Kierowca ciężarówki dostał 62 tys. zł dodatku. Teraz musi zwrócić znacznie więcej
Czy można bezgranicznie wierzyć w prawomocny wyrok sądu? Zawodowy kierowca ciężarówki przekonał się o tym, że nie. I niestety, skończyło się to bankructwem.
27.01.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:49
Pan Piotr, bohater "Interwencji" Polsatu, od lat pracował jako kierowca ciężarówki, wożąc towary za granicę. Podczas takich kursów noce spędzał na parkingach, w kabinie tira. W 2013 r. postanowił walczyć o swoje. Założył w bydgoskim sądzie sprawę przeciwko swojemu pracodawcy. Domagał się dopłat za warunki noclegów. Jak po latach mówi pan Piotr, kierowcom należało się 25 proc. wartości doby hotelowej w danym kraju. Sąd rozstrzygnął sprawę na korzyść pracodawcy, jednak kierowca nie poddał się. Odwołał się od wyroku i w 2015 r. to on był górą. Wyrok uprawomocnił się, a mężczyzna otrzymał na konto zasądzoną kwotę - nieco ponad 62 tys. zł.
Jak się okazało, pracodawca nie złożył jednak broni. Wniesiona została skarga kasacyjna, a sprawę rozpatrzył Sąd Najwyższy. Nim wróciła ona na wokandę, Trybunał Konstytucyjny w listopadzie 2016 r. wydał korzystny dla przedstawicieli branży transportowej wyrok. Stwierdzano w nim, że obowiązek wypłaty dodatku za noclegi w kabinie samochodu ciężarowego nie jest uzasadniony. Jak twierdzi pan Piotr, to właśnie na tym rozstrzygnięciu oparł się Sąd Najwyższy podczas orzekania. W efekcie sprawa wróciła do sądu rejonowego, a ten stanął po stronie pracodawcy.
Choć korzystny dla kierowcy ciężarówki wyrok z 2015 r. się uprawomocnił, 3 lata później pan Piotr otrzymał nakaz zwrócenia otrzymanej kwoty wraz z odsetkami. Należność urosła aż do 93 tys. zł. Tymczasem mężczyzna nie ma już nawet kwoty, która została mu zasądzona w 2015 r. Jak twierdzi, pieniądze zostały wydane m.in. na wykształcenie syna. Kierowca mówi, że nie zapłaci, bo nie ma z czego i rozważa wyjazd za granicę.
Zdaniem pana Piotra jego historia jest dowodem na to, że w Polsce prawo jednak działa wstecz. Jego były pracodawca tłumaczy się jednak, że już po zapadnięciu wyroku z 2015 r. informował go o tym, że będzie składał skargę kasacyjną. Szokujące jest jednak to, że nawet gdyby kierowca nie wydał owych 62 tys. zł, to po 3 latach z powodu błędu interpretacyjnego sądu drugiej instancji i tak musiałby dopłacić ponad 30 tys. zł.