Jeździłem legalnie po leśnych drogach. Natura-lnie 4x4 pokazało, jak to się robi
Pod koniec marca rozmawiałem z przedstawicielami stowarzyszenia Natura-lnie 4x4, które propaguje legalną jazdę w terenie i działa w tym właśnie kierunku, pragnąc zmienić oblicze offroadu. Po kilku miesiącach mogłem powiedzieć "sprawdzam" i przekonałem się, że jest to możliwe.
22.06.2021 | aktual.: 14.03.2023 16:06
W wyniku lockdownów i trudności ze spędzaniem wolnego czasu po boomie na kampery teraz mamy boom na terenówki. A konkretnie na offroadową turystykę.
Auta terenowe drożeją, a w internecie bez trudu można znaleźć offroadowe trasy, dokładnie opisane i wielokrotnie pokonywane przez innych. Ale nigdzie nie znajdziecie zapewnienia, że są w pełni legalne, a kiedy znajdziecie się w lesie, nie wiadomo, czy robicie to zgodnie z prawem. Każdy decyduje sam i sam martwi się w razie kłopotów.
Można inaczej – legalnie
Na wycieczkę wraz z 15 innymi autami (czyt. rodzinami) zostałem zaproszony przez Piotrka i Darka ze stowarzyszenia Natura-lnie 4x4, z którymi rozmawiałem o legalnym offroadzie. Kierunkiem było Nadleśnictwo Nurzec, celem – poza samą jazdą – poznanie pracy leśników, straży granicznej, spędzenie czasu z przyrodą i ludźmi kochającymi offroad.
Były też zapewnienia, że trasa ma być lajtowa, więc nie obawiałem się o samochód, który akurat w tym czasie testowałem.
Leśnicy, z Arturem Gackim na czele, w czasie wyjazdu opowiadali o lasach, gospodarce leśnej i swojej pracy, którą dało się poznać jako pasję, a nie tylko sposób na zarabianie. Dowiedzieliśmy się o realiach ich pracy, nawet tych, które najbardziej poruszają w mediach, jak wycinka drzew, która jest niezbędna.
Przewodnicy byli świetnie przygotowani merytorycznie, nie tylko z tej tematyki, ale i z trudnej historii rejonów, po których jeździliśmy. W lasach oglądaliśmy nie tylko rośliny, ale też bunkry z czasów wojny.
Dzieciom załóg też zapewniono atrakcje w postaci wiedzy z zakresu odróżniania gatunków drzew i tak się wciągnęły, że zamiast uspokajać je i wyjaśniać, że nie jest tak nudno, jak im się wydaje, trzeba było je zapewnić, że będą jeszcze inne atrakcje, jak ognisko i kiełbaska upieczona na terenie szkółki gospodarczej Wilanowo.
Białoruś na wyciągnięcie ręki
Dla dzieci dużą frajdą była jazda wzdłuż białoruskiej granicy. Niewiele z tego zrozumieli, ale uczestnicy imprezy mieli niepowtarzalną okazję jechać za strażnikiem granicznym wzdłuż fizycznej granicy, dosłownie kilka metrów od słupków dzielących oba państwa. Pewnie w głowie kilkulatka wiele się dzieje, kiedy widzi drzewa, które są na wyciągnięcie ręki, ale dowiaduje się, że te akurat rosną już w innym kraju. Tym bardziej kiedy wyjaśni im się, że gdyby tak jechali sami, mieliby mocno przechlapane.
Ja tymczasem miałem okazję przyjrzeć się Jeepowi Wranglerowi, który niedawno trafił do służby w straży granicznej. Miałem też okazję poznać lepiej testowanego Jeepa Gladiatora jako auto do turystyki.
Duża paka mieściła wszystko, co było nam potrzebne, a zawieszenie znakomicie radziło sobie z leśnymi trasami. Kabina zaś okazała się komfortowa. Jedynie 5,5 m długości samochodu miejscami sprawiało kłopoty. Jednego byłem pewien. Nawet w zestawieniu ze zmodyfikowanymi terenówkami, Gladiator był jednym z ostatnich aut, które mogłoby sobie na tej trasie nie poradzić.
Zaskakująco przyjemnym uczuciem była podróż leśnymi drogami, niekiedy tak ciasnymi, że auto ledwo się mieściło pomiędzy drzewami, smagane liśćmi i gałązkami. Świadomość, że robię to legalnie - wszak jechałem w kolumnie prowadzonej przez Nadleśniczego - była zupełnie nowym doznaniem. W pełni legalnie, dokładnie tak, jak wyobraża to sobie stowarzyszenie Natura-lnie 4x4.
Sama trasa to bardziej rekreacyjna wycieczka szutrami i duktami leśnymi niż klasyczny wypad w teren, chociaż był i strumień z wodą, i stromy podjazd, i dziura, w której utknął land rover. Offroadu jako takiego było dużo, ale miejsc bardziej wymagających niewiele. Nie chodziło o wytrzęsienie pasażerów, lecz spędzenie miło czasu w kontakcie z naturą i zdobycie wiedzy z zakresu gospodarki leśnej. To się udało w 100 procentach.
Po 8 godzinach jazdy i chodzenia każdy miał dość i nie trzeba było więcej. Ludzie z Natura-lnie 4x4 pokazali, jak to się robi. A przede wszystkim, że się da. Można dogadać się z Nadleśnictwem, bo nie w każdym pracują wyłącznie urzędnicy - pasjonatów też nie brakuje. Udało się spędzić w terenie czas, zapominając o jednym, krążącym po głowie pytaniu: czy to legalne?