedynie około 10 proc. stanowiły drogi ekspresowe. Na pokładzie 3 dorosłe osoby, bagażnik wypełniony do rolety.

Trasa 1 
Wartość począkowa licznika5072 km
Dystans847 km
Ilość zatankowanego paliwa po trasie, do pełna51,49 l
Obliczeniwa wartość średniego spalania6,08 l/100 km
Wartość spalania wskazana przez komputer5,9 l/100 km

Trasa 2. to w około 60 procentach przejazd autostradowy, zatem z prędkościami do 140 km/h. Większą część pokonałem po prostu na tempomacie, z ustawioną maksymalną dopuszczalną prędkością. Na pokładzie dwie dorosłe osoby, bagażnik wypełniony w około 60 procentach.

Trasa 2 
Wartość począkowa licznika8453 km
Dystans753 km
Ilość zatankowanego paliwa po trasie, do pełna56,38 l
Obliczeniwa wartość średniego spalania7,49 l/100 km
Wartość spalania wskazana przez komputer7,4 l/100 km

Komputer pokładowy wskazuje więc wartości minimalnie mniejsze. Błąd pomiaru licznikowego wynosi średnio 0,135 l/100 km. Należy dodać, że wynik z trasy 1 obejmuje też krótki terenowy przejazd po górach. Najmniejsze spalanie, jakie wg komputera udało mi się osiągnąć w trakcie tej jazdy, to 5,5 l/100 km na drodze powrotnej Bieszczady – Warszawa. Uwzględniając sprawdzony błąd pomiaru komputera pokładowego, można uznać, że średnie spalanie na tej trasie wyniosło dla Škody Kodiaq 2.0 TDI 5,6 l/100 km.

Skoda Kodiaq na stacji paliw
Skoda Kodiaq na stacji paliw

Škoda Kodiaq w trasie – praktyka

Kodiaq jest prawdziwym pożeraczem kilometrów. 7-osobowy pokład to może nie jest najmocniejsza strona tego auta w trasie, bo w takim układzie tracimy sporą część bagażnika, więc nie obejdzie się bez boksu dachowego. Jednak 5 osób może podróżować SUV-em Škody bardzo wygodnie, bez obaw o wystarczającą ilość miejsca w kufrze. Wchodzi tutaj 720 litrów w wersji 5-osobowej, 270 litrów z postawionymi fotelami 3. rzędu, a maksymalnie aż 2005 litrów.

Pasażerom z tyłu podróż uprzyjemnią rozkładane oparcia kanapy. Kosztem przestrzeni bagażowej można je nieco położyć. To w połączeniu z zagłówkami z rozkładanymi wsparciami bocznymi głowy sprawia, że z tyłu można po prostu oddać się w objęcia Morfeusza i wstać na koniec trasy. Dodatkowy plus należy się za wbudowane osłony przeciwsłoneczne.

Z punktu widzenia kierowcy wszystkiego jest tu pod dostatkiem – koni mechanicznych, asystentów wspomagających jazdę, jak również przestrzeni. Kierowca może wygodnie się rozsiąść. Sam zawsze staram się jeździć z obydwoma rękoma na kierownicy, ale trzeba im czasem dać odpocząć – wygodnie regulowany podłokietnik środkowy pasuje równo z tym w boczku drzwi. Pozycja za kierownicą na długich podróżach nie męczy – jest bardzo wygodna, nawet dla mnie, choć jestem raczej zwolennikiem niższego osadzenia fotela.

Jazdę w trasie ułatwia aktywny tempomat, działający w parze z aktywnym asystentem utrzymywania pasa ruchu, o ile nie jedziemy po autostradzie A2. Z nieznanych mi przyczyn, to najgorsze miejsce na świecie do jazdy z adaptacyjnym tempomatem. Kierowcy każdą bezpieczną przestrzeń między nami a samochodem poprzedzającym uznają za naszą słabość i postanawiają się w nią władować, wyprzedzając prawym pasem, w luce między ciężarówkami. Zatem chociaż sam tempomat działa bardzo dobrze, trudno z niego w pełni skorzystać na niektórych trasach w Polsce.

