Volkswagen oszukiwał na normach emisji spalin – szefowie koncernu wiedzieli o wszystkim od 10 lat? [aktualizacja]

Volkswagen oszukiwał na normach emisji spalin – szefowie koncernu wiedzieli o wszystkim od 10 lat? [aktualizacja]
Źródło zdjęć: © fot. Marcin Łobodziński
Marcin Łobodziński

25.01.2016 07:25, aktual.: 02.10.2022 09:25

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Agencja Ochrony Środowiska Stanów Zjednoczonych (EPA) grozi koncernowi Volkswagen AG ogromną karą finansową za oszukiwanie podczas badań norm emisji spalin. Zapraszamy do śledzenia tego artykułu, ponieważ jest on stale aktualizowany. Najnowsze wieści mówią, że problem dotyczy nie jedenastu, a pięciu milionów samochodów.

Volkswagen jest w poważnych tarapatach, ponieważ wyszło na jaw, że w samochodach osobowych z silnikiem 2.0 TDI oprogramowanie sterujące jednostką napędową zostało tak zaprojektowane, by samo rozpoznało warunki przypominające test EPA badający emisję spalin. Po wykryciu testu przełączało się w tryb mocno ograniczający normy emisji tlenków azotu, natomiast w warunkach rzeczywistych wracało do stanu normalnego. EPA twierdzi, że w stanie do codziennego użytku normy przewidziane dla tlenków azotu przekraczane są 40-krotnie! Śledztwo rozpoczęła grupa naukowa International Council on Clean Transportation, która zauważyła te ogromne rozbieżności w pracy silnika. Rzekomo oszukańcze oprogramowanie zamontowano w modelach VW Jetta, Golf i Beetle oraz Audi A3 w rocznikach 2009-2015, a także VW Passat roczniki 2014-2015.

Volkswagen przyznał, że od dłuższego czasu stosuje takie oprogramowanie, ale nie złożył oficjalnego oświadczenia w tej sprawie. Obecnie trwa śledztwo, a niemiecki koncern współpracuje z EPA. Tak czy owak organizacja zapowiedziała, że jeżeli zarzuty zostaną potwierdzone, kara nie będzie lekka. Za każde auto koncern może zapłacić 37 500 dolarów amerykańskich, a sprawa dotyczy 482 tysięcy samochodów, co daje łączną kwotę ponad 18 miliardów dolarów! Ponadto, mają być one wycofane z obiegu, co będzie jeszcze bardziej dotkliwe dla koncernu, który i tak przeżywa lekki kryzys w USA.

[aktualizacja 21 września]

Wczoraj Martin Winterkorn, czyli głowa koncernu Volkswagena wydał oficjalne oświadczenie w sprawie norm emisji spalin ich amerykańskich silników 2.0 TDI. Powiedział, że jest mu przykro z powodu utraty zaufania klientów, które jest dla Volkswagena bardzo ważne. Koncern będzie współpracował z odpowiednimi agencjami by ustalić wszystkie okoliczności tej sprawy. VW AG ma działać jasno, przejrzyście i otwarcie i już zlecił zewnętrzne śledztwo by dowiedzieć się, dlaczego taka sytuacja zaistniała. Nie zamierza też tolerować naruszania jakichkolwiek przepisów prawa. Koncern zrobi wszystko by przywrócić zaufanie klientów i naprawić wyrządzone szkody.

Warto dodać, że Volkswagen w USA sprzedaje 22 procent samochodów z silnikami Diesla (dane na rok 2014) i cała ta sytuacja może mieć bardzo poważne skutki dla firmy w USA.

Tymczasem EPA testuje samochody innych marek by sprawdzić jak realne warunki jazdy wpływają na emisję szkodliwych substancji. Volkswagen to nie pierwszy koncern oskarżony o oszustwo. W 2014 roku 300 milionów dolarów zapłaciły Hyundai i Kia za podawanie nieprawdziwych informacji dotyczących emisji spalin, a w latach 90. borykał się z tym natomiast Ford oraz Honda.

