Ekranów akustycznych jest za dużo. Płacimy za ich utrzymanie
Polskie autostrady i drogi ekspresowe często przypominają korytarze ograniczone z dwóch stron ekranami akustycznymi, które chronią pola uprawne i lasy. Ekranów jest za dużo, ale nikt ich nie zdemontuje, bo przepisy nie mówią, kto miałby to zrobić.
20.03.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:31
Nie ma odpowiedzialności, nie ma decyzji
W ciągu dziesięciu ostatnich lat polska infrastruktura drogowa przeszła prawdziwą rewolucję. Na mapie Polski pojawiło się wiele kilometrów autostrad i dróg ekspresowych. Szkoda tylko, że nie pozwalają one na podziwianie kraju. Znaczna część tych tras została zabudowana ekranami akustycznymi. Przez nie podróże stają się jednostajne, a kierowcy, przed oczami których rytmicznie zmieniają się kolory płyt, są bardziej narażeni na dekoncentrację i zaśnięcie.
Ekrany akustyczne wzdłuż autostrady A2 zwróciły ostatnio uwagę trzech posłów PO: Pawła Bańkowskiego, Krzysztofa Gadowskiego oraz Tomasza Piotra Nowaka. Parlamentarzyści napisali w tej sprawie do ministra infrastruktury. Zapytali, czy resort planuje rozebranie tych ekranów akustycznych, które nie mają dziś uzasadnienia. Ministerstwo zdążyło już odpowiedzieć i jeśli liczyliście na odsłonięcie polskich autostrad i ekspresówek, to nie mam dobrych wieści.
Jak tłumaczy ministerstwo, ekrany przy drogach krajowych są wykonywane przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad na podstawie decyzji środowiskowych. Te powstają w oparciu o raport tworzony przez Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska.
"Minister Infrastruktury, nadzorujący Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad, nie jest stroną prowadzonych postępowań administracyjnych oraz nie posiada uprawnień do kwestionowania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, które wskazują ilość, lokalizację i parametry zabezpieczeń przeciwhałasowych przy drogach. Przyznane Ministrowi Infrastruktury uprawnienia nadzorcze i kontrolne wobec GDDKiA nie przewidują też możliwości ingerowania w konkretne rozwiązania techniczne dotyczące inwestycji drogowej, w szczególności jeżeli wynikają one z prawomocnych decyzji administracyjnych" - czytamy w odpowiedzi ministerstwa.
Odpowiedzialność jest więc po równo rozłożona pomiędzy poszczególnymi jednostkami administracyjnymi i dlatego nikt nie zamierza nic zmieniać.
Ile nas to kosztuje?
Według danych podanych przez Najwyższą Izbę Kontroli wybudowanie kilometra ekranów akustycznych wzdłuż autostrady kosztuje ok. 2 mln zł. Nie wiadomo jednak dokładnie, ile kilometrów ekranów postawiono bez potrzeby, ponieważ nie przeprowadzono ponownej analizy środowiskowej dla wszystkich objętych ekranami odcinków.
Koszty będziemy jednak ponosić jeszcze długo. Ekrany wymagają przecież konserwacji. O to, ile to kosztuje, zapytałem Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Do czasu powstania artykułu nie otrzymałem jednak odpowiedzi. Z dokumentów przetargowych z Rzeszowa wynika jednak, że stolica Podkarpacia w 2012 r. za roczne utrzymanie 19,1 km ekranów zapłaciła 800 tys. zł. To 42,1 tys. zł rocznie za kilometr. Oczywiście ekrany w mieście są w większym stopniu narażone na uszkodzenia wskutek wypadków czy wandalizm niż ekrany wzdłuż autostrady, ale liczby i tak dają do myślenia.
Twarde prawo, bezsensowne prawo
Skąd w Polsce wziął się nadmiar ekranów akustycznych? 14 czerwca 2007 r. ówczesny minister środowiska Jan Szyszko wydał rozporządzenie obniżające limity hałasu do poziomu niespotykanego w Unii Europejskiej. Zaostrzenie przepisów sprawiło, że ekrany akustyczne masowo powstawały w czasie początku dynamicznego rozwoju polskich autostrad. Prawo zmieniło się dopiero w 2012 r.
Jak wynika z kontroli przeprowadzonej przez NIK w 2018 r., niewiele zrobiono, by na czas zmienić niekorzystne prawo, a poszczególne jednostki administracyjne przerzucały między sobą odpowiedzialność za ochronę przed hałasem. W efekcie wybierano ekrany akustyczne – najprostsze, ale też często drogie wyjście.
Jak czytamy we wnioskach pokontrolnych, "(...) organy (administracyjne – przyp. red.) nie wzięły odpowiedzialności za rozwiązanie problemu, uznając że wiodącym w tym zakresie jest inny podmiot: Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej odwoływało się do Ministerstwa Środowiska; Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska wskazywały na Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, ta z kolei za kluczową uznawała treść decyzji środowiskowych i działania wykonawców".
"W Ministerstwie Środowiska oraz Ministerstwie Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej nie podjęto na czas prac zmierzających do wdrożenia rozwiązań legislacyjnych w kierunku wprowadzenia innych sposobów ochrony przed hałasem, niż powszechnie stosowane i kosztowne ekrany akustyczne. Działania podjęto dopiero w 2012 r., mimo że już w 2008 r. rozpoczęto realizację wieloletniego programu budowy dróg krajowych, zakładającego poniesienie nakładów na rozwój sieci drogowej w wysokości 104,7 mld zł" - stwierdzono w dalszej części raportu.
Jak jednak stwierdził NIK, często decyzje środowiskowe, które przesądzały o postawieniu ekranów, powstawały w oparciu o plan zagospodarowania przestrzeni, a nie realną, występującą zabudowę. Dlatego stawiano je w miejscach, gdzie nie było budynków.
Miały miejsce również kosztowne pomyłki. Na autostradzie A2 od Strykowa do Konotopy nierzetelnie zweryfikowano raporty o oddziaływaniu na środowisko autostrady, wskutek czego wybudowano 4,1 km ekranów akustycznych równolegle do wałów ziemnych, które mogły spełnić tę samą rolę. Dodatkowo powstało też 0,6 km ekranu chroniącego teren, na którym znajdowało się niezamieszkała od kilkunastu lat pojedyncza posesja.
Gdyby NIK sprawdził wszystkie inwestycje, nieprawidłowości byłoby zapewne znacznie więcej.