Zapaść na rosyjskim rynku. Po słowach Trumpa przestali kupować

Co sprzedawcy mogą zrobić z towarem, którego nie chcą klienci? Przed takim problemem stanęli rosyjscy dilerzy samochodów rosyjskich i chińskich marek. By zainteresowanie takimi autami drastycznie spadło, wystarczyły pogłoski o możliwym powrocie zachodnich firm.

Produkcja chińskich samochodów w rosyjskiej fabryce
Produkcja chińskich samochodów w rosyjskiej fabryce
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Awtotor
Tomasz Budzik

Szeptany upadek

W momencie, w którym piszę ten artykuł, żadna z zachodnioeuropejskich, południowokoreańskich czy japońskich marek samochodów nie wystosowała oficjalnego komunikatu o zamiarze pełnego powrotu na rosyjski rynek. Nic takiego nie było jednak potrzebne, by zmienić nastawienie rosyjskich kierowców do pojazdów, które oferowane są w salonach największego terytorialnie państwa świata.

Jak zauważył cytowany przez serwis autostat.ru Nikołaj Iwanow, dyrektor działu nowych samochodów w firmie dilerskiej Rolf, spadek ruchu w salonach samochodowych o 20-30 proc. dał się zauważyć w ciągu ostatnich tygodni. Od czasu, gdy w mediach społecznościowych zaczęła rozprzestrzeniać się informacja o możliwym powrocie aut zachodnich marek. Te zaś spowodowane były m.in. działaniami Donalda Trumpa w kontekście Ukrainy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Elektryczna Mazda 6e. Ale z tym ładowaniem to dajcie spokój, kto to widział

Znaczna część rosyjskich kierowców wstrzymuje się z zakupem nowego samochodu, mając nadzieję, że niebawem będą mogli stać się właścicielami auta którejś z uznanych marek z Europy, Japonii czy Korei Południowej. I nie ma w tym przypadku. Obecnie na rosyjskim rynku, przynajmniej w oficjalnym obiegu, można kupić jedynie samochody marek rodzimych lub chińskich. Według danych autostat.ru w 2024 r. modele chińskich producentów stanowiły niemal 60 proc. wszystkich nowych pojazdów sprzedanych w rosyjskich salonach. Pozostali klienci zdecydowali się na auta rosyjskie. Problem w tym, że nie jest to konkurencyjna oferta.

Dlaczego nie chcą "swoich"?

Nie trzeba wielkiej wiedzy motoryzacyjnej, by zauważyć, że większość oferowanych obecnie modeli Łady to pod względem technologicznym samochody zacofane – przywodzące na myśl modele europejskie sprzed kilkunastu lat. Najbardziej widoczne jest to w przypadku modeli Granta, Largus i oczywiście Niva Legend. Jak się jednak okazuje, również stworzony w 2014 r. wspólnie z Renault model Vesta potrafi zaskoczyć słabą jakością wykonania oraz brakiem jakiegokolwiek wyposażenia kojarzonego ze współczesnym autem.

W przypadku chińskich modeli problem ma nieco inną naturę. Pod tym względem "bogactwo" rosyjskiego rynku jest o wiele większe niż w Polsce. Wiele modeli z Państwa Środka wyposażono w nowoczesne technologie, a niektóre z nich są nawet warte uwagi. W czym więc problem? Jak w 2024 r. przyznali sami Rosjanie, chińskie auta niezbyt dobrze znoszą eksploatację w tym kraju.

Według rosyjskich specjalistów, którzy przed niemal rokiem byli cytowani przez autostat.ru, chińskie samochody są znacznie bardziej awaryjne niż ich zachodnie odpowiedniki. Najbardziej skrajna opinia mówiła o trzykrotnie krótszej żywotności. To jednak nie koniec. Częstsze naprawy wymagają dużej liczby części zamiennych, a z tym rosyjscy przedstawiciele chińskich marek mają problem. Problemem bywa dostępność części zamiennych, a także logistyka. W samych serwisach nie zawsze można też natknąć się na mechaników, którzy zostali odpowiednio przeszkoleni z obsługi chińskich modeli. W efekcie zdarza się, że na części trzeba czekać tygodniami czy miesiącami, a wielu kierowców wybiera improwizowaną naprawę poza ASO.

To nie będzie takie proste

Oczywiście łatwo zrozumieć rosyjskich dilerów, którzy starają się zniechęcić spore grono potencjalnych nabywców do czekania na możliwość zakupu aut zachodnich marek. W końcu w takim scenariuszu mogą zostać z chińskimi samochodami, których nikt nie będzie chciał kupić. Trzeba im jednak przyznać rację, że póki nie zostaną zniesione sankcje, nie ma o czym mówić. Zresztą nawet gdyby tak się stało, sprawa nie będzie prosta.

Po pierwsze, europejskie firmy – przynajmniej początkowo – obawiałyby się ostracyzmu wśród europejskich klientów. Większe znaczenie mogłyby jednak mieć przeszkody formalne, które postawili sami Rosjanie. Jak zauważyli specjaliści cytowani przez autostat.ru, w październiku 2024 r. rosyjskie prawo wprowadziło nową opłatę recyklingową od pojazdów, które nie zostały wyprodukowane w Rosji. Wynosi ona aż 30 proc. wartości auta. Oznacza to, że ceny importowanych aut zachodnich marek byłyby zdecydowanie wyższe niż przed napaścią Rosji na Ukrainę.

Może więc zachodnie marki powrócą do swoich rosyjskich fabryk, które opuściły po marcu 2022 r.? To nie byłoby takie proste. Część marek nie zapewniła sobie prawnej możliwości powrotu do opuszczonych obiektów, a w innych produkowane są już samochody chińskich koncernów. W 2023 r. Volkswagen ostatecznie wycofał się z Rosji po zapadnięciu wyroku w rosyjskim sądzie. Fabryka w Kałudze, w którą niemiecka firma miała zainwestować około 800 mln euro, została sprzedana firmie Avilon. Dziś produkowane są tam samochody Haval M6, a niebawem ruszyć ma produkcja Chery Tiggo 9 oraz zależnej od chińskiego koncernu Chery rosyjskiej marki Tenet.

Z zakładów Avtozawod w Petersburgu kiedyś wyjeżdżały modele Nissana. Dziś produkowane są tam auta marki Xcite, również zależnej od chińskiego Chery. W zlokalizowanej w Królewcu fabryce, niegdyś produkującej samochody BMW i Kii, dziś powstaje kilka modeli aut chińskiej firmy BAIC. Gracze z Państwa Środka nie ustąpią pola, a to oznacza, że zachodnie firmy musiałyby od początku budować swoje zaplecze. Otwarte pozostaje pytanie o to, czy zdecydują się na to w obliczu nieprzewidywalności rosyjskiej polityki.

Wybrane dla Ciebie