[aktualizacja 21 września]

Kolejne złe wieści dla miłośników koncernu Volkswagen AG. Akcje lecą na łeb na szyję. Podczas dzisiejszych notowań na giełdzie we Frankfurcie ich ceny spadły o 22 procent, a to największy spadek od 7 lat. Obecnie cena akcji Volkswagena wynosi 126,40 euro, przy cenie 160,00 euro z piątku. Pomijając samą karę finansową jaka czeka niemiecką firmę oraz kolejne straty spowodowane wycofaniem z rynku prawie 500 tys. samochodów, przewiduje się, że sam spadek cen akcji to strata na poziomie 16 mld dolarów. To dużo więcej niż zeszłoroczny zysk netto koncernu, który szacuje się na około 12,3 mld dolarów. Podobno nawet kariera Martina Winterkorna wisi na włosku. W piątek ma dojść do spotkania rady nadzorczej Volkswagena. Sprawie przygląda się już Komisja Europejska.

[aktualizacja 22 września]

Rządy Niemiec i Korei Południowej już zapowiedziały, że wezmą pod lupę emisję spalin w sprzedawanych u nich Volkswagenach i Audi z silnikami TDI. W Niemczech natychmiastową kontrolę pojazdów zlecił minister transportu. Badaniem aut mają się zająć niezależni biegli. Do Niemców dołączyli Koreańczycy, którzy również zapowiedzieli sprawdzenie aut koncernu VW. Będą to modele Jetta, Golf oraz Audi A3. Jeżeli tu zostaną wykryte jakiekolwiek nieprawidłowości, wówczas rząd Korei Płd. zleci zbadanie wszystkich samochodów koncernu zasilanych jednostkami TDI.

[aktualizacja 22 września]

Na jaw wypływają nowe fakty związane z aferą Volkswagena w Stanach Zjednoczonych. Dziś VW AG przyznał się oficjalnie do zamontowania „sprytnego” oprogramowania do 11 milionów silników 2.0 TDI o oznaczeniu EA 189 i to nie tylko w USA oraz nie tylko w Volkswagenach i Audi. Jednocześnie koncern zaprzecza jakoby nielegalne oprogramowanie miało trafić do silników EA 288 spełniających normę Euro 6 w Unii Europejskiej. Silniki EA 189 były produkowane w latach 2012-2015, ale obecnie w Unii są zastąpione przez nowe jednostki EA 288. Mimo to również i te silniki zostaną sprawdzone.

Jednocześnie Martin Winterkorn, kariera którego według plotek wisi na włosku, zapowiedział przeznaczenie 6,5 mld euro na „odbudowanie zaufania klientów” Volkswagena.

Do „zaniepokojonych” krajów dołączyła się Francja, której minister finansów Michel Sapin nalega na sprawdzenie czy europejskie modele VW są legalne. Co więcej, francuski minister żąda kontroli wszystkich samochodów z silnikiem Diesla sprzedawanych w Europie. To ciekawe, bo nie tak dawno Francja otwarcie mówiła o szkodliwości silników wysokoprężnych i chęci pozbycia się ich z rynku i teraz ma doskonały pretekst. Oznacza to jednak duży problem nie tylko dla Volkswagena, ale i PSA oraz Renault, zwłaszcza, że obie francuskie firmy są jedynymi z europejskich liderów w dziadzinie rozwoju silników o zapłonie samoczynnym.

My zastanawiamy się nad drugim dnem całej afery, jeżeli takowe istnieje. Oczywiście fakty są faktami i Volkswagen wyraźnie „wtopił”, ale z drugiej strony rozpętała się prawdziwa nagonka na silniki Diesla, tak popularne w Europie. Czyżby komuś zależało na wyrobieniu im złej renomy? To ciekawe, zwłaszcza w kontekście oświadczenia Volkswagena jakie miało miejsce podczas salonu samochodowego we Frankfurcie, tuż przed aferą, gdzie powiedziano iż do 2020 roku niemiecki koncern wprowadzi na rynek 20 modeli hybrydowych i elektrycznych. W tym samym kierunku idzie Audi, a dziś dowiedzieliśmy się, że Mercedes ma plan zastąpienia diesli hybrydami. Nie zdziwimy się, jeżeli za kilka lat również Volkswagen porzuci diesle. Przecież zwykłe żarówki i termometry rtęciowe też z dnia na dzień stały się „szkodliwe”…

[aktualizacja 23 września]

Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR poinformował, że sprawą diesli Volkswagena 2.0 TDI z fatalnym oprogramowaniem zajmie się Transportowy Dozór Techniczny, choć podjęcie działań jest uzależnione od odpowiedzi polskiego przedstawiciela Volkswagena na pytania TDT. Wszystko może zakończyć się zwyczajną akcją serwisową, ponieważ Dyrektor TDT powołuje się na przepis art. 70u ustawy - Prawo o ruchu drogowym, czyli rozdziału dotyczącego homologacji. Artykuł ten brzmi następująco:

Jeżeli producent, który uzyskał świadectwo homologacji typu WE pojazdu, stwierdził w pojeździe wprowadzonym do obrotu zagrożenia dla bezpieczeństwa w ruchu drogowym lub środowiska, jest obowiązany niezwłocznie powiadomić o tym Dyrektora Transportowego Dozoru Technicznego oraz podjąć działania polegające na usunięciu tych zagrożeń.

