Handlarze deklarujący autentyczność przebiegu chętnie się pod nim podpiszą. Osoby prywatne różnie
Handlarze są skłonni do dopisania "niewygodnego" zapisu w umowie, który miałby poświadczyć autentyczność przebiegu. Bardziej niż osoby prywatne, które mają mniej pewności siebie i uczciwie przyznają, że przebieg nie jest im do końca znany.
10.06.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:16
Przeprowadziłem 27 rozmów telefonicznych z osobami sprzedającymi auta używane, przy czym każde z ogłoszeń dotyczyło samochodu od minimum drugiego właściciela. Większość to oczywiście handlarze – 20/7. Osób prywatnych sprzedających auta przez popularne serwisy ogłoszeniowe jest garstka w masie ofert z komisów, autohandli czy innego rodzaju działalności.
Spora część wydzwonionych pojazdów pochodzi z zagranicy i nie są jeszcze przerejestrowane. Z rozmów można było wysunąć prosty wniosek: większość z nich ma autentyczne przebiegi. Co oczywiście jest dość szokujące, ale już wyjaśniam, o co chodzi.
Zobacz także
Normalna rozmowa i na koniec niespodzianka
Rozmawiając ze sprzedającymi, dawałem do zrozumienia, że jestem zainteresowany samochodem. Wybierałem głównie modele w ładnym stanie, z przebiegiem typowym dla aut sprowadzonych do kraju, czyli poniżej 200 tys. km. Dopytywałem o przebieg, czy jest autentyczny. Tylko dwie osoby od razu zadeklarowały, że nie mają pojęcia, a przebieg wpisany w ogłoszeniu to po prostu stan licznika. Były to osoby prywatne.
Na koniec rozmowy padało pytanie: czy jeśli przyjadę, zdecyduję się na zakup, to zgodzi się pan na wpis w umowie, że deklaruje pan autentyczność przebiegu? W tym momencie, w wielu przypadkach pojawiała się kilkusekundowa cisza i prawdopodobnie jakiegoś rodzaju konsternacja. Niektórzy handlarze dopytywali się, o co konkretnie chodzi. Precyzowałem: czy zgodzi się pan na zapis o treści "sprzedający deklaruje autentyczność podanego przebiegu". Jeden niemal rzucił słuchawką, ale...
Tylko w 6 przypadkach na 20 osoba sprzedająca (handlarz) nie zgodziła się na taki zapis, w tym jedna po prostu podziękowała za rozmowę i się rozłączyła, a druga nie dała sobie wyjaśnić, że do faktury też może być sporządzona umowa, więc tu raczej nie było zgody na samą umowę. Tak czy inaczej, aż 70 proc. sprzedających auta handlarzy zgadzało się na taki zapis. Spodziewałem się odwrotnych proporcji i kilku awantur.
Co ciekawe, skłonne do podpisania klauzuli nie były osoby prywatne. Odmówiły 4 na 7 – przy czym żadna z nich nie była pierwszym właścicielem pojazdu. Właściciele aut tłumaczyli, że co do przejechanych kilometrów przez nich samych mają pewność, ale nie mogą wiedzieć, czy kupili auto z autentycznym przebiegiem. I tu muszę się z nimi zgodzić, bo kupując auto z niepewnego źródła, nie warto się podkładać. Sam na ich miejscu nie zgodziłbym się na taki zapis, nie mając 100-procentowej pewności.
Przykładowo, volkswagen z przebiegiem 60 tys. km został sprowadzony w ubiegłym roku, ale teraz jest sprzedawany. Właściciel kupił go z przebiegiem 40 tys. km i nie jest pewien, czy licznik nie był kręcony. Co ciekawe, osoba sprzedająca range rovera z przebiegiem 200 tys. km nie miała wątpliwości co do jego autentyczności, ponieważ "sprawdzała go w serwisie autoryzowanym".
Podsumowując szybkie badanie, trudno wydać jednoznaczny osąd odnośnie do ofert prywatnych, ale zaskoczyli mnie profesjonaliści handlujący autami. Niektórzy, po zrozumieniu, o co chodzi, wręcz z radością oznajmiali, że podpiszą się pod tym obiema rękami, a jeden – nawet "rękami i nogami".
Skoro tak, to warto skorzystać
Choć pytanie o możliwość zawarcia w umowie klauzuli o oryginalności przebiegu osobiście wydaje mi się delikatnie niezręczne, to nie widzę absolutnie żadnych przeszkód, by je zadać sprzedającemu. Jeśli ktoś deklaruje konkretny przebieg i zmienia zdanie, gdy prosimy o podpisanie się pod nim, to jest to już podejrzane. Przebieg mógł być manipulowany, choć nie musi. Wystarczy niepewność.
Oczywiście w drugą stronę, jeśli handlarz gwarantuje przebieg nawet na umowie, to też jeszcze nie musi nic znaczyć. Wiele takich osób czuje się w polskim bezprawiu cywilnym po prostu bezkarnie. Trudno mi bowiem uwierzyć, że w "komisie", w którym znajduje się kilkadziesiąt aut, wszystkie mają w 100 proc. sprawdzony przebieg, jak zadeklarował w rozmowie pracownik lub właściciel.
Przypomnę tylko, że umowa sprzedaży samochodu może być sporządzana pomiędzy osobą prywatną a przedsiębiorcą, jaką jest komis czy autohandel. Pomimo iż przedsiębiorca wystawia fakturę. W poniższym tekście napisałem o tym więcej:
Umowa sprzedaży z komisem/handlarzem lepiej zabezpiecza kupującego przed ewentualnymi nieprawidłowościami, a do tego pozwala na niemal dowolną treść i zapisy. Można wykorzystać nowe prawo, które dość surowo karze za manipulowanie przy licznikach, choćby do sprawdzenia tego, jak szczery jest sprzedający. Osoby prywatne bardziej boją się konsekwencji niż handlarze, ale cóż szkodzi zabezpieczyć swój interes.