Prawa na osiedlowym parkingu. Gdzie i w jaki sposób można parkować?
Drogi osiedlowe są bardzo często traktowane swobodnie przez użytkowników. O ile rzadko w takich miejscach dochodzi do kolizji, o tyle często są problemy z prawidłowym parkowaniem. Co wolno, a czego nie na osiedlowym parkingu?
28.11.2018 | aktual.: 30.03.2023 10:57
Parking osiedlowy - prawo czy bezprawie?
Praktyka pokazuje, że niemal wszystko jest zgodne z prawem, ale też nie jest ono do końca precyzyjne. Problem bowiem polega na tym, że stanowiska postojowe powinny być oznakowane poziomymi liniami P-18, których praktycznie się nie stosuje.
Tylko wtedy służby porządkowe mogą traktować je jako wiążące. Wybrukowanie terenu różnymi kolorami kostki tworzącymi linie, nie jest oznaczeniem stanowisk parkingowych. Jeżeli więc nie ma znaku B-36 (zakaz zatrzymywania się) lub innych, można niemal dowolnie korzystać z terenu osiedla.
Nawet jeżeli mówimy o strefie ruchu, gdzie obowiązują przepisy ruchu drogowego, nie można parkingu osiedlowego porównywać z drogą publiczną. Trzeba natomiast pamiętać, że znaki tam obowiązują.
– W strefie ruchu stosowane są przepisy prawa o ruchu drogowym, zatem policja lub straż miejska mogą ukarać kierowców nałożeniem grzywny w drodze mandatu karnego, jeżeli ci postawią auto w miejscu oznaczonym znakiem B-36 – mówi komendant straży miejskiej w Mińsku Mazowieckim Anna Kwiatkowska.
– Aby jednak odholowanie było możliwe, pod znakiem B-36 musi być umieszczona tabliczka T-24, która wskazuje, że pojazd pozostawiony w tym miejscu zostanie usunięty z drogi na koszt właściciela – dodaje.
Dowolność jest na tyle duża, że jeżeli nie ma znaku B-36, straż miejska może interweniować w zasadzie tylko w dwóch ogólnych przypadkach: utrudniania ruchu pojazdów i pieszych oraz utrudniania wsiadania i wysiadania z pojazdu.
Nawet usuwanie pozostawionych wraków nie leży w kompetencji straży miejskiej, ponieważ nie są to drogi publiczne i w tym kontekście osiedle jest traktowane jak teren prywatny, więc to do właściciela posesji (np. spółdzielni) należą takie czynności.
Straż interweniuje, gdy pojawia się problem z przejazdem. Postawienie auta w wąskim miejscu dla jednego kierowcy nie będzie problemem, a dla innego już może być za ciasno. Wówczas straż przyjeżdża na miejsce i decyduje, czy odholować auto, bo nie robi się tego z automatu.
– Z doświadczenia wiemy, że część zgłoszeń wpływających do straży miejskiej, a dotyczących utrudniania wjazdu, wyjazdu czy blokowania bramy wjazdowej jest niepotwierdzona na miejscu – tłumaczy komendant Kwiatkowska. – Gdy fakt jest jednak potwierdzony, podejmowane są czynności służbowe.
Niestety na parkingach osiedlowych, zwłaszcza tych zatłoczonych, czasami bywa to kłopotliwe. Problem w tym, że ze względu na umieszczenie pojazdu i brak wolnego miejsca, laweta może się po prostu fizycznie nie zmieścić lub być technicznie niedostosowana do konkretnych warunków. Nie zawsze więc możliwe jest odholowanie, nawet jeżeli zgodnie z prawem powinno się to odbyć.
Straż może interweniować również na wezwanie osoby niepełnosprawnej, jeżeli nieuprawniony kierowca stanął w taki sposób, że utrudnia korzystanie z wyznaczonego miejsca postojowego oznaczonego tabliczką P-29 i znakiem poziomym P-20 (tzw. "koperty").
Strefa zamieszkania i strefy nieoznakowane
Zupełnie inaczej jest wtedy, gdy na terenie mamy do czynienia ze strefą zamieszkania oznaczoną znakiem D-40. W takich miejscach wolno parkować wyłącznie w miejscach do tego wyznaczonych znakiem D-18 lub poziomych P-18 i w żadnych innych.
Kompetencje straży miejskiej, a nawet policji kończą się na osiedlowych parkingach, które nie są oznaczone jako strefa ruchu czy zamieszkania. Tam teoretycznie może dziać się wszystko.
– Jeśli chodzi o przepisy dotyczące ruchu drogowego na terenach prywatnych nieoznakowanych strefą ruchu, straż miejska nie podejmuje żadnych czynności z powodu braku uprawnień – wyjaśnia Kwiatkowska.
Służby nie mogą interweniować nawet wtedy, gdy ktoś postawi auto na wykupionym miejscu czy zablokuje komuś wyjazd. To już sprawa wewnętrzna (czyli cywilna) pomiędzy mieszkańcami i zarządcą terenu. Służby przyjadą tylko wtedy, gdy pojawi się zagrożenie bezpieczeństwa.
Za nerwy można zapłacić grzywnę
Zdenerwowani mieszkańcy osiedla czasami nie mogąc dojść do porozumienia lub działając złośliwie wzywają straż miejską w celu usunięcia czyjegoś pojazdu. I tu należy uważać, ponieważ jest w kodeksie wykroczeń przepis mówiący o nieuzasadnionym wezwaniu.
Art. 66.§ 1. Kto ze złośliwości lub swawoli, chcąc wywołać niepotrzebną czynność fałszywym alarmem, informacją lub innym sposobem, wprowadza w błąd instytucję użyteczności publicznej albo inny organ ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1 500 złotych.§ 2. Jeżeli wykroczenie spowodowało niepotrzebną czynność, można orzec nawiązkę do wysokości 1 000 złotych.
[b][i]źródło: Kodeks wykroczeń[/i][/b]
Nie warto więc wzywać straży miejskiej czy policji w sytuacji, gdy nie mamy pewności, że jest to słuszne. Lepiej ten temat przedyskutować z dyspozytorem.
Jeżeli pojazd stoi na wjeździe czy wyjeździe, także w bramie, ale zabiera tylko kilka czy kilkanaście centymetrów przestrzeni, to służby mogą uznać takie wezwanie za nieuzasadnione. Dodatkowo w takich sprawach raczej dzwońcie do straży miejskiej, a nie policji.