Zastanawia nas to, czy Transportowy Dozór Techniczny w ogóle zająłby się tą sprawą, gdyby nie zapytanie od Samaru. Wszak nasze władze niespecjalnie przejmują się badaniem emisji spalin o czym świadczą chociażby przeglądy okresowe.

[aktualizacja 25 września]

Prezydium rady nadzorczej Volkswagen AG ustaliło, że osoby odpowiedzialne za aferę zostaną ukarane, a propozycje ich następców zostaną przedstawione radzie w dniu dzisiejszym. Jednocześnie Volkswagen dobrowolnie złoży doniesienie do prokuratury w tej sprawie, w której koncern ma zamiar wspierać prokuraturę w postępowaniu. Niemiecki Bild donosi, że będą zwolnienia na najwyższym szczeblu nie tylko w Volkswagenie, ale również w Audi i Porsche. Rzekomo kariera Michaela Horna odpowiedzialnego za amerykański oddział Volkswagena jest już skończona, a kolejne głowy jakie polecą należą do szefa działu badawczo-rozwojowego Audi Ulricha Hackenberga oraz obejmującego takie samo stanowisko w Porsche Wolfganga Hatza.

[aktualizacja 26 września]

Volkswagen w wewnętrznym dochodzeniu ustalił, że problem z silnikiem EA 189 i jego "wadliwym" oprogramowaniem dotyczy około 5 milionów samochodów osobowych, a nie jak wcześniej sugerowano aż 11 milionów. Chodzi oczywiście o samochody na całym świecie, ale tylko z niektórych roczników, niektórych generacji, m. in. Golfa VI, Passata B7 czy Tiguana. Wymienione modele były wyposażane tylko i wyłącznie w sinik 2.0 TDI o oznaczeniu EA 189. Potwierdzono również, że problem nie dotyczy wszystkich nowszych modeli spełniających normę Euro 6.

Usilnie pracujemy nad rozwiązaniem technicznym, które przedstawimy partnerom, klientom i opinii publicznej, gdy tylko będzie to możliwe. Naszym celem jest jak najszybsze poinformowanie klientów, że ich pojazdy spełniają wszystkie normy. Zapewniam Państwa, że Volkswagen robi wszystko, co tylko możliwe, aby odzyskać zaufanie klientów, dealerów i opinii publicznej. - powiedział dr Herbert Diess, CEO marki Volkswagen Samochody Osobowe. Marka Volkswagen Samochody Osobowe poinformuje wszystkie rynki na świecie, ilu pojazdów sprzedanych w danym kraju dotyczy ten problem. Intensywnie pracujemy nad działaniami naprawczymi, ściśle współpracując z władzami legalizacyjnymi. Samochody, których dotyczy problem, są technicznie bezpieczne i nadają się do użytku. - dodał.

Warto zwrócić uwagę, że chodzi o liczbę samochodów osobowych marki Volkswagen, a mamy jeszcze Audi, Skody, Seaty oraz Volkswageny użytkowe.

[aktualizacja 28 września]

Zdaniem dziennikarzy z Auto Bilda, którzy nie tak dawno oskarżyli BMW o nielegalność oprogramowania ich diesli, w aferę spalinową Volkswagena zamieszana jest firma Bosch, ale od razu niemiecka gazeta zaznacza, że Bosch nie jest współwinny oszustwa. Dlaczego? Otóż oprogramowanie zostało przygotowane przez firmę Bosch jako testowe i przedstawiciele niemieckiego koncernu ostrzegali Volkswagena przed jego użyciem w samochodach przeznaczonych dla klientów. Ponadto podejrzenie o stosowanie tegoż fatalnego oprogramowania padło również na silniki o mniejszych pojemnościach, a w tym samym czasie EPA zajęła się badaniem jednostki 3.0 TDI stosowanej w luksusowych samochodach koncernu, w tym w Porsche.

