Przejechałem cały sezon Kia Platinum Cup. Zmieniłem się nie tylko jako kierowca, ale i jako człowiek

Mateusz Żuchowski
31 października 2019

Uczestnictwo w serii wyścigowej o randze Mistrzostw Polski musi być niezapomnianym przeżyciem. Nie spodziewałbym się jednak nigdy, na ilu płaszczyznach mnie ono zmieni i co na tym zyskam. W Kia Platinum Cup chodzi o coś więcej niż o jeżdżenie w kółko, a nawet więcej niż o karierę wyścigową. Tu chodzi o życiową mądrość, której nie da się nabyć w żaden inny sposób.

Kia Platinum Cup posiada szczególne miejsce na polskiej scenie wyścigowej. To najdłużej istniejący markowy puchar w Polsce (właśnie zakończył się jego czternasty sezon!). Od strony organizacji i lokalizacji rund (połowa z nich na torach aktualnie wykorzystywanych w Formule 1) oferuje on szansę rozwoju i dostęp do świata wielkich wyścigów jak żadna inna inicjatywa w naszym kraju. Jest przy tym przystępny cenowo, dzięki czemu nadal przyciąga stosunkowo spore grono uczestników i uczestniczek (do większości rund przystąpiło czternaście osób).

Tego wszystkiego mogliście się już dowiedzieć z moich poprzednich tekstów dotyczących tej serii, ponieważ w tym roku dostałem wyjątkową szansę przejechania pełnego cyklu Kia Platinum Cup. Wiedziałem, że dla mnie jako osoby mającej wcześniej ograniczone doświadczenie wyścigowe, będzie to niezwykłe przeżycie. To, co miało nastąpić na przestrzeni od kwietnia do października, przeszło jednak moje najśmielsze oczekiwania.

Kia Platinum Cup zapewniła mi prawdziwy rollercoaster emocji. Nauczyła nie tylko sportowej jazdy, ale i sportowej dyscypliny, pewności siebie, pokory, spojrzenia na ważne kwestie z innej strony. Pozwoliła mi lepiej poznać samego siebie. Nie były to doświadczenia, których się spodziewałem. Części z nich w ogóle sobie nie życzyłem. Ale na koniec sezonu wiem, że każdą z tych chwil chciałbym przeżyć jeszcze raz. Przegląd przez mój sezon zebrany w trzech rozdziałach pozwoli zrozumieć, jak do tego doszło.

Rozdział 1: Ekscytacja

W polskim pucharze Kii uczestniczyć może każdy. Jedynymi ograniczeniami są wiek (dolna granica to 14 lat) oraz budżet. Przy wystarczająco dużej determinacji i z tym drugim można sobie poradzić. I pod tym względem Kia Platinum Cup stanowi solidną wyścigową szkołę życia, bo od najmłodszych lat zawodnicy muszą zrozumieć, że nic nie przychodzi im za darmo, a walka o sponsorów będzie im towarzyszyła do końca kariery.

Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)
Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)

Moja pierwsza ekscytacja na wieść o możliwości startów w pucharze Kii szybko ustąpiła miejsca tremie, czy wręcz strachowi. Wyczynowa Kia Picanto może wyglądać niepozornie, ale to w końcu dalej atestowany wóz wyścigowy bez znieczulenia. Do auta wchodzi się przez gęstą sieć rur klatki bezpieczeństwa w sztywnym kołnierzu systemu HANS i atestowanym kombinezonie. Od pierwszego wyjazdu na tor towarzyszą mi inni kierowcy wyścigowi, którzy - jak to w wyścigach - korzystają z toru w stu procentach, bez taryfy ulgowej dla żadnego ze swoich rywali.

Moje pierwsze okrążenia na otwarciu sezonu na Hungaroringu rodzą się w bólach. Wyjątkowa specyfika wyścigowej Kii, wymagająca nauki jazdy właściwie od początku, sprawia, że wpadam w poślizg i obracam auto już na swoich pierwszych metrach. Potem podczas wyścigu powtarzam jeszcze raz taki sam niewymuszony błąd, przez co spadam na koniec stawki. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.

Kolejne kilometry na treningach przynoszą jednak skutki. Już podczas drugiej rundy na austriackim Red Bull Ringu czuję się dużo pewniej. Na jednym z bloków kwalifikacyjnych uzyskuję godny uznania, piąty wynik. Podczas wyścigu pozwalam sobie już na odważniejsze manewry, atakuję kierowców w coraz bardziej odważny, czasem nawet ryzykowny sposób. Gdy już myślę, że coś umiem, podczas wyścigu dochodzi do incydentu pomiędzy mną a wyprzedzanym przeze mnie zawodnikiem. Tracę panowanie nad autem i rozbijam się o bandę.

Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)
Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)

Wyścig zostaje przerwany, wyjeżdża samochód bezpieczeństwa, a ja w szoku analizuję to, co się właśnie stało. I co się stanie z moim Picanto. Okazuje się, że będzie potrzebnych wiele nowych części, cała obudowa skrzyni i podłużnice. Po powrocie do Polski zespół mechaników z serwisu Tobiasz Racing pracuje w pocie czoła i zarywa noce, by tylko zdążyć z naprawą auta na kolejną rundę.

