Złodzieje mają nową niszę. Na celowniku akumulatory elektrycznych pojazdów

Złodzieje mają nową niszę. Na celowniku akumulatory elektrycznych pojazdów

Czasem złodziej wcale nie odjeżdża samochodem, który weźmie na cel. Wystarczy mu jego element.
Czasem złodziej wcale nie odjeżdża samochodem, który weźmie na cel. Wystarczy mu jego element.
Źródło zdjęć: © YouTube.com/stopklatka
Tomasz Budzik
14.09.2019 09:22, aktualizacja: 22.03.2023 18:05

Jeszcze dwadzieścia lat temu kradzieże samochodów były prawdziwą plagą, a skradzione sztuki legalizowano i sprzedawano nieświadomym nabywcom. Teraz przestępcy znaleźli nowy sposób na zarobek - kradną cenne baterie z pojazdów elektrycznych.

Złodzieje dostrzegli prąd

Ryzyko zakupu kradzionego pojazdu przed dwudziestoma laty spędzało sen z powiek nabywcom aut na rynku wtórnym. Z biegiem czasu przestępcy zrezygnowali jednak z przebijania numerów i ryzykownych prób legalizacji pojazdu. Obecnie skradzione auta najczęściej rozbierane są na części, które potem sprzedawane są na giełdach czy poprzez serwisy ogłoszeniowe. Rozwój w motoryzacji pociąga za sobą jednak zmiany w nawykach złodziei. Ci już dostosowali się do dynamicznego wzrostu zainteresowania elektromobilnością.

Jak informuje zajmująca się zabezpieczaniem pojazdów firma Gannet, coraz częstsze są przypadki kradzieży samych akumulatorów z pojazdów o napędzie elektrycznym. Dotyczy to przede wszystkim elektrycznych hulajnóg i rowerów. Jest to reakcja na zapotrzebowanie na rynku części zamiennych. Akumulatory stopniowo tracą pojemność wraz z liczbą przeprowadzanego ładowania i rozładowywania. W końcu zasięg pojazdu się zmniejsza, a jego właściciel zaczyna się rozglądać za nowym zestawem baterii. Tu do gry wkraczają złodzieje, którzy oferują pochodzące z przestępstwa części jako legalne, używane podzespoły.

  • Każda z baterii kosztuje od 2,5 do 4 tys. złotych, a jej wyjęcie nie sprawia złodziejom żadnego problemu. Wystarczy uniesienie siedziska i demontaż ogniwa - wyjaśnia Mirosław Marianowski z firmy Gannet Guard Systems. - Akumulatory z rowerów elektrycznych to również chodliwy towar. W przypadku samochodów popyt dotyczy w zasadzie wszystkich części. Używany akumulator do samochodu elektrycznego może kosztować 12-15 tys. zł – mówi ekspert.

Tendencję, o której mowa, widać już w Polsce. W sierpniu jedna ze stołecznych wypożyczalni elektrycznych skuterów zadecydowała o wycofaniu usługi na terenie Targówka. Powodem - jak poinformowano na facebookowym profilu firmy - były m.in. kradzieże pojazdów. Często jednak giną same baterie. W końcu to najcenniejsze elementy pojazdów i przy okazji ten, na który jest największy popyt.

W przypadku samochodów sprawa nie zawsze jest tak łatwa. Producenci aut umieszczają baterie pod siedziskiem kanapy, na dnie bagażnika lub pod podłogą kabiny pasażerskiej. W ten sposób obniżają środek ciężkości pojazdu, co poprawia jego własności trakcyjne. Przy okazji sprawiają, że złodzieje mają trudniejsze zadanie. W przypadku większości aut elektrycznych i hybryd plug-in przestępcy będą więc decydować się na kradzież auta, a potem szybkie pozyskanie baterii w złodziejskiej dziupli. Właścicielom takich pojazdów pozostaje więc liczenie się z ryzykiem lub zabezpieczenie podzespołów za pomocą dodatkowych urządzeń śledzących, działających w oparciu o GPS, sygnał GSM czy fale radiowe.

Nic nowego pod słońcem

Wizja złodziei "polujących" na elementy cudzych pojazdów może wytrącić z równowagi każdego zmotoryzowanego. Nie jest to tylko pieśń przyszłości i nie dotyczy jedynie samochodów czy skuterów o napędzie elektrycznym. Przestępcy od dawna działają w podobny sposób, a jednym z elementów najczęściej padających ich łupem jest katalizator.

W kwietniu 2019 r. łódzcy policjanci otrzymali zgłoszenie o dziwnym zachowaniu mężczyzny kręcącego się w okolicy Volkswagena Transportera. Gdy przybyli na miejsce, zauważyli, że spod zaparkowanego auta wydobywają się iskry. Na widok policyjnego auta leżący pod autem mężczyzna wyrzucił szlifierkę kątową i zaczął uciekać. Szybko został jednak zatrzymany przez funkcjonariuszy.

Po co złodziejowi używany katalizator? Znajduje się w nim pallad i platyna, które redukują groźne dla zdrowia czynniki spalin. Fachowiec potrafi odzyskać te metale szlachetne i uzyskać w ten sposób okrągłą sumę. Właściciel okradzionego samochodu na jednak nie lada kłopot. W przypadku niektórych aut wystarczy sama wymiana katalizatora. Wybierając zamiennik, zapłacimy przynajmniej kilkaset złotych. Do tego doliczyć trzeba jeszcze koszt usługi. W przypadku części aut w katalizatorze umieszczona jest sonda lambda. Wówczas cena nowej części jest znacznie wyższa. Za oryginalny element do pojazdu z segmentu premium można zapłacić nawet kilka tysięcy złotych.

Przed kilkoma laty w Holandii łupem złodziei padało wiele reflektorów ksenonowych z aut marki Porsche. Policja długo zastanawiała się, dlaczego tak się dzieje. Rozwiązanie zagadki okazało się bardzo zaskakujące. Na to zjawisko złożyły się dwa czynniki. Po pierwsze, stosunkowo łatwo było je wymontować bez otwierania maski auta. Po drugie, jak się okazało, ich światło wyjątkowo dobrze nadawało się do wykorzystania w domowej uprawie marihuany.

Właściciele samochodów muszą liczyć się z ryzykiem. W końcu wielu z nich pozostawia na noc pod gołym niebem przedmiot o sporej wartości, a to kusi złodziei. W przypadku niektórych pojazdów ich łupem mogą trafiać najcenniejsze podzespoły. Inne - w szczególności te z bezkluczykowym dostępem - po prostu znikają. Eksperci radzą, by właściciele takich pojazdów stosowali dodatkowe zabezpieczenia. Najlepiej niefabryczne, bo te wielu przestępców już rozpracowało.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (14)