Przy okazji Audi przyznało się do użycia 2,1 miliona silników 2.0 TDI o oznaczeniu EA 189, z czego tylko 13 tys. zostało sprzedanych w Stanach Zjednoczonych, ale nie wyklucza się również innych jednostek napędowych. Niedługo później także Škoda wydała oświadczenie, że problem dotyczy 1,2 miliona czeskich samochodów. Lada chwila lub najpóźniej lada dzień podobną informację powinniśmy uzyskać od Seata.

[aktualizacja 30 września]

Seat jako ostatni policzył ile samochodów sprzedano z silnikiem EA 189, posiadającym oprogramowanie zmieniające parametry podczas badań składu spalin. Hiszpański producent zamontował jednostkę 2.0 TDI w 700 tys. samochodów, a są to takie modele jak Alhambra, Altea, Exeo, Leon i Toledo. Łącznie mamy już 9 milionów samochodów osobowych marek Audi, Seat, Škoda i Volkswagen. Mówi się także o 1,8 mln samochodów dostawczych marki Volkswagen, co dałoby w sumie pulę około 10,8 mln samochodów.

[aktualizacja 1 października]

Brytyjski oddział Volkswagena oświadczył, że w silnikach Diesla większych niż 2.0 TDI oraz w benzynowych nie stosowano oprogramowania, które ma wpływ na zaniżenie rzeczywistej emisji tlenków azotu. Dotyczy to wszystkich jednostek spełniających normy Euro 5 i Euro 6. Tym samym koncern oczyścił z zarzutów o nielegalne oprogramowanie wszystkie modele Porsche zasilane jednostkami stworzonymi wspólnie z Volkswagenem oraz wiele modeli wyższej klasy marki Audi.

[aktualizacja 5 października]

Według szacunków Credit Suisse afera spalinowa może kosztować niemiecki koncern minimum 23 mld euro. Jest to kwota wielokrotnie wyższa niż 6,5 mld euro, jakie zamierza przeznaczyć na "odzyskanie zaufania klientów" Grupa Volkswagena. Warto zaznaczyć, że zdaniem analityków Credit Suisse jest to scenariusz najbardziej optymistyczny. Drugim, raczej czarnym scenariuszem jest 78 mld euro jakie wyliczyła szwajcarska instytucja finansowa. To byłyby koszty kar, odszkodowań oraz wycofania wadliwych samochodów z rynku. Oczywiście pod warunkiem, że nie wyjdzie na jaw kolejne oszustwo, na przykład dotyczące innych jednostek napędowych niż EA 189. Taka kwota wielokrotnie przekracza zysk netto Grupy VW i tu nie obeszłoby się bez dużego kredytu. Inna sprawa, że wówczas ceny akcji Volkswagena znacząco spadną co może jeszcze bardziej pogrążyć koncern.

[aktualizacja 7 października]

Nowy prezes Volkswagena Matthias Müller wygłosił przemówienie do załogi liczącej 20 tys. osób podczas spotkania w Wolfsburgu zapewniając, że koncern przezwycięży kryzys związany z aferą spalinową: Potrafimy przezwyciężyć i przezwyciężymy ten kryzys. Dlatego, że Volkswagen jest koncernem z wielkim potencjałem i przede wszystkim dlatego, że mamy najlepszą załogę, jaką można sobie wyobrazić. - powiedział Müller - Wierzcie mi. Ja także się niecierpliwię. Ale w sytuacji, gdy mamy do czynienia z czterema markami i wieloma wersjami modeli, staranność jest jeszcze ważniejsza niż szybkość. - dodał. Niestety w swoim przemówieniu zahaczył również o skutkach finansowych, których na chwilę obecną nie da się przewidzieć, a z pewnością dotkną załogę nie tylko w Wolfsburgu, ale i na całym świecie. Powiedział, że procesu naprawy sytuacji nie da się przeprowadzić "bezboleśnie" i zagwarantował jednocześnie: Zrobimy wszystko, aby także w przyszłości Volkswagen gwarantował dobre i pewne miejsca pracy.

Matthias Müller, który doskonale zdaje sobie sprawę ze skutków finansowych afery spalinowej wspomniał o autach jakie pokazał koncern podczas salonu samochodowego we Frankfurcie oraz deklaracjach, m. in. o wprowadzeniu dużej liczby modeli elektrycznych i hybrydowych w najbliższym czasie. Powiedział, że pewne rzeczy trzeba będzie skreślić z listy najbliższych zadań koncernu, a inne przesunąć w czasie, ale nie na tyle, by zagroziło to przyszłości Volkswagena.