Ja dodatkowo ułatwiłem sobie życie z Kodiakiem i zainstalowałem na telefonie, teoretycznie niedostępny w Polsce Android Auto. Škoda bardzo szybko łączy się przez przewód, odpala Mapy Google i Spotify, odczytuje na głos wiadomości z Messengera. To doskonałe uzupełnienie i tak bogato wyposażonego systemu multimedialnego Škody. Co ciekawe, jeśli chcecie ładować telefon, nie musicie robić tego przewodowo. Kodiaq wyposażony jest we wnękę do indukcyjnego ładowania.

Jeśli jednak podłączycie telefon przewodem i macie Android Auto, zabraknie tylko jednego detalu, żeby wszystko działało idealnie. Jeśli przejdziecie w komputerze pokładowym (między zegarami, nie na panelu centralnym) do zakładki nawigacji, nie wyświetli ona trasy czy podpowiedzi z Android Auto, tylko przedstawi kompas, ponieważ sama nawigacja samochodowa nie jest aktywna.

Wspomniałem wcześniej o tym, że mocy mamy tu pod dostatkiem. 180 koni mechanicznych z diesla nie czyni może Kodiaqa autostradową torpedą, ale wystarczają one do w miarę dynamicznej jazdy. SUV Škody dobrze się zbiera do wyprzedzania i pozwala utrzymać wysokie tempo, jeśli jest to konieczne.

Przekładnia DSG jest w miarę szybka, jeśli wszystko idzie zgodnie z planem. Jednak kiedy nagle wdepniemy gaz w podłogę, a nie jesteśmy w trybie S, trzeba chwilę zaczekać na redukcję. DSG pracująca w trybie Eco w ręce kierowcy oddaje dodatkowo tryb żeglowania, czyli jazdę z rozłączonym napędem. Tu jak bumerang wraca dyskusja – lepiej wytracać prędkość na „luzie” czy redukując biegi? Moim zdaniem odpowiedź brzmi: i tak, i tak. Kodiaq z żeglowaniem nauczył mnie szukać potencjalnych spowalniaczy na drodze z jeszcze większym wyprzedzeniem. Jeśli więc dużo wcześniej zobaczycie, że będzie trzeba zwolnić lub wręcz się zatrzymać, wystarczy zdjąć nogę z gazu lub deaktywować tempomat. Auto zacznie wtedy toczyć się wyłącznie siłą inercji. Dzięki temu dojedziecie dalej.

Jeśli jednak przeszkoda pojawia się wcześniej, ale jeszcze da się zwolnić bez używania hamulców, wystarczy po zdjęciu nogi z gazu lekko musnąć stopą pedał hamulca. Samochód zapnie od razu odpowiedni bieg i będzie powoli redukować przełożenia aż do zatrzymania.

Jaka jest różnica? Gdy napęd jest spięty, ale nie trzymamy nogi na gazie, spalanie wynosi 0 l/100 km, ponieważ to koła napędzają silnik, nie odwrotnie. Auto wytraca prędkość szybciej niż na „luzie”, bo energia jest dodatkowo pochłaniana przez tarcie w jednostce napędowej i podzespołach łączących ją z kołami. Nie dojedziemy więc tak daleko, jak na „luzie”, ale nie zużyjemy przy tym paliwa. Z kolei w trakcie żeglowania spalanie wynosi tyle, ile wtedy, gdy auto stoi – potrzebne jest paliwo do podtrzymania jednostki w ruchu. Ponieważ samochód hamują jedynie aerodynamika, opory tarcia na oponach oraz szereg mniejszych sił, jest on w stanie dojechać dalej. W trasie możliwość wyboru między żeglowaniem a hamowaniem silnikiem jest bardzo wygodna i przy odrobinie wprawy pozwala zaoszczędzić sporo paliwa.

W kolejnej części pokażę Wam, jak dokładnie działają systemy wspomagające kierowcę i co się stanie, gdy kierowca nieświadomie odda im pełną kontrolę nad samochodem – zasypiając.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)