W erze samochodów autonomicznych nie ma miejsca dla innych uczestników ruchu. To koniec motocyklistów i rowerzystów
Przyszłość motoryzacji to pojazdy ekologiczne i autonomiczne. Póki co wiele jeszcze zależy od kierowcy, ale co będzie, gdy kierowca samochodu okaże się niepotrzebny?
12.02.2018 | aktual.: 01.10.2022 19:09
Wszystkie założenia dotyczące pojazdów autonomicznych dotyczą idealnych sytuacji. Mam tu na myśli scenariusz, w którym samochód wyjeżdżając z garażu nie napotyka problemów, nie gubi zasięgu i na czas podjeżdża pod same drzwi domu. Później automatyczna brama wypuszcza nas na zewnątrz pięknego spokojnego osiedla, a następie równą jak stół autostradą dojeżdżamy do pracy. Samochód sam się tankuje, parkuje i czeka cierpliwie kilka godzin aż zarobimy na kolejną ratę abonamentu za jego użytkowanie.
Najnowsze auta potrafią utrzymywać stałą prędkość, trzymać się w pasie ruchu, utrzymywać stałą odległość od poprzedzającego auta, automatycznie parkować, a nawet zmieniać pas ruchu i wyprzedzać. Lista zdolności się wydłuża, ale nadal samochód nie wie, o co chodzi, gdy np. kierowca chce wpuścić autobus włączający się do ruchu, albo ominąć studzienkę kanalizacyjną. Prawdziwe zamieszanie wprowadza też kierowca, który zmienia pasy ze skrajnego lewego na skrajny prawy. To już o wiele za dużo.
Ten idealny scenariusz nie przewiduje też, że na drodze przejazdu może znaleźć się rowerzysta lub motocyklista, który w korku przemknie pomiędzy stojącymi samochodami. Kierowca widzi znacznie więcej i za pewne lepiej zareaguje na bieżącą sytuacja. Natomiast komunikujące się ze sobą komputery samochodów mogą zupełnie zwariować od sygnałów płynących z czujników i kamer. Takie omijanie korków już po kilku dniach wiosny jest w stanie przypomnieć kierowcom, że jednoślady wyjechały na drogi. W przyszłości może jednak zaburzyć spokój właściciela samochodu autonomicznego. Jeśli dodatkowo okaże się, że auto będzie ekologiczne, to właściciel jednośladu szybko staje się złem wcielonym.
Eksperci od lat obserwują rynek jednośladów i w kuluarowych rozmowach przyznają, że są pełni obaw. Pierwszymi zwiastunami końca pewnej ery są restrykcje dotyczące wyposażenia motocykla w zakresie bezpieczeństwa, a także w zakresie ekologii i hałasu. To sprawiło, że z rynku znikają najfajniejsze maszyny, a w ich miejscu pojawiają się wykastrowane wozidełka, motorki z małymi silniczkami i elektryczne skutery. Nie mam nic przeciwko tym, którzy nimi jeżdżą, ale motocykle wymyślono po to, żeby się na nich ścigać, lansować i wyglądać na ryzykanta.
Co będzie dalej?
Komisja Europejska wskazuje na spadającą od 2001 roku liczbę wypadków z udziałem rowerzystów. Wyraźnie widać, że budowa infrastruktury dla rowerzystów, pozwalającej na częściowe odizolowanie ich od samochodów, wpływa na obniżenie liczby niebezpiecznych zdarzeń drogowych. Motocyklistów nie da się jednak oddzielić od samochodów.
W raportach publikowanych przez Komendę Główną Policji od lat drugą grupą sprawców wypadków po kierowcach samochodów osobowych są rowerzyści, a trzy kolejne kategorie to kierowcy motorowerów, motocykli i motocykli z silnikami o pojemności do 125 ccm. Liczba wypadków powodowanych przez rowerzystów jest niemal równa sumie trzech kategorii obejmujących jednoślady silnikowe.
W przypadku motocyklistów nie następuje jednak tak szybki spadek liczby wypadków, jak w przypadku rowerzystów. W raportach motocykliści nadal wyglądają na samobójców, co potwierdza przygotowny przez Komisję Europejską wykres. Dlatego jedyną drogą do zmniejszenia liczby ofiar będzie ograniczenie ruchu jednośladami.
W dobie rozwoju technologii, która ma zastąpić myślenie, tak niebezpieczne zjawisko jak motocyklizm jest nie do przyjęcia. Tym bardziej, że nowe przepisy prowadzące do spadku liczby wypadków sprawią, że trzeba będzie wyeliminować z ruchu jednoślady obarczone dużym ryzykiem wypadkowym. Być może nie nastąpi to od razu, ale podniesienie kosztów ubezpieczenia i utrudnianie zdobycia uprawnień na duże pojemności doprowadzi do spadku popularności jednośladów.
Na pewno powstaną oazy motocyklistów, czyli miejsca, gdzie będzie można pojeździć bez ograniczeń, ale używanie motocykla jako codziennego środka transportu nie będzie możliwe. Dlatego póki co powinniśmy się cieszyć, że zostało nam kilka lat względnej wolności i spokoju. Sezon 2018 wystartuje za kilka tygodni, dlatego warto już teraz dobrze go zaplanować, bo może być jednym z ostatnich.