Przypominamy, że od 2020 roku limit emisji CO2 w Unii Europejskiej będzie wynosił 95 g/km. Jest to średnia dla wszystkich modeli jednego producenta, a zatem praktycznie każdy producent będzie musiał mieć w gamie pojazdy bezemisyjne lub o wyjątkowo niskiej emisji.

[aktualizacja 12 października]

Szef Volkswagena w Stanach Zjednoczonych Michael Horn oficjalnie potwierdził, że zmiana oprogramowania pozwalająca spełnić obowiązujące za Oceanem normy emisji tlenków azotu spowoduje nieznaczny spadek osiągów silników 2.0 TDI. Dokładnie powiedział "one or two miles per hour might be missing", czyli „może zabraknąć jednej lub dwóch mil na godzinę”. Czyżby oznaczało to jedynie spadek prędkości maksymalnej? Nie wiemy co konkretnie miał na myśli. Jeżeli tak, to klienci w USA nie mają się czym przejmować, a jednak Volkswagen mimo to zamierza zrekompensować w jakiś sposób spadek osiągów. Nie wiemy natomiast nic na temat samochodów europejskich, gdzie normy są nieco inne niż w USA. Jednak łatwo przewidzieć, że i tu czeka nas zmiana oprogramowania, która wpłynie w jakiś sposób na osiągi, ale raczej nie na osiągi maksymalne.

[aktualizacja 13 października]

Volkswagen przedstawił swoje plany na najbliższą przyszłość, m. in w związku z aferą spalinową. W sprawie silników TDI ogłosił, że najszybciej jak to możliwe wprowadzi technologię SCR umożliwiająca redukcję tlenków azotu we wszystkich silnikach wysokoprężnych. Druga sprawa to redukcja wydatków na inwestycje rzędu miliarda euro w skali roku w stosunku do tego, co planowano jeszcze przed aferą spalinową. Nie stanie to jednak na przeszkodzie w planach na przyszłość odnośnie samochodów elektrycznych i hybrydowych. Chodzi o wprowadzenie 20 takich modeli do 2020 roku. Jest to oczywiście związane z ograniczeniem do tego czasu średniej emisji dwutlenku węgla do poziomu 95 g/km i to jest obecnie koniecznością nie tylko w niemieckim koncernie. Volkswagen deklaruje jednocześnie, że zasięg samochodów elektrycznych ma być do przyjęcia, na poziomie ok. 300 km. Koncern pracuje również nad uniwersalną platformą dla samochodów osobowych i lekkich pojazdów dostawczych z jednym, elektrycznym zespołem napędowym dającym zasięg od 250 do 500 km.

[aktualizacja 15 października]

Volkswagen, który w Stanach Zjednoczonych współpracuje z EPA nad poprawieniem swojego wizerunku i rozwiązaniem problemu z emisją tlenków azotu w silnikach 2.0 TDI donosi, że również w najnowszych silnikach tej serii znaleziono oprogramowanie poprawiające wyniki emisji tlenków azotu. Jednak to jest zupełnie inne. Jego celem jest przyspieszenie rozgrzania układu oczyszczania spalin, co z kolei przekłada się na szybsze działanie układu SCR rozkładającego tlenki azotu na nieszkodliwe azot i tlen. Rzeczniczka Volkswagena w USA Jeannine Ginivan poinformowała o tym EPA w zeszłym tygodniu. To kolejna sprawa, która spowoduje zatrzymanie wprowadzania na rynek amerykański modeli z nową jednostką TDI Clean Diesel.

Na dobrą sprawę to, o czym poinformował Volkswagen nie wydaje się być żadną formą oszustwa, bo chodzi o przyspieszone rozgrzewanie układu wydechowego, a takie triki stosuje się od dawna również w obszarze samego silnika. Być może Volkswagen wywęszył coś, czego nie wiemy i chcąc ukryć prawdziwy problem, przyznał się do kolejnego „błędu”. Pozostaje jeszcze sprawa silników na Europę. Na chwilę obecną nie wiemy, czy jednostki spełniające normę Euro 6 rzeczywiście ją spełniają, choć koncern deklaruje, że tak jest.