Rozdział 2: Wyścigowa złość

Jestem zły. Ta złość zostanie we mnie na długo. Najpierw przez to, co się stało w Austrii, a na kolejnym torze przez to, że nie potrafię znaleźć w sobie wcześniejszej odwagi w prowadzeniu. Domowa runda w Poznaniu, najprzyjemniejsza dla wielu kierowców, przynosi mi kolejne nerwy, bo podczas jednego z treningów znów uderzam w bandę. To nie gra komputerowa, w której naciśnie się przycisk Restart. Wystarczy chwila nieuwagi i znów stoję przed uszkodzonym autem, a serwisujący moje auto Kamil ma kolejną noc z głowy.

Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)
Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)

Minęła połowa sezonu. Zamiast się załamywać, muszę się wziąć za siebie. Staram się jak najwięcej uczyć. Oglądam nagrania z pokładów aut moich rywali. Rozmawiam z doświadczonymi kierowcami i trenerami. Analizuję zakręt po zakręcie. W końcu trafiam na Ragnar Simulator w Częstochowie. Dla przeciętnego odbiorcy to po prostu zaawansowana zabawka do gier komputerowych, ale dla profesjonalistów to bardzo dobry symulator jazdy wyścigowej z misternie odwzorowanymi torami znanymi z Kia Platinum Cup oraz samym pucharowym Picanto.

Prowadzący to miejsce Radosław Turek sam kiedyś ścigał się w pucharze Kii, więc może mi zdradzić parę sposobów na poprawę startu czy operowania pedałem gazu. Stawka Kia Platinum Cup osiągnęła już tak wyśrubowany poziom, że w walce o wyniki liczą się najmniejsze szczegóły. Nie tylko znajomość linii przejazdu czy odpowiednich ustawień auta, ale i wiedza który kawałek tarki przy zakręcie można ściąć, a który wziąć między koła, albo jak można postraszyć rywala obok w taki sposób, by sędziowie nie mieli się do czego przyczepić. To taka wyścigowa "księga ulicy". Wiedza, która nie jest nigdzie spisana i której nigdzie możesz kupić. Jedynym wyjściem, by ją posiąść, jest pozyskanie szacunku osób z środka.

Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)
Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)

Poświęcam na symulatorze parę godzin, staram się przygotowywać do rund w każdej wolnej chwili. Z nagraniami przejazdów na telefonie budzę się i z nimi zasypiam. To jednak nadal mało w porównaniu z czołowymi zawodnikami serii. Mimo że mają po 16-18 lat, są już sportowcami na pełen etat. Przed każdą rundą przejeżdżają na symulatorach po kilkaset okrążeń, regularnie trenują swoimi autami na różnych obiektach.

Mamy zawodników Nikodema Wierzbickiego i Dawida Borka (tegorocznych mistrza i wicemistrza serii) przyznają mi, że wyścigi Kii zmieniły ich nastoletnich synów. Na torze muszą wykazywać się niesamowitym skupieniem i odwagą. Poza torem, między wyścigami, spokojem i dojrzałością. Dzięki startom dorośli dużo szybciej niż ich rówieśnicy. Stali się bardziej odpowiedzialni i zdyscyplinowani. Chłopaki w stawce to już poważni faceci i doświadczeni kierowcy. Nawet jeśli wielu z nich dopiero za parę lat będzie przystępować do matury i egzaminu na prawo jazdy.

Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)
Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)

Rozdział 3: Wielki powrót

Po przejechanych bez incydentów rund na Słowacji i w Czechach łapię już więcej luzu. Choć często powtarzane mi przez innych słowa o tym, że wyścigową jazdą trzeba się bawić odbierałem do tej pory jako puste frazesy, to teraz widzę, że naprawdę tak jest. Gdy schodzi ze mnie powietrze, przychodzi lekkość w jeździe, coraz lepsze opanowanie auta, a w ślad za nim lepsze wyniki.

Jazda na kultowym torze Monza podczas finałowej rundy daje mi już nieopisaną radość. Zapewne między innymi dlatego potrafię już utrzymywać tempo części stawki i osiągam swoje najlepsze wyniki w sezonie: ósme i dziewiąte miejsce w dwóch kolejnych wyścigach.

Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)
Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)

Gdy po ostatnim wyścigu wracam do boksów, czeka już na mnie wiele osób. Przybijam piątki z innymi zawodnikami, klepię kolejne ramiona serdecznie nastawionych mi przez cały sezon mechaników, dziękuję za cały sezon pracy sędziom z Polskiego Związku Motorowego. Wymieniam się doświadczeniami z polskimi zawodnikami z innych serii, którzy także są obecni na torze. Młodzi zawodnicy mówią mi o swoich życiowych planach, nadziejach, realiach motorsportu w naszym kraju.

Sam nadal nie postrzegam siebie jako zawodnika. Przez cały sezon przedstawiałem się jako "widz mający najlepsze miejsce do obserwowania akcji" - działa się w końcu tuż przed moimi oczami. Choć cały czas byłem trochę z boku, to jednak wszedłem w tę rodzinę. A jeśli z rodziną łączy więź, to nie chce się tej więzi przerywać. Czuję, że muszę być jej częścią kolejny sezon. Tak właśnie kolejne pokolenia uzależniają się od wyścigów i poświęcają im całe swoje życie.

Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)
Kia Platinum Cup (fot. Dominik Kalamus)

Jeśli i Ty chcesz poczuć to wyścigowe uzależnienie na własnej skórze, zapoznaj się ze stroną kiaplatinumcup.pl lub napisz na adres kpc@kia.com.pl celem uzyskania informacji na temat możliwości startów w kolejnym sezonie Kia Platinum Cup. Pierwsza runda już w kwietniu 2020 roku.

Źródło artykułu:WP Autokult
wyścigiKiaKia Picanto
Komentarze (9)