Tesla traci pół miliona dolarów na godzinę. Co się stanie, gdy zabraknie pieniędzy?
Przez jednych uważana za największą nadzieję motoryzacji, dla innych to zbliżająca się do upadku firma. Czy Tesla to cudowne dziecko i najbardziej innowacyjny producent na świecie, a może niewypał ze świetnym marketingiem? Dziś wiemy, że firma Elona Muska traci blisko pół miliona dolarów każdej godziny.
28.11.2017 | aktual.: 01.10.2022 19:30
Tesla to stosunkowo niewielki producent samochodów z USA, ale znają go nawet osoby, które z motoryzacją nie mają wiele wspólnego. Wszystko dzięki pochodzącemu z RPA (posiadającemu również obywatelstwa kanadyjskie i amerykańskie) Elonowi Muskowi. Słynny biznesmen zaczynał w branży online tworząc takie firmy jak Zip2 oraz X.com, a następnie rozwijając usługę PayPal. W lutym 2004 roku postanowił zainwestować w powstałą niecały rok wcześniej Teslę – firmę, która miała produkować samochody elektryczne. Szybko stał się jej prezesem i osobą odpowiedzialną za strategię.
Najważniejszym ruchem Muska było zauważenie, że wielkie koncerny powoli podchodzące do tematu samochodów elektrycznych, zabrały się za to ze złej strony. Auta na prąd mają dwie cechy – najlepiej sprawdzają się w mieście i są drogie w produkcji. Koncerny jak Nissan czy Mitsubishi wzięły pod uwagę głównie tę pierwszą kwestię i stworzyły modele miejskie, które jednak z powodu swojej ceny nie były konkurencyjne. Natomiast Musk zaproponował większy i bardziej luksusowy samochód o świetnych osiągach. Skierowany do klientów, dla których cena jest kwestią drugorzędną.
Był to strzał w dziesiątkę i po zbudowanym na bazie Lotusa modelu Roadster przyszedł czas na słynny Model S, który już dziś jest ikoną motoryzacji. Również kolejne propozycje Muska idealnie trafiają w potrzeby rynku – SUV z futurystycznie otwieranymi do góry tylnymi drzwiami czy wreszcie propozycja dla mniej zamożnych klientów, którzy chcą mieć samochód modnej marki. To skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle?
Elon Musk jest osobą bezkompromisową, która z całkowitą pewnością siebie podkreśla, że ma rację, a inni się mylą. Jest też przede wszystkim świetnym marketingowcem, ale wydaje się, że koniecznie chce do każdego zagadnienia podchodzić po swojemu, odrzucając sprawdzone metody. W efekcie, mimo ogromnej kolejki klientów oczekujących na samochody, Tesla cały czas boryka się z problemami produkcyjnymi. Mimo ambitnych zapowiedzi od półtora roku możliwości fabryki się nie zmieniają i wyjeżdża z niej tylko 25 tys. samochodów na kwartał. I to mimo obietnic, że tylko w przypadku najtańszego Modelu 3 produkcja ma sięgnąć 20 tys. sztuk w miesiącu – w całym trzecim kwartale 2017 r. powstało zaledwie 230 egzemplarzy tego samochodu.
Problemy z produkcją nie są niczym nowym. Podobnie wyglądała sytuacja z Modelem X, w przypadku którego klienci mieli wiele uwag dotyczących jakości wykonania, która zdecydowanie nie korespondowała z ceną samochodu. Jedną z przyczyn takiej sytuacji jest fakt, że zdaniem Elona Muska co tylko możliwe, powinno być produkowane przez Teslę. Oznacza to, że w odróżnieniu od innych (zdecydowanie większych) koncernów motoryzacyjnych mocno ograniczył liczbę podwykonawców. Najlepszym przykładem jest tu produkcja foteli, z którą Tesla momentami miała takie problemy, że do salonów sprzedaży trafiały auta bez siedzisk, które były na szybko montowane przed sprzedażą.
Ogromne inwestycje i niewielka produkcja oznaczają, że niezależnie od tego, jak dobre i pożądane przez kierowców by nie były samochody Tesli, firma traci ogromne pieniądze. Jak podał Bloomberg, jest to 8 tys. dol. na minutę, czyli 480 tys. dol. na godzinę. Oznacza to, że nawet razem z ostatnią pulą pieniędzy ściągniętych od inwestorów, pieniądze Tesli skończą się dokładnie 6 sierpnia 2018 r.
Zatem firma Elona Muska ma niewiele czasu, aby znacznie poprawić sprzedaż. Oczywiście nieuniknione też będzie znalezienie kolejnych inwestorów. Pytanie tylko, czy faktycznie będą oni dalej tak chętni do wykładania pieniędzy na Teslę, która istnieje już kilkanaście lat i nadal nie może wyjść na prostą? Jest na to szansa, bo choć ostatnio wartość akcji spółki nieco spadła, to nadal nie widać paniki.
Sam Elon Musk robi dobrą minę do złej gry, a raczej nie zmienia swojego podejścia i właśnie zapowiedział aż trzy nowe samochody – elektryczny ciągnik siodłowy, nowego Roadstera (który roadsterem nie jest, ale ma mieć niesamowite osiągi) oraz pick-upa. Tylko, że ten pierwszy to pojazd użytkowy, a więc nie może liczyć na modę, tylko musi faktycznie być bardziej opłacalny od tradycyjnej konkurencji z dieslami. Natomiast w przypadku superauta odpowiednia cena (250 tys. dol.) może zapewnić pewien zastrzyk pieniędzy, ale raczej należy całość traktować wizerunkowo, a z tym Tesla akurat nie ma problemu.
Analitycy nie mają wątpliwości. Model 3, ale też droższa dwójka (S oraz X), nie będą w stanie w najbliższym czasie poprawić sytuacji finansowej Tesli. Oznacza to, że bez kolejnego zastrzyku pieniędzy się nie obędzie. Co prawda producent zapewnia, że już pod koniec marca 2018 r. fabrykę będzie opuszczało 5 tys. Modeli 3 tygodniowo, co poprawi sytuację finansową firmy, ale na razie Tesla ma problemy ze spełnieniem jakichkolwiek obietnic związanych z tym samochodem.
Czy to oznacza, że cudowne dziecko łączące Dolinę Krzemową ze światem motoryzacji skończy źle? Do tego jeszcze daleko i nie można niczego przesądzać, ale bez dużych zmian się nie obędzie. Nadzieja Tesli leży też w innych gałęziach przemysłu. Już powstają ogromne fabryki (nazwane Gigafactory), w których mają być produkowane akumulatory litowo-jonowe oraz ogniwa słoneczne. Tesla ma też w planach stworzenie podobnego zakładu w Europie.
Najciekawsze, że nawet fani Tesli dostrzegają problemy tej firmy i nie wykluczają jej upadku. Zwracają jednak uwagę na fakt, że dzięki firmie Elona Muska duża popularyzacja samochodów elektrycznych, a Model S pokazał innym, w którą stronę należy podążać. Tłumaczą zatem, że działalność Tesli można traktować "misyjnie", pytanie tylko, czy przekona to osoby, które będą musiały wyłożyć pieniądze na dalszą działalność firmy.
Zatem warto w najbliższych miesiącach śledzić sytuację Tesli nie tylko pod kątem nowych samochodów, które mają swoje niezaprzeczalne zalety, ale przede wszystkim sytuacji finansowej i tego, czy ta gwiazda amerykańskiej motoryzacji nie zgaśnie równie widowiskowo jak zabłysła.