[aktualizacja 23 października]

Ostatnie doniesienia mówią, że wstrzymano sprzedaż samochodów zasilanych jednostkami napędowymi EA 189 i choć Volkswagen niechętnie się na ten temat wypowiada, to natychmiast ogłosił, że nowsza generacja motorów EA 288 nie jest wadliwa, nie ma problemów z oprogramowaniem, spełnia wymagane normy emisji i jest w ciągłej sprzedaży. Obecnie wszystkie nowe modele Volkswagena w Polsce mogą być wyposażone w tę jednostkę i jest to też powód, dla którego tak szybko pojawił się komunikat. Gdyby do klientów doszła wieść, że ogólnie sprzedaż Volkswagenów z silnikami Diesla jest zawieszona, salony mogłyby świecić pustkami.

Tymczasem warto odnotować fakt, że w Europie samochody marki Volkswagen nadal cieszą się dużym powodzeniem. Jak donosi firma JATO, Golf jest wciąż europejskim liderem sprzedaży, a we wrześniu zarejestrowano 54 300 sztuk tego modelu. Drugie miejsce w samym wrześniu zajął Ford Fiesta z wynikiem 38 100 sztuk. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, również w Polsce nie ma problemu ze sprzedażą samochodów marki Volkswagen, a szczegółowe dane na temat październikowych rejestracji poznamy z pewnością w pierwszym tygodniu listopada.

[aktualizacja 27 października]

Jak donosi Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar opierający się na informacjach z agencji DPA, Volkswagen rozważa rezygnację z kampanii serwisowej dla wybranych klientów, którym zamiast tego zaproponuje odkupienie samochodu i dobry rabat na nowy. Z jednej strony pozwoli to odciążyć ASO od napływu klientów, a tym samym wypełnić nimi salony sprzedaży. Jako, że miałoby to dotyczyć przede wszystkim silnika 1.6 TDI, odciążyłoby to firmę również z poszukiwania rozwiązania technicznego, które miałoby przywrócić emisję tlenków azotu do pożądanego poziomu. Dlaczego akurat ten motor?

Otóż sam Volkswagen twierdzi, że to właśnie silnik 1.6 TDI jest największym kłopotem. Na pewno nie wystarczy sama wymiana oprogramowania jak w przypadku 2.0 TDI. Potrzebne są również zmiany mechaniczne, a ich opracowanie i wprowadzenie w samochodach klientów może być bardzo kosztowne. Dlatego też powyższe informacje mogą być prawdziwe, a tego typu kampania w pełni uzasadniona.

[aktualizacja 10 listopada]

Volkswagen wyszedł z nowym pomysłem do klientów w Stanach Zjednoczonych. Jako gest dobrej woli zamierza podarować im dwie karty kredytowe, na których znajdzie się po 500 dolarów. Pierwsza to karta na dowolne zakupy, natomiast druga na wydatki związane z serwisem samochodu w autoryzowanych stacjach obsługi koncernu. Aby otrzymać karty, trzeba się skontaktować z serwisem i przyjechać samochodem na przegląd. Promocja jest kierowana do właścicieli samochodów marki Audi i Volkswagen z silnikami 2.0 TDI. Dodatkowo właściciele takich samochodów mogą przez trzy najbliższe lata bezpłatnie korzystać z usług Assistance.

Nie wiemy na czym ma polegać ten gest, czy może rekompensata, ale wiemy, że nikt nie rozdaje prezentów za darmo. Znając skłonności Amerykanów do zaciągania kredytów, wydawca kart kredytowych VISA pewnie jeszcze dobrze na tym zarobi. Natomiast koncern Volkswagena liczy prawdopodobnie na uspokojenie emocji związanych z aferą spalinową i zaniżaniem poziomu emisji CO2 oraz wyników zużycia paliwa, do których Volkswagen niedawno się przyznał. Amerykanie zaczynają wnosić zbiorowe pozwy, a znając działanie amerykańskich sądów, większość osób wygra sprawy. Politycy w Stanach Zjednoczonych sugerują koncernowi odkupienie wadliwych samochodów.

[aktualizacja 13 listopada]

Po zawieszeniu sprzedaży w USA Porsche Cayenne zasilanego jednostką V6 TDI teraz dowiadujemy się, że Volkswagen wstrzymał produkcję Passata TDI przeznaczonego na rynek amerykański. Ten model miał lifting przeprowadzony we wrześniu i znacząco różni się od odpowiednika sprzedawanego w Europie. Wstrzymanie produkcji może być tymczasowe i potrwać do wyjaśnienia afery spalinowej. Amerykanie już składają pozwy na Volkswagena, więc dalsza produkcja tego auta może nie mieć finansowego uzasadnienia.

