Tutaj ze zwykłego śmiertelnika zrobią z ciebie kierowcę wyścigowego. Pojechałem w polskim pucharze Mazdy MX‑5
Choć w Polsce wydaje się to wyjątkowo trudne, to jest to teraz możliwe. Wystarczy parę weekend ów i (nadal racjonalny) budżet, by zostać najprawdziwszym zawodnikiem wyścigowym. Będzie wiele wyzwań, ale i sporo korzyści – wszystkie raczej inne od tych, których się spodziewasz.
Jadę autostradą prawym pasem 110 km/h i nie mam ochoty przyspieszyć nawet o odrobinę. Emocje związane z prędkościami cały czas buzują w moim ciele i pozostaną tam jeszcze chyba z tydzień.
Wracam właśnie do domu z Toru Poznań, gdzie przez ostatnie cztery dni pędziłem czasem blisko 200 km/h, walczyłem z innym kierowcami błotnik w błotnik i robiłem różne inne rzeczy, które na drogach publicznych są absolutnie nie do pomyślenia, a w tych wyjątkowych okolicznościach są w zupełności legalne.
Tak podziałał na mnie Unitel Mazda MX-5 Cup, czyli organizowany przez polski oddział Mazdy puchar wyścigowy, w którym może wziąć udział każdy. Początkowe założenie było nawet takie, że jest to inicjatywa skierowana głównie do tych kierowców, którzy dopiero chcą zacząć swoją przygodę z motorsportem i z pomocą szerokiego zaplecza profesjonalistów dojść do poziomu prawdziwego kierowcy wyścigowego.
Jako że program ten realizowany jest od zeszłego sezonu, w tym roku poziom szybko osiągnął wysoki poziom jak najbardziej adekwatny do rangi Wyścigowych Samochodowych Mistrzostw Polski, w ramach których jest on przeprowadzany pod egidą Polskiego Związku Motorowego. Stawka kilkunastu uczestników jest więc obecnie bardzo zróżnicowana, od początkujących po wyrobionych wychowanków serii.
Na jedną z sześciu rund tego sezonu do tego grona dołączyłem również ja. Mój cel: zobaczyć jak wygląda jedyna polska seria wyścigowa z zapleczem producenta samochodów od środka i co może zmienić na skostniałej polskiej scenie motorsportu.
Puchar Unitel Mazda MX-5 Cup w praktyce: jak wygląda i co trzeba mieć, by do niego dołączyć?
Po pierwsze: trzeba mieć pieniądze. Czy duże, czy małe – to zależy od punktu widzenia. Uczestnictwo w pełnym sezonie startów, na który składa się sześć rund (na które składają się z kolei treningi, kwalifikacje i dwa wyścigi) wynosi nieco ponad 100 tys. zł. Daje to kwotę blisko 20 tys. zł za trzy- lub czterodniowy wypad na tor.
Z jednej strony to potężna suma, za którą wiele osób ułożyłoby sobie całe życie, ale w realiach motorsportu pojeździć na takim poziomie taniej raczej się nie da. Przejechanie tej samej (jednej!) rundy Toru Poznań w wyczynowym Cuprze Leonie z serii TCR albo Porsche 911 GT3 Cup realnie potrafi kosztować nawet sto tysięcy złotych, a i tak chętnych Polaków na takie przedsięwzięcia nie brakuje.
Kilkanaście tysięcy złotych to tak naprawdę koszt dużo bliższy udziałowi w jednej z jednodniowych torowych imprez dla amatorów pokroju Lamborghini Drive Club albo Porsche Track Experience Masters. Jazda pucharową Mazdą – mimo że wolniejszą – to w praktyce daleko inne, dużo poważniejsze doświadczenie.