[aktualizacja 26 listopada]

Volkswagen oficjalnie zaprezentował swoje pomysły na zmiany techniczne pod maską samochodów wyposażonych w silniki Diesla EA189. Na chwilę obecną znaleziono rozwiązania dla wersji 1.6 TDI oraz 2.0 TDI, natomiast w ciągu kilku najbliższych dni pojawi się nowe oprogramowanie dla najmniejszego diesla 1.2 TDI.

Obraz

Jednostka 1.6 TDI zostanie wyposażona w „transformator przepływu powietrza” umieszczony przed czujnikiem MAF, czyli przepływomierzem masowym powietrza. Jego rolą będzie uspokajanie zawirowań powietrza przed czujnikiem, co ma wpłynąć na jego wyższą precyzję pracy. Transformator wygląda jak zwykła siatka i wydaje się, że wbrew pozorom jest to również „zwężka” układu dolotowego, tylko zaprojektowana w taki sposób, by takowej nie przypominała. My jednak przypominamy, iż każdy element stojący na drodze swobodnego przepływu powietrza do silnika może wpływać na moc i reakcję na dodanie gazu. Ponadto oprogramowanie sterujące pracą silnika zostanie zaktualizowane. Volkswagen informuje, że czas montażu i wgrania nowego oprogramowania nie powinien przekroczyć w serwisie godziny, a zatem akcja serwisowa będzie względnie tania.

Obraz

Co do jednostki napędowej 2.0 TDI, czas potrzebny na dostosowanie silnika do aktualnych norm czystości spalin będzie jeszcze krótszy, ponieważ sama aktualizacja oprogramowania nie powinna zająć więcej niż pół godziny. Tylko to będzie zmienione w 2-litrowej jednostce TDI.

Powyższe zmiany zatwierdził Federalny Urząd Transportu Samochodowego w Niemczech i dotyczą one samochodów przeznaczonych na rynek Unii Europejskiej. Celem koncernu jest wdrożenie procedur serwisowych do stycznia roku 2016 i przeprowadzenie akcji serwisowej przez cały rok 2016. Ponadto Volkswagen ma zamiar przeprowadzić akcję serwisową w taki sposób, by była ona jak najwygodniejsza dla klienta z uwzględnieniem wszystkich jego potrzeb.

Nasz komentarz: mamy wrażenie, że za kilka, być może kilkanaście lat będziemy się już tylko śmiali z tego, że Volkswagen przeżył kryzys z powodu oprogramowania i takiej oto siateczki w układzie dolotowym, której część z użytkowników pozbędzie się, by uzyskać „lepsze” parametry pracy silnika. Będzie to jeden z elementów obowiązkowo usuwanych przez firmy zajmujące się chiptuningiem. Sprawa w końcu ucichnie i odejdzie w niepamięć, choć przez kilka najbliższych lat wciąż będą krążyły żarty i anegdoty na temat Volkswagena i jego trujących silników TDI. Trzeba przyznać, że firma poradziła sobie z problemem dość szybko i łatwo, a jako, że poszli na tzw. pierwszy ogień, może być im dużo łatwiej niż tym koncernom, których „nieprawidłowości” dopiero wyjdą na jaw i kolejne afery „przykryją” tę, z którą mamy do czynienia teraz. Pod warunkiem, że wyjdą…

[aktualizacja 5 grudnia]

Volkswagen już sporo stracił na aferze spalinowej. Poza oczywistymi kosztami usunięcia wad i pokrycia kosztów grzywien, są jeszcze spadek wartości rynkowej firmy i cen akcji oraz spore cięcia i opóźnienia w pracach nad nowymi modelami. Mówi się o przesunięciu daty premiery nowego Phaetona, ale gorsze jest to, że na wielu rynkach kryzys zaczynają odczuwać pracownicy. W USA o 25 procent spadła liczba zamówień na nowe modele. Załogi niemieckich fabryk otrzymały 3-tygodniowe urlopy świąteczne, a kadra wyższego szczebla musiała pogodzić się z obniżką pensji.

[aktualizacja 9 stycznia]

W tym roku jeszcze nie pisaliśmy o aferze spalinowej, ale ten temat w dalszym ciągu, przez kilka miesięcy będzie wracał jak bumerang. Amerykańska prokuratura zarzuca Volkswagenowi utrudnianie śledztwa dotyczącego afery spalinowej. Jak donoszą zachodnie dzienniki, koncern nie chce udostępnić wiadomości e-mail pomiędzy pracownikami wysokiego szczebla. Rzekomo Volkswagen broni się niemieckim prawem do zachowania prywatności, co zaczyna przelewać czarę goryczy amerykańskich władz. Podobno koncern nie jest chętny do współpracy na takim poziomie jak podaje to w oficjalnych komunikatach dla prasy. Zarzuca się wręcz ukrywanie osób odpowiedzialnych za manipulowanie wynikami badań emisji tlenków azotu oraz sabotowanie śledztwa, w którym Volkswagen obiecywał pełną współpracę z amerykańskimi organami. Prokurator generalny stanu Nowy Jork Eric Schneiderman powiedział wprost, że jego cierpliwość dobiega końca.

Amerykańskie ministerstwo sprawiedliwości nie pozostaje bezczynne i już wytoczyło proces cywilny koncernowi, co może przełożyć się na jeszcze wyższe kary niż te, o których początkowo mówiono.

[aktualizacja 14 stycznia]

Władze Kalifornii odrzuciły proponowany przez Volkswagena plan naprawczy po tym jak został przyłapany na manipulowaniu oprogramowaniem silników Diesla. Urząd ds. zasobów powietrza California Air Resources Board twierdzi, że Volkswagen wyemitował do środowiska „tysiące ton” tlenku azotu i musi to naprawić. Zarzuca jednocześnie koncernowi, że najpierw manipulował wynikami testów, później postanowił to zatuszować, kłamał i zaprzeczał do momentu udowodnienia winy, a teraz utrudnia śledztwo i nie zamierza naprawić szkody. Przedstawiony w grudniu wstępny plan naprawy szkód nie zadowala amerykańskich urzędników.

W Detroit jest teraz salon samochodowy więc przebywający w Stanach Zjednoczonych prezes Volkswagena Matthias Muller ma zamiar spotkać się z szefową EPA Giną McCarthy, która popiera stanowisko Urzędu Zasobów Powietrza Kalifornii (CARB). Na tę chwilę urzędnicy w USA twierdzą, że Volkswagen nie przedstawił żadnego planu naprawy szkód wyrządzonych środowisku i klientom. Pozostaje więc pytanie: czy Volkswagen ma wyprodukować maszynę do zbierania tlenków azotu i zabrać do Niemiec „tysiące ton” tej trucizny, czy może wystarczy przelać na konto CARB i EPA miliony dolarów, które naprawią wszystkie szkody?

[aktualizacja 19 stycznia]

W tym tygodniu kancelaria Nieding + Barth wniesie pozew do niemieckiego sądu z żądaniem rekompensaty za stratę jakiej doznali akcjonariusze koncernu Volkswagena. Aż 66 dużych inwestorów z różnych krajów żąda wyrównania strat poniesionych w wyniku afery związanej z manipulowaniem danymi na temat emisji spalin silników TDI. Łączny spadek cen akcji wyniósł około 22 miliardów euro odkąd koncern ten przyznał się do swych nielegalnych praktyk. Kancelaria, która ma zamiar wywalczyć w sądzie kilkadziesiąt miliardów euro odszkodowania łącznie, argumentuje swój ruch tym iż Volkswagen świadomie dopuścił się oszustwa, czym naraził swoich akcjonariuszy.

[aktualizacja 25 stycznia]

W oficjalnym oświadczeniu firmy Volkswagen zapewniano nas, że o manipulacjach oprogramowaniem silników TDI wiedzieli tylko nieliczni pracownicy działów technicznych, natomiast menedżerowie nie mieli o niczym pojęcia. Matthias Müller oświadczył nawet, że prowadzą wewnętrzne śledztwo mające wykryć i wyeliminować z koncernu oszustów. Co ciekawe, teraz niemieckie media donoszą o tym, że wysokiej rangi pracownicy koncernu doskonale wiedzieli o takich praktykach, które podobno trwają od 2006 roku. W firmie nikt nie potrafił się przyznać do tego, że Volkswagen nie potrafi zrobić czystego diesla i fakt manipulowania oprogramowaniem był znany nie tylko pracownikom, ale i szefostwu od 10 lat. Rzekomo takie informacje wyszły z niemieckiej prokuratury.

Źródło artykułu:WP Autokult